10

535 40 4
                                    

~*~

Po wysłaniu ostatniej wiadomości odłożyłem telefon na bok. Szczerze, to nawet sam nie wiedziałem czy jest jakiś inny powód dla którego do niego piszę. Z początku, gdy spytał się mnie o to, chciałem mu wszystko opowiedzieć. Głównie o tym, co się u mnie dzieje. Ale w porę się opamiętałem. Dlaczego miałbym mówić takie rzeczy komuś, kogo ledwo co znam? Z resztą też co by go to interesowało?

 Usłyszałem dźwięk powiadomienia jeszcze parę razy, ale postanowiłem na razie nie włączać urządzenia, póki nie wymyślę co mógłbym napisać. Powoli podniosłem się z łóżka, by wyłączyć lampkę, stojącą na biurku, będącą jedynym źródłem światła w tamtej chwili. Od razu w pokoju rozległa się ciemność. Wróciłem z powrotem na swoje miejsce i oparłem się o ścianę. Moje powieki stawały się coraz cięższe, lecz gdy powoli zacząłem usypiać, w pokoju obok rozległ się dość głośny huk. Lekko przestraszony poderwałem się z łóżka i szybkim krokiem udałem się w stronę, z której dobiegał dźwięk. Zajrzałem do pokoju wujka, który leżał na podłodze. Musiał się sturlać z łóżka eh. Podszedłem bliżej i kucnąłem zaraz przy nim. Delikatnie szturchnąłem go w ramię, chcąc go obudzić. Nie byłoby szans na podniesienie go, więc musiał sam się podnieść. Otworzył leniwie oczy i rozejrzał się wokoło. Dalej niemiłosiernie śmierdziało od niego alkoholem. Po chwili jego wzrok padł na mnie. Zmarszczył czoło, w trakcie powoli się podnosząc.

-Przez ciebie spadłem, prawda? Zrzuciłeś mnie specjalnie- powiedział groźnie, przenosząc się do pozycji siedzącej. Do moich nozdrzy wdarł się jeszcze bardziej intensywny zapach alkoholu. Ledwo dało się wytrzymać.

-N-nie, usłyszałem jak spadłeś z łóżka i przyszedłem żeby ci pomó...- chciałem mu wszystko wytłumaczyć, ale wujek uciął mi w środku zdania. Dokładnie przerwał mi dość mocnym uderzeniem w policzek. Byłem kompletnie zdezorientowany. Mimo, iż ból przeszywał moje całe ciało, nawet się nie wzdrygnąłem. Bałem się, że nieważne jaki ruch wykonam, mogę dostać znów. 

-Nie dziwię sie, że twoja matka się zabiła. Gdybym miał takiego syna, zrobiłbym to samo- powoli odwróciłem wzrok w jego stronę i pod wpływem niesamowitej złości, uderzyłem go w twarz. Prawie tak samo mocno, jak to on zrobił mi przed chwilą.

-Nikt nie będzie mówił, że mama zabiła się przeze mnie rozumiesz?- wstałem i pobiegłem  do pokoju. Zamknąłem go na klucz, by tak szybko się do mnie nie dostał i zacząłem pakować do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy. Z korytarza było już słychać jego przekleństwa, a chwilę później szarpanie za klamkę. Otworzyłem okno i wyskoczyłem na zewnątrz. Biegłem przed siebie najszybciej jak się dało i mimo deszczu, nie zatrzymywałem się. W końcu dotarłem na przystanek i usiadłem na ławce. Głośno dysząc, rozejrzałem się wokoło po czym odetchnąłem z ulgą. Udało mi się uciec. Tylko teraz... gdzie ja się podzieję?

EREN POV.

Zalałem nieznajomego milionem wiadomości, a nie zapowiadało się że dostane odpowiedź na którąkolwiek. W końcu poddałem się i schowałem telefon do kieszeni. Przeciągnąłem się ospale i wstałem, by jakoś ogarnąć się do szkoły. Był piątek więc mój humor lekko się poprawić. Już następnego dnia weekend. Nareszcie. Co prawda i tak weekend chciałem przeznaczyć na naukę, więc praktycznie zero czasu wolnego. Ale muszę przyznać, że to zawsze lepiej niż siedzenie w szkole. Minęła już godzina odkąd Mikasa i mama wyszły z domu - Mikasa na zajęcia, a mama do pracy - więc miałem cały dom wolny dla siebie. Wyszedłem z pokoju, gdy spakowałem plecak i ruszyłem w stronę kuchni. Stwierdziłem, że na początku warto by było coś zjeść. Wziąłem z koszyka na owocę, duże czerwone jabłko i zabrałem się za jedzenie. Tak na dobrą sprawę nigdy nie jem śniadań, więc nawet takie jabłko przed szkołą to nowość. Razem z nim poszedłem do łazienki, gdzie samo ogarnięcie zajęło mi sporo czasu. Siedziałem tam nawet dłużej od Mikasy, która szykuje się na spotkanie ze znajomymi. Czyli bardzo długo. 

*6:40*

-Cholera, spóźnię się na pierwszą lekcje- westchnąłem i szybko pobiegłem do pokoju po swoje rzeczy. Musiałem jeszcze znaleźć parasolkę, bo okropnie lało. W końcu udało mi sie ja wygrzebać gdzieś z szafy. Kompletnie nie wiedziałem skąd ona tam się wzięła, ale ważne było że w ogóle ją znalazłem. Założyłem kurtkę i wybiegłem z domu. Rozwinąłem parasol, zamknąłem drzwi na klucz i ruszyłem w stronę przystanku, oczywiście w trakcie gapiąc się w ekran telefonu, na którym akurat oglądałem jakiś filmik, który wysłał mi kolega, a wcześniej nie miałem czasu - wcale nie miałem czasu - go obejrzeć.

𝓵𝓲𝓽𝓽𝓵𝓮 𝓵𝓲𝓮𝓼 | ereriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz