33. cz. I

1.3K 123 93
                                    

Okej, nie wiem, czy tego nie przesłodziłam, ale długo zbierało mi się na typowo uroczy rozdział, w którym zbyt wiele się raczej nie dzieje. Chyba można uznać, że po wszystkim, przez co ich przeprowadziłam, należy im się taki.

Trochę nie doceniłam długości tego rozdziału i zamiast dwóch jego części, wyszły trzy. Pozostałe dwie wrzucę za kilka godzin.

Poza tym został nam już tylko epilog. Cóż, miłego czytania.

**


Przegadali całą noc o wszystkim, co się wydarzyło. Więc kiedy powiedzieli sobie "dobranoc", w większości domów padało już raczej "dzień dobry".

Gdy Draco się obudził, było już popołudnie, a po Harrym nie było ani śladu, co zdarzało się raczej rzadko. Blondyn właściwie nie pamiętał, kiedy ostatnio otwierając oczy, nie zobaczył tuż obok jego pogrążonej w spokojnym śnie twarzy. Nie żeby budzenie się Harry'ego bez Malfoya u boku było czymś częstym.
No, może pomijając ten nieszczęsny dzień urodzin Harry'ego, na czego wspomnienie Draco od razu poczuł, jak temperatura w pomieszczeniu podskoczyła.

Mimo wszystko zmęczony znowu przymknął powieki, nawet nie podnosząc się z poduszek.

Złość piękności szkodzi, a Potter na pewno nie ryzykowałby powtórki z rozrywki z trzydziestego pierwszego lipca.

Zwłaszcza, że minęło może kilka sekund, gdy Draco usłyszał szybkie kroki na schodach. Trochę nieświadomie zaczął stukać palcami o materac, może w rytm jakiejś melodii, której przez miękkość koca i tak nie było słychać. Harry robił to tak często, że w końcu stało się to również jego odruchem.

Niechętnie podniósł się do siadu, kiedy ktoś szarpnął za klamkę, a w następnej sekundzie do pokoju wpadł Harry. Lekko zdyszany, jakby liczył, że zdąży, zanim jeszcze Draco się obudzi.

- Byłem w Norze - oznajmił na uniesione brwi blondyna. Odłożył pod ścianę zarzucony na ramię plecak, który, Draco był pewien, że jest wypchany słynną tartą Molly.

Poniekąd miał nawet rację, chociaż w torbie Harry'ego znajdowało się również wiele innych przygotowań do tej ich randki, przez którą ani na sekundę nie zmrużył tej nocy, czy w tym przypadku dnia, oka. Merlinie, na co on się porwał?

Co prawda, potrafił gotować, chociaż szczerze nie znosił, a Molly z radością postanowiła go poratować. Nie miał pojęcia, czego Draco spodziewał się po tym wyjściu, więc niezbyt uśmiechało mu się iść gdziekolwiek z pustymi rękami.

Ostatecznie Malfoy planował jego urodziny kilka tygodni, a on wymyślił coś na poczekaniu w parę godzin!

- Tak wcześnie? - odmruknął blondyn, przecierając twarz dłońmi. Harry uśmiechnął się pobłażliwie, nim usiadł na krańcu materaca.

- Dochodzi szósta, Draco - sprostował, poprawiając dłońmi roztrzepane tlenione pasemka. Cóż, chyba tylko pogorszył sprawę. - Po południu.

Harry nachylił się do krótkiego pocałunku, ale od razu poczuł chłodny dotyk na karku, poszerzający uśmiech na jego twarzy i niepozwalający mu się odsunąć. Może ostatnio nie miał zbyt wielu powodów do radości, ale tego jednego dnia w jego głowie obowiązywała tylko jedna zasada: przeszłość to nic, o czym warto by było myśleć.

Draco czuł smak czekolady na jego ustach. Najpewniej dokończył swoje kakao jeszcze na schodach, ale mimo to na półce wylądował kubek z wciąż parującą herbatą. To nawet miłe, kiedy ktoś, kto nie jest skrzatem domowym, bezinteresownie zrobi ci herbatę, żebyś nie musiał się fatygować i wstawać z ciepłego łóżka.

Eridanus || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz