Drobne światełko "spadło" z nieboskłonu, odbijając się w szkiełku okularów Harry'ego, który uśmiechnął się pod nosem. Jeśli wierzyć jego pewnej znajomej, właśnie spełniło się czyjeś marzenie. Choć, biorąc po uwagę ile nawet najdrobniejszych marzeń swoich i Dracona weszło dziś w życie, w którymś miejscu na świecie musiał trwać właśnie prawdziwy deszcz takich gwiazd. Harry'emu nawet było szkoda tych ludzi, którzy z pewnością myśleli, że czeka ich los dinozaurów.
Biorąc po uwagę położenie Księżyca, niedługo miało zacząć się rozjaśniać. To nie przeszkadzało jednak Harry'emu w wylegiwaniu się na trawie i wpatrywaniu tak wysoko i daleko, jak tylko się dało. Lubił to robić.
Poczuł ciężar na ramieniu, toteż zerknął kątem oka na Malfoya i objął go ręką dotychczas splecioną z drugą pod głową. Draco przycisnął twarz do jego szyi, czując jego rześki zapach, ze słabo wyczuwalną, słodką nutą - ponoć prezent od Granger. Zawsze kojarzył się blondynowi z pomarańczami. Nawet jeśli ten zapach prawdopodobnie nic z pomarańczami nie miał wspólnego, a Draco nie znosił tych cytrusów tak bardzo jak kawy. Na Harrym nawet mu się podobał.
- O czym tak myślisz? - zapytał Malfoy, muskając wargami oliwkową skórę szyi okularnika, nim przechylił delikatnie głowę i sam wbił wzrok w niebo.
- O Me... - zaczął bez namysłu Harry, ale urwał tak szybko, jak zorientował się, co chciał powiedzieć. Fakt faktem, nigdy nie powiedział Draconowi o Melanie, z którą, jakby nie patrzeć, poszedł kiedyś na randkę. Może i nic takiego się nie stało, ale podejrzewał, że Malfoy nie byłby zachwycony. Poza tym, chyba się wstydził, toteż od razu się poprawił, rzucając pierwsze, co przyszło mu na myśl: - meduzach.
- Jesteś głupi - stwierdził momentalnie Draco. Harry w życiu nie powiedziałby tego na głos, ale przyznał mu rację.
- Bo mam wyobraźnię i widzę na niebie meduzy?
- Bo próbujesz mnie okłamać i to w czymś tak mało ważnym.
- Ja nie... - spróbował wymówić się Harry, przeklinając w duchu samego siebie. Malfoy jednak wciął mu się w środek zdania, przewracając oczami:
- Kłamiesz, Potter.
- Nawet nic nie zdążyłem powiedzieć! Skąd możesz to wiedzieć?
Draco już nie odpowiedział, ale w miarę możliwości wzruszył ramionami. Nieciężko było zauważyć, że taka głupota trochę zepsuła mu humor. Harry, chcąc z powrotem wprowadzić zupełnie luźną atmosferę, wziął jego dłoń w swoją i wskazał jakiś punkt wysoko nad nimi.
- Widzisz? - zagadnął, "obrysowując" na niebie jakiś kształt. - To Erydan. Symbolizuje zwycięstwo.
- Z tego, co pamiętam, to również przegraną i śmierć.
Pesymista.
- Może kiedyś, tak - przytaknął Harry i mimo pytającego spojrzenia Malfoya, nie miał zamiaru niczego dodawać. Kiedy mówił, że poruszy dla niego niebo i ziemię, naprawdę miał to na myśli. - A tam - dodał po chwili, wskazując kolejne miejsce, czym wywołał szczere zdziwienie Dracona - to jest gwiazdozbiór Smoka.
- Skąd to wiesz?
Malfoy doskonale znał to spojrzenie, jakie rzucił mu Harry sekundę przed tym, jak wzruszył ramionami i wyjaśnił:
- Meduzy mi powiedziały.
I Draco nic nie mógł poradzić na to, że parsknął śmiechem. Harry odwrócił ku niemu twarz, nawet jeśli zobaczył tylko łaskoczące go po twarzy białe pasemka. Musiał się upewnić, że jego winy w postaci drobnego kłamstewka zostały odpuszczone. Chyba można powiedzieć, że tak.
CZYTASZ
Eridanus || drarry
FanfictionDruga część Zmiany stron - jeśli nie czytał*ś, radzę od tego zacząć, bo możesz mieć problemy ze zrozumieniem. "Ludzie, Harry, z miłości robią różne rzeczy. Muszą jednak pamiętać, aby na końcu drogi nie spotkać samej nienawiści". Wojna się skończyła...