Rozdział 10

154 11 0
                                    

-Już ci mówiłem, opiekowanie się tobą to sama przyjemność. - i znowu pocałował mnie w czubek głowy.

On sobie chyba za bardzo pozwala. Ale podoba mi się to. To prawda, że wolałabym być teraz sama, ale przy nim nie myślę o moim ukochanym i mogę się uspokoić. Po paru minutach chłopak znowu zaczął rozmowę.

-Co chcesz na śniadanie? - spytał wstając z łóżka.

-Coś słodkiego. - powiedziałam zmęczonym głosem a chłopak się zaśmiał.

-Co tak niezdrowe? - uśmiechnął się i spojrzał na mnie swoim przenikliwym wzrokiem. - A co dokładniej?

-Zaskocz mnie. - powiedziałam a chłopak otworzył drzwi, żeby wyjść.

-No dobrze, to ja idę. - zaśmiał się i wyszedł.

Tylko dlaczego on poszedł do Wielkiej Sali? Przez ten cały czas śniadanie, obiad i kolacja leżały na stoliku po moim przebudzeniu. Czyli to on chodził mi po śniadanie? Malfoy chodził dzień w dzień po moje śniadanie, obiad i kolację? W sumie to nie dziwię się, że tego nie zauważyłam bo przecież ja cały czas śpię.

Ciekawe czy drzwi są zamknięte zaklęciem. Podejdę i sprawdzę. A co jeśli nie? Jeśli nie to będę mogła stąd wyjść.

Wstałam, owinęłam się kołdrą i podeszłam do drzwi. Złapałam za klamkę i się zawahałam. W końcu nacisnęłam i okazało się, że drzwi są zamknięte zaklęciem. Czemu on nie chce, żebym stąd wyszła? Ja chce zobaczyć się z Astorią i z Blaise'em. Muszę z nim porozmawiać. Ja nie mogę ciągle tu siedzieć. To prawda, że jestem załamana ale chce ich zobaczyć.

Trochę się zamyśliłam, aż poczułam że klamka którą trzymam jest trzymana z drugiej strony. Odskoczyłam od drzwi i skierowałam się w stronę łazienki. Do pokoju wszedł Malfoy z tacą w rękach. Nic nie powiedziałam tylko weszłam do pomieszczenia. Spojrzałam w lustro i się przeraziłam.

Co to jest?

Czy ja tak wyglądam? Przecież ja jestem bledsza niż Malfoy. Jak on może na mnie patrzeć. Jakoś wcześniej nie zwracałam uwagi na stan mojej twarzy, bo do łazienki wchodziłam tylko po to żeby się umyć.

W końcu po dłuższym przyglądaniu się sobie wyszłam.

Kiedy popchnęłam drzwi poczułam opór. Okazało się, że za drzwiami stał blondyn i wyglądał tak jakby mnie pilnował.

Co on sobie myśli? Że się w kiblu spuszczę?

-Wszystko w porządku Alice? - przecież miał do mnie mówić po nazwisku, ale niech mu już będzie, w końcu opiekowanie się mną nie jest proste, a skoro mówienie do mnie po imieniu sprawia, że jest mu łatwiej no to spoko.

-Tak, jest okej. - powiedziałam idąc do łóżka. - Kiedy będę mogła wrócić do swojego dormitorium? - zapytałam wciągając katar nosem.

-Jak poczujesz się lepiej. - powiedział układając poduszki pode mną.

-Czyli nigdy? - zaśmiałam się pociągając nosem. - Wytłumacz mi... dlaczego ty się mną opiekujesz, a nie na przykład Astoria albo mój brat?

-Jesteś strasznie ciekawska. - zaśmiał się i wziął głęboki wdech. - Kiedy wybiegłaś do... do... - zająknął się. Pewnie nie wie czy może powiedzieć przy mnie jego imię. Spoko i tak już wyczerpałam limit moich łez.

-Cedric'a?

-Tak, właśnie tak. To ja wtedy pobiegłem za tobą i dyrektor powiedział, że mam cie zabrać...

-Ale czemu właśnie tu mnie przyniosłeś a nie do mojego dormitorium? - ciągle dopytywałam. Można powiedzieć, że testowałam cierpliwość blondyna i muszę przyznać, że spisał się na medal.

Niepewna Miłość ~ Draco Malfoy                                     [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz