Rozdzialik XX

59 2 0
                                    

Ale no czekajcie. Jakim cudem ja mam gorączkę? To przez ten dziwny sen? Eee nie, no nie, niemożliwe. Nie wierzę! Dobra spokojnie, wdech i wydech, już? Okey, dobra, w takim razie jeśli to tylko gorączka to trzeba mi ciepłej zupy, czosnku i cytryny.

- Cytryny? Po co ci cytryna? - zapytała blondynka.

Upss. Chyba powiedziałam to na głos.

- Tak tylko żartowałam, hehe

Podniosłam się troszku i widziałam jak Daria postawiła na stole talerze.

- Co robisz? - spytałam.

- No widzisz... - wyszła z kuchni nosiąc niewielki garnek, który umieściła na stole pomiędzy talerzami. - Zrobiłam rosół. A teraz wstawaj, siadaj i szamaj. Jutro są ostatnie zawody, więc musisz być na nich.

- Nie dam rady pójść, jeśli nadal gorączka będzie się utrzymywać - oświadczyłam wstając z kanapy, a lodowata ścierka znowu spadła z mojej głowy. Na głowie może było lepiej, bo powoli spadała mi gorączka, ale kolanach i na stopach nie było to takie przyjemne. - Zimneee!

- Opowiem to wnukom jeśli dożyje. Zimneee - próbowała odtworzyć moją mimikę, ale wybuchła śmiechem.

Razem się śmiałyśmy i spędziłyśmy całe popołudnie. Daria pomogła mi do końca zwalczyć gorączkę, zostawiła mi rosół w garnku, kupiła mi czosnek. Innymi słowy czułam się jakbym miała starszą siostrę, której nie mam, ale nie, że narzekam na Davida, ale on raczej nie miał ręki do takich rzeczy. Zwykle to James się mną opiekował kiedy chorowałam. W sumie to dawno go nie widziałam, na święta wysyła nam kartki z jakąś niedużą kwotą pieniędzy, można powiedzieć że to takie malutkie kieszonkowe, których wogóle nie wydawałam.
James był to stary przyjaciel rodziców, który nas przygarnął, kiedy nasi rodzice zginęli w katastrofie lotniczej. Dokładnie nie wiem jak to się stało, ale wtedy właśnie ja z Davidem byliśmy u Jamesa, aby pomieszkać z nim przez chwilę. Dopóki nie wrócą. Tak właśnie się stało, że James został naszym opiekunem. Ja miałam ledwo 8 lat, a David 12. Minęło już 8 lat od katastrofy. Kiedyś znalazłam list w śmietniku w gabinecie Jamesa był do mojej mamy. Chyba był to mega stary kawałek pogiętego papieru, bo data sięgała lat licealnych naszego opiekuna i mojej rodzicielki. Były tam tylko dwa słowa:

Kocham Cię

No więc, doszłam do wniosku, że James kochał kiedyś moją matkę albo nadal ją kocha. Nigdy nie miałam odwagi o to zapytać. Ale dobra.

Z moich myśli wyciągnęło mnie pukanie do drzwi. Daria już miała praktycznie wychodzić, ale otworzyła drzwi. Słyszałam jak zapraszała kogoś do wejścia.

Ja troszku byłam zajęta telefonem i nie zwracałam uwagi kto przyszedł.

- Akuku mała.
- Cześć młoda.

David zabrał mi telefon co sprawiło, że odchyliłam głowę na oparcie kanapy, a oni nade mną zawisneli. W sensie Michał i mój brat.

- Dziękujemy, że do nas zadzwoniłaś, lady Dario - Michał zrobił zalotne oczy.

Daria popatrzyła na mnie tak jakby mnie błagając, żebym go zabrała. Wybuchłam śmiechem.

- Daj spokój, ma chłopaka. Nic z tego ziomuś - powiedziałam, ledwo powstrzymując śmiech od tego kabaretu. - Ej a skąd ty miałaś do nich numer?

- To ja już chyba muszę iść narazie - pomachała i uciekła.

Napisałam jej wiadomość.

Emily:
- Dorwę cię jutro. Ja ci to mówię. 😈

Popatrzyłam na chłopaków. Wzruszyli ramionami i odłożyli zakupy.

- Co wy tam kupiliście? - podeszłam do kuchni.

- No artykuły spożywcze.

Patrzyłam jak rozpakowują wszystko z torby na zakupy i odrazu pakują do półek. Nagle zauważyłam, że pod ścianą leży jakąś duża torba, większa niż ta co właśnie chłopcy rozpakowywali.

- A to, co to jest? - wskazałam na czarną mega duża torbę z zawartością.

Meow... Meow...
Hades właśnie krzątał się między nogami chłopaków.

- Dav patrz, jakie czarny brzdąc - Michał wziął mojego kota w ramiona.

Przez dłuższą chwilę zachwycali się Hadesem niezwracając na mnie uwagi. Innymi słowy byłam zignorowana. Wrrr
Postanowiłam sama zajrzeć do środka torby.

- Jeśli chodzi o tą torbę, to była przed drzwiami. My tylko to wnieśliśmy - oznajmił David.

Ponownie zajęli się zwierzakiem. Zajrzałam do środka.
Była tam sucha karma dla kotów, miska dla kota, kuweta i żwirek. No i małe dodatki dla Hadesa takie jak mechaniczna mysz. Co mnie rozwaliło.
Kiedy chłopcy cofnęli się w rozwoju ja przygotowałam kuwetę, wsypałam żwirek, do miski wsypałam troszku karmy i mleko.
Dziwne  przetrzepałam całą torbę, ale żadnej karteczki nie było, to nie podobne do Thomasa. A może jednak to nie od niego. Może jednak, nie będę o tym myśleć.

"Dobra to chyba już troszku za długo trwa." Popatrzyłam na 20 latków.
Wzięłam mój ulubiony wazon (od Michała) i weszłam do kuchni.

- Mam wazon i nie zawaham się go użyć! Odstawcie mojego kota na ziemię. Jeśli tego nie zrobicie, będę zmuszona to w was rzucić! - powiedziałam ostrzegającym tonem co zamurowało chłopaków.

Hejka
Miłego dnia/wieczorku/nocki
Do zobaczenia kociaki 💕🙊

Miłość W WiadomościachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz