Minęło kilka godzin, a nawet przez zamknięte drzwi pokoju Harry'ego dochodził stłumiony śmiech i rozmowy. Dobrze, że i tak nie miał zamiaru tej nocy spać.
Było już po północy, kiedy usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi, a Luna w swoich zwyczajowych podskokach weszła do jego pokoju.
- Poszedł już? - zapytał, nawet nie podnosząc głowy z poduszek.
- Trochę się zagadaliśmy - usiadła obok niego na łóżku, co było równoznaczne z tym, że zapowiadała się dłuższa rozmowa.
- Podoba ci się? - spytał bez większego zainteresowania. - Wiesz, nie codziennie masz okazję porozmawiać z kimś o narglach i karko-ptakach, czy jakkolwiek się one nazywały.
- Dirikrak - poprawiła go Luna. - Jest bardzo miły - stwierdziła w odpowiedzi na pytanie. - Nie miej mi tego za złe - dodała, kiedy Harry przewrócił oczami. - Neville i Draco na pewno chcieliby, żebyśmy byli szczęśliwi. Przecież widzisz, że nas oboje to dobija.
- Nie mam ci tego za złe. Śmierć Neville'a wcale nie znaczy, że już nigdy nie możesz być szczęśliwa. Ja po prostu tak nie potrafię - odwrócił się do niej plecami, chowając twarz w poduszce z nadzieją, że Luna uzna to za dobry moment na zakończenie tej rozmowy.
- Harry, minęło sześć lat. Mi też jest ciężko, ale nie uważasz, że czas w końcu coś z tym zrobić? To nic złego, chociaż wiem, że tak myślisz. Trzeba cieszyć się życiem, dopóki mamy na to czas. Zamykanie się przed światem naprawdę nie pomoże. Obiecałam ci pomóc i to zrobię, nie ważne, jaką decyzję podejmiesz, ale może musisz po prostu ruszyć się z miejsca? Mam nadzieję, że zrozumiesz.
- Nie potrafię - powtórzył.
- To całkiem urocze - stwierdziła, zanim cicho zamknęła za sobą drzwi.
****
Noc bez zmrużenia oka nie była niczym nowym. Ta jednak była gorsza od innych. Cały czas miał w głowie słowa Luny. Tylko, że jej łatwo było mówić - nie spędziła sześciu lat na nienawidzeniu Neville'a, żeby później móc spędzić z nim tylko głupie kilka miesięcy.
Bił się ze sobą całą noc. Wciąż go kochał? Wizja odzyskania go była cudowna, ale sam już zapomniał, jak to jest.
Przecież to nic złego.
Jednocześnie nie potrafił sobie wyobrazić siebie z kimś innym. Może to tylko wina przyzwyczajania. Albo wciąż miał na jego punkcie obsesję i powinien próbować odnaleźć kamień wskrzeszenia.
Kiedy sfrustrowany po raz kolejny odwrócił się na drugi bok, słońce było już wysoko na niebie. Z głośnym westchnieniem powoli się ubrał. Dostrzegając pelerynę niewidkę zwiniętą na szafce... wrzucił ją do szuflady, razem z Czarną Różdżką, do tej pory ciągle trzymaną przy sobie. Zbiegł po schodach, mając nadzieję nie spotkać Luny - nie miał ochoty z nią rozmawiać. Przez nią miał taki mętlik w głowie, że nie potrafił się na niczym skupić, przez co jego ubranie musiało być jeszcze bardziej zaniedbane niż zwykle.
- Harry, gdzie idziesz? - Luna wychyliła się z salonu.
- Do Dziurawego Kotła. Spokojnie, tylko na kremowe piwo - dodał, dostrzegając wystraszone spojrzenie Luny. - Muszę coś przemyśleć.
W Dziurawym Kotle jak zwykle o tej porze nie było zbyt dużego ruchu. Kilka osób przy barze z Prorokiem w ręku wystarczyło, żeby Harry nabrał ochoty zapaść się pod ziemię i w efekcie zająć miejsce przy najbardziej oddalonym stoliku - ludzie chyba nigdy nie zapamiętają, że nie ma ochoty na rozdawanie autografów i znoszenie ciekawskich spojrzeń.
Z cichych kroków wywnioskował, że do stolika podeszła kelnerka - mruknął coś o kremowym piwie, nawet nie podnosząc na nią wzroku i mając nadzieję, że zrozumie. Z głośnym westchnieniem odchylił się w tył na krześle.
CZYTASZ
Eridanus || drarry
FanfictionDruga część Zmiany stron - jeśli nie czytał*ś, radzę od tego zacząć, bo możesz mieć problemy ze zrozumieniem. "Ludzie, Harry, z miłości robią różne rzeczy. Muszą jednak pamiętać, aby na końcu drogi nie spotkać samej nienawiści". Wojna się skończyła...