Harry nie rozstawał się z Czarną Różdżką nawet na chwilę. Może to głupie, ale był pewny, że ze swoim usposobieniem był w stanie ją zgubić.
Jego entuzjazm związany ze zdobyciem drugiego Insygnia szybko został jednak ostudzony. Kiedy przed południem wrócił do mieszkania, Luny już nie było. Zostawiła tylko krótki liścik z informacją, że musiała odwiedzić ojca i wróci za dwa dni.
Było to równoznaczne z tym, że Harry nie miał komu się wygadać, a pisanie listu o, jakby nie było, kradzieży Czarnej Różdżki też nie wydawało mu się zbyt odpowiednie i bezpieczne - być może przez stary nawyk z czasów wojny. W efekcie szybko zaczął zastanawiać się nad tym, w jaki sposób może odzyskać kamień wskrzeszenia. I równie szybko doszedł do wniosku, że było to niewykonalne.Zawsze najpierw coś robił, później myślał - chociaż teraz wątpił, żeby cokolwiek myślał, gubiąc trzeci z Insygniów w Zakazanym Lesie. Merlinie, jak można być tak lekkomyślnym?
Starał się nie myśleć o chwilowej bezradności. Dwa dni później, jeszcze przed powrotem Luny, dostał sowę od kapitana jego drużyny quidditcha - przegapił trening. Harry za bardzo się tym jednak nie przejął, mając na głowie o niebo ważniejsze sprawy.
Myślał, że kiedy Luna wróci, poczuje się lepiej. Stało się jednak całkiem odwrotnie. Podczas dokładnego wyjaśniania jej, co się wydarzyło, zdał sobie sprawę z beznadziejności sytuacji.Luna najwyraźniej nie podzielała jego stanu graniczącego z załamaniem - cały czas lekko się uśmiechała, na widok czego Harry miał ochotę krzyczeć z bezsilności.
- Jak mam znaleźć niewielki kamyczek w środku Zakazanego Lasu? - jęknął prawie pozbawiony nadziei.
- Niuchacz - odparła od razu Luna.
- Luna, przepraszam, ale naprawdę nie mam teraz nastroju na bajeczki o nieistniejących stworzeniach - spojrzał na nią z wyrzutem.
- Niuchacze naprawdę istnieją. Hagrid nie mówił wam o nich na opiece nad magicznymi stworzeniami? Są w materiale na czwartym roku.
- Może i o nich wspominał. Najwyraźniej nie słuchałem. Co to ma do rzeczy?
- Niuchacze uwielbiają cenne przedmioty i potrafią z łatwością je znajdywać. Gobliny wykorzystują je do szukania ukrytych skarbów. Nie wiem, czy poradziłby sobie w Zakazanym Lesie, ale coś tak niezwykłego jak jeden z Insygniów Śmierci chyba musiał zostawić po sobie jakiś ślad. Chyba warto spróbować, prawda?
Harry uniósł lekko brwi. Był sceptycznie nastawiony co do tego pomysłu, ale kiedy pomyślał, jak bardzo wszytko by się zmieniło, gdyby się udało - lekko się uśmiechnął.
- Co ja bym bez ciebie zrobił, Luna.
****
Pierwszym krokiem w zdobyciu niuchacza miało być dokładne rozglądnięcie się po Pokątnej. Nie żeby były jakieś dalsze kroki. To po prostu było pierwsze, co jemu i Lunie przyszło do głowy - chociaż nawet ona musiała przyznać, że nigdy nie widziała za żadną szklaną witryną sklepu niuchacza.
Harry wyszedł z domu jeszcze przed południem. Długie godziny przemierzał alejki pełne czarodziejów i czarownic. Czas jednak mu się nie dłużył, a o krótkiej przerwie nawet nie myślał, pewnie przez narastającą determinację. Nie miał zamiaru wracać do mieszkania bez niuchacza.
Jeszcze poprzedniej nocy pożyczył od Luny księgę o magicznych stworzeniach. Postarał się dokładnie wszystko zapamiętać, a szczególnie opis wyglądu zwierzątka.
Zepchnięty w głąb pamięci strach o ponowną bezsilność nie pozwolił mu skończyć poszukiwać nawet, gdy wyszedł z ostatniego sklepu ze zwierzętami na Pokątnej - oczywiście z przeczącą odpowiedzią sprzedawcy i zdziwionym wzrokiem wbitym w niego na pytanie o niuchacze. Skręcił więc na Nokturn. Tam różni szemrani czarodzieje sprzedawali naprawdę dziwne i pewnie równie niebezpieczne rzeczy - ale dlaczego wśród nich miałoby zabraknąć niuchacza, skoro wszyscy na pytanie o niego robili miny, jakby Harry zdradził im chęć kupienia płaszcza Voldemorta?
CZYTASZ
Eridanus || drarry
FanfictionDruga część Zmiany stron - jeśli nie czytał*ś, radzę od tego zacząć, bo możesz mieć problemy ze zrozumieniem. "Ludzie, Harry, z miłości robią różne rzeczy. Muszą jednak pamiętać, aby na końcu drogi nie spotkać samej nienawiści". Wojna się skończyła...