Prawda, boli.

57 2 3
                                    

Piątek nadszedł bardzo szybko. Zniecierpliwiona czekałam na popołudnie. Chłopak  z zielonymi oczami, napisał mi smsa, o której mam być. Kompletnie nie wiem skąd ma mój numer telefonu. Patrzyłam na swój talerz, mocno wbijając widelec w kalafiora.

-Co ci zrobił, ten biedny kalafior? - zapytała Susanne.

Zmierzyłam ją zabójczym wzrokiem.

-Rozumiem, a moge wkońcu wiedzieć, czemu od czterech dni nie odzywasz się do nas? - kontytuowała kobieta.

To prawda, następnego dnia od rozmowy z chłopakiem, przestałam odzywać się do rodziców, Rose i Stelli.
Miałam przedziwne uczucie, że to czego dziś się dowiem, ma związek z nimi. Poruszyłam się niespokojnie na krześle.

-Nie mamy o czym rozmwiać - rzuciłam chłodno.

-Właśnie, że mamy!

Podskoczyłam wystraszona nagłym ruchem Susanny, kobieta rzuciła sztućcami o talerz. Pierwszy raz widziałam ją, tak wściekłą.

-Jesteś okropna, odkąd się obudziłaś ze śpiączki! Myślisz, że nam było łatwo?! Uważasz, że świat kręci się wokół ciebie? O nie moja droga, przez ciebie zaniedbaliśmy Rose, więc okaż trochę szacunku nam i siostrze!! - uderzyła ręka o stół. Patrzyła na mnie ze wściekłością.

-A wy ? Jaki wy macie szacunek do mnie?! - wstałam z krzesła. - Ja wiem, że coś ukrywacie przedemną, dowiem się co...

Ruszyłam do swojego pokoju, słyszalam jeszcze krzyki Susanny, żebym wrociła i tak dalej.  Nie miałam najmniejszej ochoty, na rozmowe z nią.

2 godziny później.

Ubrana w jeansy, bluzę i trampki, oraz worek, który zarzuciłam na plecy wyszłam z domu. Im bliżej byłam celu, tym serce biło mi szybciej.  Kiedy szłam już ścieżką, dostrzegłam chłopaka. Stał oparty o drzewo, podeszłam witając się z nim.

-Myślałem, że nie przyjdziesz - uśmiechnął się jedną stroną.

-Dlaczego niby? - zapytałam z uniesioną brwią.

-No wiesz różne rzeczy mogły sie wydarzyć.

-Yhym, jak masz na imię?

-Luke - rzucił.

Złapałam się za głowe, która mnie rozbolała. Jakieś przebłyski, przewijały mi się przed oczami.

-Wszystko dobrze ?

-Tak, to tylko chwilowy ból. Mam tak odkąd wyszłam ze szpitala. 

-Rozumiem, napewno chcesz wiedzieć prawdę?

-Tak! Mam już dosyć kłamstwa, wszyscy mnie okłamują... - pewność siebie jakiej dostałam, wypowiadając słowa ulotniła się, gdy tylko spojrzałam w zielone oczy.

Uśmiechnęłam się speszona, zagryzając wargę. Czułam się niezręcznie, kiedy wlepił we mnie spojrzenie. 

-Dobrze a więc, chodź za mną - chłopak wszedł w lasek. Zdziwiona poszłam za nim, trzymałam się z dystansem. Nie oszkujmy się,  kto normlany poszedłby z nieznajomym do lasu?  No tak... tylko JA  jestem na tyle głupia. 

Nagle las się skończył a my staliśmy na łące przy strumyku. Głowa znowu zabolała jednak zlekceważyłam ją. Luke usiadł na dużym kamieniu, i poklepał obok miejsce, abym usiadła.  Zrobiłam to, jednak denerwowałam się, że tak długo nic nie mówi.

-No powiesz mi, czy nie?

-Jesteś strasznie niecierpliwa co? - znowu mnie zbywał zmieniając temat.

JESTEM INNA NIŻ TY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz