Nigdy was nie opuszczę.

53 3 0
                                    

-Megan... - Joe podszedł do mnie. 

-Tak? - patrzyłam w jego oczy.

-Wiemy, gdzie to więc chodźmy - wtrącił się Connor, a Joe wycofał się.

-Ale... - nie dał mi dokończyć, gdyż zaczął ciągnąć za sobą.

Biegiem ruszyliśmy do kanałów. Przy wejściu głaz był odsunięty, nie miałam już żadnych wątpliwości, to tam przebywa Rose. Miałam wrażenie, jakby ten korytarz nie miał końca. Bo jeśli mocno czegoś pragniemy, tym nasza droga do celu  staję się  dłuższa.

Nareszcie, byłam przy scenie. Wołałam dziewczynkę, ale nikt nie odpowiadał.

-Rozdzielmy się - zarządziłam, wszyscy się ze mną zgodzili. 

Każdy poszedł w swoją stronę, ja również szłam krętymi korytarzami, oczywiście z latarką włączoną w telefonie. Ujrzałam, jakieś dziwne światło ledwo widoczne. Udałam się w tamtym kierunku, stanełam dokładnie w promieniu patrząc w górę.  Zmarszczyłam brwi, ceglane ściany ciągnęły tworzyły tunel. Znajdowałam się na jej dnie. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy ale postanowiłam wspiąć się na górę. Wylaczając latarkę, na szczęście niektóre cegłówki wystawały, a więc mogłam na nich stawać. Kiedy doszłam do góry, ostrożnie wychyliłam się obserwując otoczenie. Znajdowałam się w jakieś piwnicy, wyszłam ze studni, kierując się w stronę schodów.

Dom był naprawdę stary, a każdy mój krok, sprawiał skrzypienie podłogi. Czułam się niepewnie, nigdy wcześniej nie byłam w tym domu.

-Rose?! - zawołałam, usłyszałam jakieś zduszone dźwięki. 

Szybko pobiegłam na górę, na końcu kortyatrza były uchylone drzwi. To z tego pokoju, dochodziły odgłosy.

-Rose - powiedziałam podbiegając do dziewczynki związana  i zaknbelowana,  siedziała na starym materacu.

Wyjełam jej szmatke z buzi.

-M-Megan... za tobą - załkała przerażona.

W tym momencie, drzwi głosno trzasneły. Obróciłam głową  i ujrzałam wyłaniającą się z cienia kobietę.

Była bardzo wysoka, miała rude włosy wpadajcie w czerwień postawione na boki. Jej twarz i strój...Wyglądała znajomo.

-Nareszcie się spotykamy - jej spojrzenie było przerażające.

-Kim ty jesteś? - wyprostowałam się.

Musiałam ochraniać Rose, ta kobieta nie miała dobrych intencji.

-Nazywam się Amanda, hahahaha - zaczeła się śmiać jak opętana.

Nagle poczułam jak lecę w bok, uderzając o ścianę. Skóra na policzku piekła, spojrzałam na nią spod włosów, które załoniły mi twarz.

-Żałosna córeczka Pennywisea! - wykrzyczała.

Kątem oka widziałam jak Rose, skuliła się. Podniosłam się a moim ciałem zawładnął dreszcz. Wtedy zdałam sobie sprawę skąd ją znam...O boże to, ta kobieta ze zdjęcia! Matka, moich braci...

-Ty, czego chcesz? - zapytałam.

-Ciebie - wysyczała. - Podobała ci się,  moja niespodzianka?

Analizowałam o co jej chodzi. I wtedy zrozumiałam...

-To byłaś ty? Zabiłaś tą kobietę! 

-Oczywiście, to był prezent. Chciałam cię miło przywitać - uśmiechnęła się krzywo.

-Bardzo dziękuję, za takie powitanie - warknełam skarkastycznie. 

JESTEM INNA NIŻ TY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz