3.

2.6K 292 338
                                    

Hermiona w nerwach wybiegła z domu i aportowała się do pierwszego miejsca, jakie przyszło jej na myśl. Po tym, jak Ron nie wrócił do Nory na noc, była pewna, że jak to on, siedzi teraz z Harrym i w najlepszym wypadku śpi na kacu.
Szybko zapukała do drzwi, które chwilę później otworzyła Luna.

- Co tak wcześnie, Hermiono? - Lovegood uśmiechnęła się przyjacielsko. - Są w salonie - dodała pod wpływem zniecierpliwionego wzroku przyjaciółki.

Hermiona wyminęła ją w drzwiach, szybkim krokiem zmierzając do wskazanego pomieszczenia. Ron i Harry spali rozwaleni na całej kanapie. Na stoliku wciąż leżała ostatnia butelka po Ognistej Whisky, której Luna nie zdążyła jeszcze sprzątnąć.

Hermiona bez zastanowienia zabrała z fotela poduszkę i z całej siły rzuciła nią w Rona, chociaż trafiła centralnie w głowy ich obu - spali w naprawdę dziwnej pozycji.

- Ronald! - wrzasnęła, kiedy Weasley leniwie otworzył oczy.

- Ciszej, kobieto - Ron złapał się za głowę, niemrawo próbując usiąść. - Zaraz łeb mi pęknie. Chcesz, żeby nasze dziecko wychowywało się bez ojca?

- Jeśli jego ojcem ma być taki alkoholik jak ty, to sama przyczynię się do tego, żeby go nie miał!

- Ja wcale nie jestem alkoholikiem. Poza tym mieliśmy co opijać, prawda, Harry? - trącił go łokciem.

- Co? - zapytał zdezorientowany. - Tak, tak - pokiwał głową, kiedy dotarł do niego sens słów Rona.

- Wstawaj, Ronald - zarządziła Hermiona.

Dziewczyna złapała go za ramię i nie przejmując się tym, że Ron niebezpiecznie się zachwiał, kiedy zmusiła go do wstania, pociągnęła go za sobą na korytarz.

- Żegnaj, przyjacielu! - krzyknął jeszcze Ron, zanim Hermiona wypchnęła go za drzwi. - Jeśli coś mi się stanie, zajmij się moim dzieckiem!

Harry skrzywił się mocno, kiedy usłyszał głośny trzask drzwi. Chyba trochę przesadzili z alkoholem, bo nie dość, że kompletnie ostatniej nocy nie pamiętał, to jeszcze przez ból głowy ciężko było mu chociażby usiąść.
Mimo to szybko dotarł do niego powód tego całego świętowania. Szybko zerwał się na nogi, czego równie prędko pożałował. Zachwiał się, wpadając na Lunę. Dziewczyna przytrzymała go, dopóki nie odzyskał równowagi.

- Harry, gdzie ty się wybierasz w takim stanie? - zapytała, kiedy Potter powoli ruszył do wyjścia.

- Do Snape'a - odparł, jakby to było coś oczywistego. Musiał mu przecież podziękować, a na trzeźwo na pewno się nie odważy.

- Przecież on jeszcze śpi! - zawołała, a Harry zatrzymał się w drzwiach.

- Zło nigdy nie śpi - stwierdził, kręcąc głową.

Nigdy nie sądził, że aportacja sprawi mu kiedyś taki problem. Samo skupienie się na miejscu, w którym chciał się pojawić, zajęło mu dobre kilka minut. Szum w uszach podczas teleportacji tylko pogorszył sprawę, przez co poleciał na twarz na ziemię, kiedy tylko pojawił się przed Hogwartem. Miał szczęście, że uczniowie prawdopodobnie byli jeszcze w łóżkach w swoich dormitoriach. Wolnym korkiem dotarł do lochów. Zapukał do drzwi pracowni Snape'a i nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka.

- Dzień dobry, profesorze - przywitał się cicho.

Nauczyciel opierał się właśnie o blat, czytając jakąś grubą księgę. Obok niego warzył się eliksir o dość przyjemnym zapachu.

- Jesteś pijany, Potter - stwierdził od razu Severus.

- Dlaczego pan tak myśli? - zapytał z dość mało inteligentnym wyrazem twarzy.

Eridanus || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz