~ 11 ~

455 28 8
                                    

• Revange •

- Klaus, bądź ciszej. - Allison upomniała chłopaka, zamykając drzwi do mojego pokoju.

- Klaus, bądź ciszej. - loczek przedrzeźnił dziewczynę, próbując prześmiewczo naśladować ton jej głosu.

- Jak z dziećmi. - Vanya pokręciła głową. - A więc? Co tam wymyśliłaś? - zwróciła się na mnie, przecierając dłońmi oczy ze zmęczenia.

- Jak już wspomniałam wczoraj, nie ujdzie im to na sucho. - uśmiechnęłam się chytrze. - I to dosłownie.

- I to ja rozumiem. - powiedział Klaus. - Chodźcie, idziemy do kuchni po szklanki.

- Szklanki? Klaus, błagam cię. - spojrzał na mnie z niezrozumieniem. - Jakie szklanki? My idziemy do schowka po wiadra.

- Ohoho. I tak to ja mogę się bawić. - zaśmiał się loczek, pocierając przy tym ręce.

- Jak się mścić to z rozmachem. - mulatka zachichotała, zakładając ręce na klatkę piersiową.

Po wzięciu wiader i napełnieniu ich w łazience wodą do trzech czwartych pojemności, staliśmy już na korytarzu, a Klaus zaczął nam przydzielać pokoje.

- Okej. Ja idę do Bena, Vanya do Luthera, Allison do Diega, a ty Eight do Five.

Już miałam się z nim sprzeczać, ale po chwili uznałam, że wizja zdenerwowania bruneta wydaje się bardzo ciekawa.

- A więc, moje drogie do dzieła. - każdy z nas chwycił pojemnik z wodą. - Po wykonaniu roboty, zalecam jak najszybciej uciekać.

Ruszyliśmy pod przeznaczone nam sypialnie. Stanęłam pod drzwiami Five, a następnie teleportowałam się do środka. Przechyliłam głowę w jeden, a następnie bok, strzelając tym samym z karku i podeszłam do łóżka, na którym spał chłopak. Kołdra leżała praktycznie cała na podłodze, a on sam był całkowicie odkryty. Idealnie.

Podniosłam wiadro do góry, po czym je przechyliłam, wylewając z niego zawartość. Chłopak momentalnie zerwał się jak poparzony z łóżka, całkowicie zdezorientowany. Planowałam zrobić iluzję, żeby mnie nie zauważył, ale widząc jego minę nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się niekontrolowanie głośno śmiać.

- Kurwa, Eight! - złapałam się za bolący mnie od śmiechu brzuch. - Co ty sobie wyobrażasz?! - spojrzał na mnie ostro wnerwiony. On mnie zabije. Nie ma co. - Zabiję cię!

A nie mówiłam?

Zaczęłam brać głębsze oddechy, próbując się uspokoić.

- Masz za swoje. - powiedziałam, a potem usłyszałam krzyki Luthera i Diega, zmieszane ze sobą.

- O czym ty mówisz? - zapytał zdezorientowany, będąc nadal wściekły.

- O tym - podeszłam do niego, trzymając nadal wiadro w ręce. - Że następnym razem jak będziesz chciał zjeść moje muffinki, to zastanów się dwa razy. - ostatnią część zdania wyszeptałam mu do ucha, wyczuwając jak cały się spina. Znowu poczułam ten dziwny uścisk brzucha, ale go zignorowałam. Zwinnie założyłam mu pojemnik na głowę, po czym szybko teleportowałam się na korytarz, gdzie panowało niezłe zamieszanie.

Wszyscy kłócili się ze sobą podniesionymi głosami. Nie krzyczeli, żeby nikt nagle tu nie przyszedł, aby zobaczyć co się dzieje.

- Wy jesteście niezrównoważeni psychicznie! - powiedział głośno Diego.

- Nie no, nie przesadzaj. - zaśmiała się Allison. - Nie jest z nami, aż tak źle.

- To były tylko głupie babeczki! - Luther dołączył się do konwersacji, a ja nie chcąc się w to mieszać jeszcze bardziej, weszłam do swojego pokoju.

Time doesn't matter ~ Eight Hargreeves ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz