9.

2.1K 237 171
                                    

- Ty w ogóle spałeś?

Harry poderwał głowę znad książki. Skrzywił się na sam widok około pięćdziesięciu stron, których do rana nie zdążył jeszcze przeczytać. Chyba nigdy nie zrozumie astronomii, a to, że każde zdanie czytał po kilka razy, żeby i tak nic z niego nie zrozumieć, było najlepszym tego dowodem. I sądząc po spisie treści ostatnich stron, na których czytanie zdecydowanie nie miał już siły, o konstelacji Eridanusa nie było tam ani słowa. Zaczął się nawet zastanawiać, czy nie pomylił nazwy.

Księga o centaurach okazała się dużo bardziej zrozumiała. Zainteresował go tylko jeden fragment - mimo że same nie posiadają magicznych mocy, doskonale potrafią ją wyczuwać*, co teoretycznie mogło znaczyć, że kamień wskrzeszenia naprawdę trafił w ich ręce.

* Wymyślone przeze mnie na potrzeby ff.

- Czytałem - odparł, na co Ron przewrócił oczami.

- Niedługo pomylę cię z Hermioną - stwierdził, przyglądając się okładce księgi. - Astronomia? Poważnie?

- Mam to od Luny - wzruszył ramionami. - Jej ojciec pisze artykuł do Żonglera o rzadkim gwiazdozbiorze. Nie mogą znaleźć o nim za wielu informacji, więc poprosili mnie o pomoc.

- Co to za gwiazdozbiór? - Ron spróbował wstać, z czego szybko zrezygnował, gdy rana na brzuchu dała o sobie znać. - Nie żebym sam się na tym znał.

- Eridanus, czy jakoś tak.

- Nawet mieszkając z Hermioną pod jednym dachem o nim nie słyszałem. Nigdy nie przepadała za astronomią. Wybacz, Harry, ale nie znam nikogo, kto lubiłby wgapiać się całymi nocami w gwiazdy.

Książka zsunęła mu się z kolan na podłogę, kiedy nieświadomie ją wypuścił. Merlinie, znał taką osobę. Nie za bardzo uśmiechało mu się jednak odwiedzać ją w Dziurawym Kotle po swojej ostatniej ucieczce. Nie będzie w stanie spojrzeć Melanie w oczy, a co dopiero poprosić o pomoc.

- Co to było? - Ron aż podskoczył, słysząc głośny trzask dochodzący z piętra.

- To tylko niuchacz. Pewnie jest głodny.

- Od kiedy hodujesz niuchacze?

- Jest Luny. Opiekuję się nim podczas jej nieobecności.

Ron skinął głową, a Harry ruszył na piętro - wolał nie zagłodzić tego niuchacza. Zwierzę zajęło się jedzeniem, podczas gdy on znalazł w szafie ubrania, które powinny pasować na Rona.

- Dzięki - Weasley, krzywiąc się przy tym lekko, niezdarnie założył zielony sweter. - Chyba powinienem się zbierać.

- Żartujesz? Dasz w ogóle radę wstać?

Ron wyciągnął dłoń w jego kierunku, wbijając w Harry'ego proszący wzrok. Potter przewrócił oczami, ale ostrożnie pomógł mu wstać.

- Mówiłem, że to zły pomysł - mruknął, kiedy Ron zwiesił się na jego ramieniu, zaciskając przy tym powieki.

- Daj spokój, dam radę. Poza tym Hermiona będzie się martwić.

- Martwić? Stary, jeśli zaraz nie pokażesz się jej na oczy, postawi na nogi całe Ministerstwo.

Ron uśmiechnął się, przyznając mu rację. Postawił ostrożnie kilka kroków, zanim zdecydował się puścić ramię Harry'ego.

- Dzięki - powtórzył. - Uratowałeś mi życie.

- I tak powinieneś iść do Munga. Nie wyglądasz najlepiej - upierał się. - Jak masz zamiar się aportować? Ledwo chodzisz.

- Jeszcze tego nie przemyślałem.

Eridanus || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz