5

566 46 13
                                    

~°~
Eren POV

Siedzieliśmy w ciszy dłuższą chwilę. Miałem wrażenie, że Levi wcale nie chciał ze mną rozmawiać i nie był również zbytnio rozmowny. Myślałem przez chwilę o tym, czy zwyczajnie go nie przeprosić i odejść. Nie wyglądał na takiego, który by chciał mojej obecności. Wręcz przeciwnie. Jego obojętność była widoczna na kilometr. Ale cóż poradzić. To przecież ja jak głupi zamiast zostać w domu, przylazlem tutaj i zacząłem się na niego gapic. Dalej jakoś poleciało...
W końcu westchnąłem cicho i postanowiłem w końcu się odezwać. Nawet nie wiedziałem co chciałem powiedzieć, ale ta cisza była nie do wytrzymania. Chociaż mimo wszystko chłopak wydawał się nią zupełnie nie przejmować.

-Ile masz lat?- zapytałem niepewnie. Spodziewałem się, że pewnie odpowie mi i na tym skończy się nasza rozmowa. Nie miałem pojęcia o co innego mam go pytać. Nie chciałem też rzucać banalami... Typu pytania o szkole, zainteresowania i tak dalej. Chociaż w ostateczności chyba bym musiał.

-18. A ty... Wydajesz się być młodszy, mam rację?- Odpowiedział niemal od razu. Pokiwalem glowa w odpowiedzi po czym dodałem:

-Masz. Jakoś niedawno skończyłem 16. Szczerze powiem, że myślałem, że jesteś albo w moim wieku albo co najwyżej rok starszy- uśmiechnąłem się lekko do niego.

-Ta. Ale 2 lata też nie robi jakieś wielkiej różnicy przecież- odparł. Mogę przysiądz, że przez chwilę mogłem zauważyć jak jego kąciki ust lekko się unoszą. Co prawda był to ułamek sekundy, ale nadal ha!

-No taak, ale myślałem że jesteś młodszy- zaśmiałem się. -A powiedz może, co robisz w wolnych chwilach- spytałem.

-A czemu by cie to miało interesować?- uniósł lekko brew ku górze

-No interesuje mnie bo chce cie bliżej poznać- wyjaśniłem krótko. Chciałem żeby chłopak trochę mi zaufal, bo gdzieś w środku wiedziałem że nie jest taki zły za jakiego go wszyscy uważają. Nie moze być taki. Na pewno.
-Jeżeli nie chcesz to nie musisz mówić no nie... Po prostu chciałem wiedzieć, bo być może mamy podobne zainteresowania

-Eh... No to w wolnych chwilach gram w koszykówke albo czytam książki. Nie mam zbyt wielu przyjaciół, więc muszę się zajmować czymkolwiek- wzruszył ramionami, po czym zaczesal swoje kruczoczarne włosy do tyłu jednym, sprawnym ruchem.

-Grasz w koszykówke?- delikatnie zaswiecily mi się oczy.
-zawsze chciałem dołączyć do jakiejs druzyny koszykarskiej, ale nigdy nie było dla mnie miejsca- trochę było mi głupio, bo delikatniee sklamalem. To prawda, że zawsze chciałem dołączyć do drużyny koszykarskiej, aczkolwiek jak już do jednej dołączyłem to praktycznie po 2 tygodniach już mnie stamtąd wyrzucili. Przez moje durne lenistwo opuszczalem sporo spotkań. Cóż...
-a co do książek to też czytam ich sporo. Znaczy ostatnio zacząłem. Kiedyś wolałem się spotykać ze znajomymi, więc prawie wcale mnie w domu nie bylo

-Rozumiem. Ja nigdy nie miałem żadnego znajomego, a jak już się jakiś trafił to okazywało się, że zadawał się ze mną tylko, by móc dowoli spisywac ode mnie pracę domową- westchnął cichutko. Teraz powoli zaczynałem rozumieć, czemu tak odpycha ludzi od siebie. Nigdy nie miał znajomego... Więc nie wie również jak to jest, gdy ma się kogoś na kim można polegać. Komu można zaufać. Z kim można spędzać czas. To smutne, że nigdy nie mógł zaznać czegoś takiego. Ale może udałoby mi się z nim zaprzyjaźnić i dać mu poczucie bezpieczeństwa, zaufanie i tą przyjacielską miłość, których tak potrzebuje. Tylko niech da mi sobie pomóc. Tylko to wystarczy.

-Przykro mi- odpowiedziałem smutno i położyłem mu rękę na ramieniu, dalej przypatrujac się jego bladej twarzy. Niepewnie odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał to na moją rękę, to w moje oczy.

-Tch, nie musi ci być przykro. Jakoś wytrzymuje jak widać...- złapał moja rękę i zsunal ze swojego ramienia. Westchnąłem cichutko. Znow mogłem w jego głosie wyczuć ta obojętność. Być może już miał mnie dość. Przynajmniej to mogłem wyczytać z jego twarzy. Pomimo tego, że moim zdaniem jeżeli chce się z kimś zaprzyjaźnić, trzeba dużo rozmawiać, postanowiłem że go zostawię. Może to dobra decyzja, może nie. Aczkolwiek skoro nie chce mojej obecności to nie chce mu się narzucać.

-Mhm... Levi- spojrzałem na niego. -Może ja już pójdę. Widzę, że chyba już sie zmeczyles moją obecnością- wstałem z ławki powoli. Po chwili zaś poczułem delikatne pociągniecie za rękaw mojej koszulki. Odwróciłem sie i spojrzałem na chlopaka, który w ostatniej chwili złapał mnie za ten rękaw.

-Zanim pójdziesz...- równiez wstał i usiosl lekko głowę, by móc na mnie spojrzeć. -Nie jesteś wcale taki zły jak myślałem, dzieciaku- muszę przyznać, że w tamtej chwili mimo, iż zebrałem się tylko na lekki usmiech, w środku byłem mega szczęśliwy. Niczym małe dziecko, które dostało swoją wymarzoną zabawkę.

-Cieszę się. Ty również nie jesteś taki zły, a przynajmniej ja w to wierzę. Wszyscy opowiadają jaki to ty okropny nie jesteś... A ja tak nie uważam, na pewno jesteś super chlopakiem. Tylko daj się bliżej poznać, wtedy ludzie zobaczą jaki naprawdę jesteś- odpowiedziałem, dalej się uśmiechając. Na twarzy chłopaka widać było lekkie zdziwienie i o dziwo, szczęście. Starał się tego nie pokazywać, ale przede mną nic nie da się ukryć. Tak pięknym i cudownym widokiem był szczęśliwy Levi. Uwierzcie, że nie ma piękniejszego.
-Więc pamiętaj o tym, jestes wspaniałym chlopakiem. Tylko trzeba cię bliżej poznać by to dostrzec. A wszyscy uważają inaczej, bo nawet nie chcą popatrzeć na twoje zalety których masz pełno, a patrzą jedynie na wady. Nie potrafią dostrzec jaki jesteś naprawdę- dodałem po chwili.
-Mam nadzieję, że nigdy nie zapomnisz moich słów. Trzymaj się- zawróciłem na pięcie i poszedłem w stronę wyjścia z parku. Gdy byłem już trochę dalej, odwróciłem glowe. Levi dalej stał jak wryty i chodź z daleka nie mogłem zobaczyć jego twarzy, byłem pewien, że teraz jest szczęśliwy. W końcu.

𝓵𝓲𝓽𝓽𝓵𝓮 𝓵𝓲𝓮𝓼 | ereriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz