~ 17 ~

423 27 17
                                    

fell for those ocean eyes •

* następnego dnia *

Powoli kończyłam jeść sałatkę, która została jeszcze z kolacji, siedząc bokiem na krześle w kuchni. Spoglądałam w międzyczasie na trzech chłopaków, grających w bilarda. Jest godzina dwudziesta druga, a im się zachciało grać.

A ja jem sałatkę. Tak...

- I co?! Wygrałem! - krzyknął Diego, gdy trafił czarną kulą do łuzy.

- Boże, nie drzyj się tak. - powiedział Five, opierając się o kij.

Klaus siedzący po drugiej stronie stołu, zaśmiał się, popijając jakiegoś drinka. Wstałam i włożyłam pustą już miskę do zlewu.

- Idę do siebie. - oznajmiłam brunetowi, na co kiwnął głową.

Ziewnęłam, zamykając drzwi do mojego pokoju. Sięgnęłam po książkę i zagrzebałam się w cieplutkiej kołdrze.

Five pov.

- Żądam rewanżu. - powiedział Luther, podczas gdy Eight wyszła z pomieszczenia. - Kantujecie.

- Jak niby mamy kantować w bilarda? Nie możesz się pogodzić z przegraną? - prychnąłem, a chłopak nie komentując tego w żaden sposób, zaczął na nowo układać kule za pomocą trójkąta.

- A tą, musisz trafić tam. - mruknął do mnie Klaus, podczas trwającej już pół godziny rozgrywki, w której Luther próbował nieudolnie uratować swój honor.

- Klaus, ty nawet nie wiesz jak w to grać. - powiedziałem, będąc pochylony nad stołem, próbując dobrze wymierzyć kąt wybicia.

- Oj tam. Wielki problem z tego robisz. - machnął ręką.

Co za człowiek. Przewróciłem oczami, a następnie powróciłem do grania.

- Zdążysz do jutra? - zapytał zniecierpliwiony blondyn, w tym samym czasie co uderzyłem kijem w czarną kulę. Odbiła się od jednej ścianki, a następnie wleciała prosto do łuzy.

- O patrz. - westchnąłem teatralnie. - Zdążyłem. - posłałem mu spojrzenie, uśmiechając się przy tym ironicznie.

- Z wami się nie da grać. - powiedział Luther, na co zaśmiałem się z Diegiem.

- Źle się wyraziłeś. To po prostu ty nie umiesz grać. Ani przegrywać. - odłożyłem kij na stół, po czym teleportowałem się do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko, a następnie przetarłem twarz dłońmi. Moje myśli mimowolnie powędrowały do tej idiotki, która aktualnie za pewnie znajdowała się za ścianą. Przez cały dzisiejszy dzień chodziła przygnębiona, ale twierdziła, że wszystko jest w porządku. Oczywiste było, że jest jej smutno z powodu zniszczonego naszyjnika. Aż przykro było na nią patrzeć, bo zazwyczaj chodzi z wymalowanym uśmiechem na twarzy. Westchnąłem cicho i wstałem z materaca, żeby udać się do dziewczyny, w celu poprawienia jej nastroju.

Eight pov.

Przekręciłam kolejną stronę w książce, słysząc dźwięk otwierających się drzwi.

- Scarlett. - wyszeptał Five, a ja przewróciłam oczami.

- Nie mów tak do mnie. - powiedziałam, wracając do czytania.

- W porządku, Scarlett. - uśmiechnął się ironicznie, na co westchnęłam cicho.

- Okej, tylko jak zwrócisz się do mnie przy reszcie, to ci nogi z dupy powyrywam. - zamknęłam lekturę i usiadłam na łóżku. - Czego chcesz? - zapytałam, bo zazwyczaj nie przychodzi bezinteresownie.

Time doesn't matter ~ Eight Hargreeves ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz