● House tour ●
Byłam zachwycona wystrojem wnętrz. Odkąd tylko przystąpiło się próg można było odczuć dość charakterystyczny i niezwykły klimat panujący w tym domu. Po chwili dostrzegłam kobietę o blond włosach spiętych w kok, która podążała w naszą stronę. Na jej ustach pomalowanych intensywnią czerwienią znajdował się piękny, serdeczny uśmiech. Mimowolnie ja też się uśmiechnęłam.
- Jak dobrze, że już jesteśc...- nie zdążyła dokończyć ponieważ rozległ się krzyk.
- Klaus, ty idioto! Oddaj mi moje noże! - średniego wzrostu chłopak, gonił bruneta z lokami. Klaus, jak to nazwał go pierwszy chłopak, śmiał się, próbując uciec przed właścicielem dwóch noży, ktore aktualnie znajdowały się w jego ręce - Nie będę ci tego powtarzał milion razy!
O mój Boże... przecież oni się zaraz pozabijają...
- Numerze 2! Numerze 4! Co tu się dzieje?! - zapytał Reggie a chłopcy zastygli w połowie ruchu i powolnie odkręcili głowy w kierunku mężczyzny.
- My... ja... to znaczy... Diego... - zaczął się gubić w swoich własnych słowach Klaus a ja popatrzyłam na nich trochę zdezorientowana i jednocześnie przestraszona zaistniałą sytuacją. Czy tutaj na co dzień ludzie tak biegają z nożami?
- Zabrał mi moje noże! - chłopak zwrócił się do kobiety w niebieskiej sukience.
Mam tylko nadzieję, że tu będzie przynajmniej jedna dziewczyna i że będę w stanie się z nią dogadać. Bo z sześcioma chłopakami może być ciężko...
- Numerze cztery w tej chwili masz oddać bratu jego własność. Zachowujecie się jak pięcioletnie dzieci! Niedopuszczalne. - powiedział chłodno.
- No dobrze, już dobrze... - wyszeptał loczek cicho, ale jednocześnie w taki sposób że można było go usłyszeć, po czym podał bratu noże.
- Dobrze, a teraz numerze cztery oprowadź numer osiem po akademii. A ty numerze dwa idź już do swojego pokoju. - Reggie powiedział stanowczo a wzrok obu moich rówieśników natrafił na mnie. Na ich twarzach było można dostrzec zaciekawienie.
- Oczywiście. - powiedzieli chórem.
- Grace, a ciebie prosiłbym na chwilę do mojego gabinetu. - "Ojciec" ruszył wraz z Grace w nieznanym mi kierunku, tym samym zostawiając nas samych w salonie. Klaus i Diego podeszli do mnie.
- Diego, miło mi. - brunet podał mi rękę.
- Eight. Z wzajemnością - uśmiechnęłam się szeroko. - Tylko błagam. Ostrożniej z tymi nożami. Nie za bardzo uśmiecha mi się nimi dostać.- na moje słowa chłopak uniósł końciki ust do góry.
- A jak masz na imię? W sensie oprócz numeru który dał ci ojciec.
- Po prostu mówcie do mnie Eight - nie za bardzo przepadałam za swoim imieniem, więc wolałam żeby po prostu mówili do mnie Eight. - Tak będzie najlepiej.
- W porząd..
- Hej! A ja jestem Klaus - chłopak odepchnął ramieniem brata, który zachwaiał się i omal nie przewrócił się na posadzkę, gdyby nie to że w ostatniej chwili złapał równowagę. Przekręcił oczami na zachowanie loczka. Klaus podał mi rękę, którą chwyciłam i potrząsnął nią energicznie, a następnie zamknął mnie w mocnym uścisku. - Zabaczysz na pewno ci się tu spodoba.

CZYTASZ
Time doesn't matter ~ Eight Hargreeves ~
Fanfiction"- Zamknij się lepiej, bo to ty teraz jesteś na przegranej pozycji - uniosłam jedną brew. - W każdej chwili mogę cię popchnąć i będziesz leżała na dole, wykrwawiając się na tej uliczce. - No coż. Dzięki Bogu, że w czerwonym mi do twarzy. Bedę przyna...