22

177 21 5
                                    

Oboje stanęliśmy na gorącym piasku z kocem i reklamówkami w rękach, a wiatr delikatnie rozwiewał nasze włosy we wszystkie strony. Pogoda była wręcz idealna na piknik przy zachodzie. Mieliśmy jeszcze trochę czasu zanim słońce schowa się za horyzontem. Na całe szczęście plaża była prawie pusta. Jedynie blisko głównego wejścia można było dostrzec sporo ludzi. Dobrze zrobiłem wybierając boczne wejście, którym prawie nikt nie wchodzi. Skierowaliśmy się w miejsce przy wydmach, gdzie stało małe drzewo tworzące pod sobą cień. Postawiłem reklamówkę na piasku, po czym rozłożyłem koc pod drzewem. 

-Siadaj- skinąłem głową w stronę koca, na którym posłusznie usiadł Levi. Wyciągnąłem kilka przekąsek oraz napoi i wszystko to rzuciłem na bok. Usiadłem obok Levi'a i spojrzałem na niego z uśmiechem.

-Właściwie to czemu jako niespodziankę zabrałeś mnie tutaj?- spytał, obserwując słońce, które powoli zbliżało się do horyzontu, by końcowo w całości za nim zniknąć, zostawiając za sobą ciemność. 

-Zawsze lubiłem oglądać zachody słońca. To bardzo relaksujące i odstresowujące, nieprawdaż?- chłopak kiwnął głową, dalej patrząc przed siebie. 
-Dlatego też chciałem cię zabrać właśnie tutaj. Tyle Cię ostatnio spotkało więc zasługujesz na chwile odstresowania- zaśmiałem się. Nastała chwila ciszy. Levi napawał się pięknem morza, które przybierało kolory pomarańczy połączonej z krwistą czerwienią. 
-Właściwie to... mógłbym Cię spytać co tak naprawdę stało się wtedy w parku?- zacząłem po dłuższej przerwie. Nie byłem pewien czy to pytanie było na miejscu, bo przecież poszliśmy na piknik żeby się odstresować a nie przypominać sobie o ciemnej przeszłości. Moja ciekawość i chęć pomocy jednak przeważyła zdrowy rozsądek w tamtej chwili. Bałem się, że Levi się obrazi albo stwierdzi, że jestem niepoważny pytając o takie rzeczy. Ten jednak wbrew moim wyobrażeniom kiwnął głową, po czym położył się na kocu, każąc mi zrobić to samo. Niepewnie położyłem się obok niego, wpatrując się raz w niebo, a raz na niego. 

-Gdy wróciłem wtedy od ciebie, wujek zachowywał się dziwnie. W sensie... zbyt normalnie i miło jak na niego. Wiedziałem, że coś musi być nie tak. Zamiast krzyczeć na mnie, że za późno wróciłem do domu albo, że znowu nie starłem jakiejś mikroskopijnej kulki kurzu z jego cennego barku po dziadku - objął mnie i uśmiechnął się pierwszy raz odkąd pamiętam. To było takie sztuczne. Chociaż wtedy myślałem, że może jest jakiś promyk nadziei. Może w końcu dostał od kogoś kopa w dupę i zobaczył jak tragicznym człowiekiem się stał. Poprosił mnie o krótki spacer, bo chciał ze mną wyjaśnić parę spraw. Ja głupi się zgodziłem- westchnął cicho. 

-Rozmawialiśmy chwilę o tym, że znowu został wywalony z pracy i nie ma pieniędzy. Powoli zacząłem domyślać się, że chodzi mu o alkohol. Wcale nie zależy mu na tym, żebyśmy mieli co zjeść. Tylko alkohol mu w głowie. A on dobrze wiedział, że dostawałem pieniądze za pomoc w sprzątaniu w pobliskich domach. Kiedy w końcu wprost spytał o pieniądze, wygarnąłem mu, że jest nieudolnym pijakiem i sam powinien wziąć się za siebie i znaleźć porządną pracę, z której go nie wywalą za wiecznego kaca i picie po cichu w kiblach. On widocznie się wkurzył i dostałem od niego w twarz. Nie wiem czemu ale wybuchłem. Gdybym siedział cicho możliwe, że nic by się nie stało. Wytknąłem mu wszystkie błędy z przeszłości, to jakim był chujowym opiekunem, to że się go bałem, to że przez niego miałem wieczne problemy w szkole, bo nie pojawiałem się w niej przez bardzo widoczne siniaki. On w końcu nie wytrzymał i dostałem z całej siły w brzuch, przewróciłem się na trawę, blisko jakiejś ławki, w którą uderzyłem głową- zatrzymał się na chwilę, po czym westchnął ciężko. W jego głosie mogłem wyczuć, że był bliski płaczu. Nie poganiałem go, czekałem aż będzie miał siłę dalej mówić.

