- Co ty robisz?
Kompletnie nieprzejęty tym, że chwilę temu zatrzasnął najlepszym przyjaciołom drzwi przed nosem, nie miał pojęcia, co tak przestraszyło go w widoku siedzącego na krańcu materaca Dracona z zamiarem wstania. Swoje zmartwienie szybko usprawiedliwił jednak faktem, że blondyn prawie niezauważalnie trząsł się z zimna. A przynajmniej tak Harry podejrzewał, bo w pomieszczeniu było raczej ciepło.
- Mówiłeś, że to Grimmauld Place. Chcę zobaczyć, ile się zmieniło.
Harry puścił to wyjaśnienie mimo uszu, będąc zajętym powiększaniem przerzuconego przed oparcie krzesła swetra.
- To chyba nie jest... - zaczął niepewnie Draco, odbierając od Harry'ego materiał.
- Sweter od pani Weasley, tak. Chciała dać ci go po wojnie, zaprosić na święta, kiedy wszytko się już unormuje. To taki jej zwyczaj. Chciała ci tak podziękować za wszytko, co dla mnie zrobiłeś.
- Czyli wszyscy wiedzą już... o wszystkim?
- Nie. Niewiele osób zwróciło na mnie uwagę, kiedy... Nie chcę o tym rozmawiać.
- Będę w tym wyglądał jak kretyn - wrócił do poprzedniej myśli.
- Jeśli poprawi ci to humor, też ubiorę taki sweter, bo mam ich kilka. Też będę wyglądał jak "kretyn" - zrobił cudzysłów w powietrzu.
- Ty zawsze tak wyglądasz, więc to marne pocieszenie.
- Widzę, że już czujesz się lepiej niż myślałem - uśmiechnął się lekko, podając blondynowi rękę, gdy ten się zachwiał. Widząc, jak mocno zaciska palce na pościeli, zmartwiony usiadł obok. - Wszytko w porządku? Źle się czujesz?
- Uspokój się - przerwał mu Draco, wymuszając lekki uśmiech. - Nic mi nie jest. Po prostu, jak się okazuje, bycie martwym jest dość męczące.
Gdy Harry nie uznał tego za zabawne w najmniejszym stopniu, sam zrezygnował z nikłego uśmiechu. Bez zbędnych kłótni, założył ten okropny sweter.
- Znowu stłukłeś okulary? - zapytał, chcąc zmienić temat.
Sięgnął po różdżkę, żeby naprawić je swoim starym zwyczajem, ale szybko zauważył, że nie ma jej przy sobie. Zanim jednak zdążył dokładnie się rozejrzeć, Harry już mu ją podawał - leżała na regale właściwie od dnia, w którym straciła swojego właściciela. Z różdżką w kieszeni poczuł się znacznie pewniej, co nie umknęło Harry'emu.
Spróbował wstać, ale szybko zakręciło mu się w głowie. Przewrócił oczami na zmartwione spojrzenie Harry'ego. Nie znosił, kiedy ktoś patrzył na niego w ten sposób.
- Potrafię chodzić, Potter - rzucił, kiedy Harry podał mu rękę. Harry nie miał nic przeciwko, że użył jego nazwiska - wręcz przeciwnie, to, że wracał do swoich starych zwyczajów, świadczyło o mijającej dezorientacji.
- Chciałem tylko... - cofnął się speszony. - Nie ważne, rozumiem.
Draco przeklął się w myślach za swoją gwałtowną reakcję, zwłaszcza, że chyba pomylił się co do intencji Pottera. Zamknął jego dłoń w swojej z niemym "przepraszam", bo do właściwego przeproszenia było mu daleko.
Mroczki przed oczami po zwyczajnym wstaniu może i były niepokojące, ale nie zwrócił na nie większej uwagi, zwłaszcza, że szybko minęły. Po krótkim zastanowieniu rozpoznał w pomieszczeniu pokój Syriusza - bez mnóstwa plakatów i znacznie odnowiony nie przypominał już za bardzo starej sypialni Blacka. Szczególnie zainteresowało go niewielkie stworzonko, z ciekawością wpatrujące się w niego z klatki stojącej na biurku.
CZYTASZ
Eridanus || drarry
FanfictionDruga część Zmiany stron - jeśli nie czytał*ś, radzę od tego zacząć, bo możesz mieć problemy ze zrozumieniem. "Ludzie, Harry, z miłości robią różne rzeczy. Muszą jednak pamiętać, aby na końcu drogi nie spotkać samej nienawiści". Wojna się skończyła...