-Potem coraz mniej kojarzyłem co się dzieje, bo czułem tylko ciągłe uderzenia w brzuch, głośny dźwięk tłuczenia szklanej butelki i moja świadomość skończyła się na przeszywającym bólu w okolicy nadgarstka. Obudziłem się dopiero w karetce, kilka godzin później, zasypywany lawinami pytań od policji- spojrzał na mnie z zaszklonymi oczami.

-To straszne. Powiedziałeś im co się stało?- spytałem zmartwiony.

-Nie. Chcę raz a dobrze mieć spokój od tego człowieka. Zrobił to późnym wieczorem, kiedy w parku nikogo nie było. Więc jedynym świadkiem byłem ja. Chciałem go oszczędzić, bo może wtedy by mnie zostawił. A ciąganie go po sądach pogorszyłoby sytuacje. Jakby wyszedł po kilku latach z więzienia, o ile zostałby skazany, pewnie wróciłby się zemścić. Teraz przynajmniej mam od niego spokój- uśmiechnął się lekko.

-T-tak eheh- zaśmiałem się nerwowo. Cała ta historia utwierdziła mnie w przekonaniu, że pod żadnym pozorem Levi nie może dowiedzieć się o anonimowej paczce, którą dostał. Chcę żeby w końcu poczuł ulgę, a nie żeby zamartwiał się kolejnymi zastraszaniami. Sam ogarnę całą kwotę. 

-Wybacz, że wcześniej ci nie powiedziałem. Nie byłem gotów ci powiedzieć. Teraz przynajmniej mam to z głowy- westchnął z delikatnym uśmiechem. Ból ścisnął moje serce. Nie byłem nawet w stanie sobie wyobrazić co przeżywał chłopak. To było coś okropnego. Nie ma takiej rzeczy, która zdjęłaby z niego ten cały ból i ciężar. Spojrzałem mu głęboko w oczy i jedyne co mogłem z siebie wydusić to bolesne "przepraszam, że wtedy nie było mnie przy tobie" po czym przytuliłem go do siebie mocno. Czułem jak jego łzy zostawiły kilka plam na mojej bluzce, w momencie gdy wtulił się we mnie. Leżeliśmy tak chwilę, dopóki Levi nie odsunął się i nie spojrzał na mnie z uśmiechem.

-Zachód zaraz nam minie, Eren- zaśmiał się cichutko, wycierając łzy o swój rękaw. 

-Racja. Prawie bym zapomniał- również się zaśmiałem, podnosząc się z koca. Podszedłem bliżej chłopaka i złapałem go za rękę, by pomóc mu wstać. Odeszliśmy trochę dalej od miejsca, gdzie się rozłożyliśmy, zmierzając bliżej brzegu morza. Ono całkowicie pokryło się ciepłymi barwami, a słońce w połowie schowało się za horyzont. Uśmiechnęliśmy się do siebie, podziwiając zachód. Objąłem Levi'a w pasie, a ten spojrzał na mnie lekko zaczerwieniony. Gdy słońce schowało się już prawie w całości, spojrzałem na chłopaka, który zdawał się patrzeć na mnie przez ten cały czas, zamiast przed siebie, na słońce. Westchnąłem cichutko, rozczulony jego skupionym na mnie wzrokiem. Zbliżyłem się do niego i delikatnie musnąłem jego usta. On bez namysłu odwzajemnił pocałunek, przyciągając mnie do siebie za koszulkę. Po chwili oderwaliśmy się od siebie, wymieniając się uśmiechem. Słońce w całości schowało się, zostawiając nas samych w świetle gwiazd, dumnie zdobiących nocne niebo.

𝓵𝓲𝓽𝓽𝓵𝓮 𝓵𝓲𝓮𝓼 | ereriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz