21.

1.6K 154 69
                                    

Był już późny ranek, gdy Harry przechylił głowę w bok, gdzie, zgodnie z jego niezbyt przytomnymi domysłami, powinno znajdować się ramię Dracona.

O tym, że wcale nie znajdował się w swoim łóżku, a Malfoya obok nie było, przekonał się jednak dopiero, gdy uderzył głową o zimne i twarde oparcie ławki.

Skrzywił się lekko, ale skutecznie rozbudzony otworzył oczy, rozejrzał się i upewnił, że w miejscu, gdzie jeszcze kilka godzin temu był Malfoy, teraz leżał już tylko koc, którego niewiele dzieliło już od spadnięcia na trawę.

A Draco... Draco postanowił chyba urządzić sobie z tego nieszkodliwą, ale nadal jakąś formę zemsty. Bo Harry zastał go w starym pokoju Syriusza, w ciepłym łóżku, a jego roztrzepane włosy świadczyły o tym, że sam niedawno się obudził.

- Jak się spało? - zagadnął z udaną powagą blondyn, podnosząc się do siadu i budząc przy tym niuchacza dotychczas śpiącego na jego klatce piersiowej.

Harry wykrzywił usta w uśmiechu wyraźnie mówiącym Bardzo śmieszne, Malfoy.

- Należało ci się - ciągnął Draco, gdy okularnik oparł się o framugę drzwi. - Żałuję tylko, że w nocy nie zaczął padać śnieg. I masz szczęście, że byłem zbyt zmęczony, żeby go nad tobą wyczarować.

Draco oczekiwał nieco innej reakcji niż zwykłe przyznające się do winy skinienie głową, toteż poczuł się trochę rozczarowany. Po kilku sekundach na miękkim materacu tuż obok niego wylądowała spora tabliczka czekolady. Zdezorientowany spojrzał na Harry'ego, który kilka chwil wcześniej znalazł ją przed kominkiem razem z krótkim listem od Remusa. Oprócz przyznania, że on i Tonks powiedzieli Teddy'emu o przypadłości ojca, zawierał jeden dopisek:

Mam nadzieję, że sowa nie dobrała się po drodze do czekolady. Rozmawiałem z Luną, o wszystkim mi powiedziała (wybacz, jeśli narazie chciałeś ograniczyć grono osób, które o tym wiedzą, ale mogę zapewnić, że nie powiedziałem nawet Dorze). Pozdrów ode mnie Dracona. Nie wiem, jak się czuje, ale czekolada pomaga na wszystko.

- Czekolada? - Draco podniósł opakowanie z miną, jakby obawiał się, że zaraz go ugryzie. - Naprawdę, Potter?

- Czekolada jest dobra na wszystko - odparł nieco naiwnym tonem, wzruszając ramionami.

- Rzuciłbym nią w ciebie, żeby sprawdzić, czy na głupotę też działa - zaczął zgryźliwie blondyn, po czym dokończył, wykrzywiając usta w uśmiechu: - ale trochę mi jej szkoda.

Harry ewidentnie nie był w nastroju na słowne przepychanki, więc Malfoy szybko porzucił ten specyficzny sposób rozwiązania problemu.

Harry należał do tych kilku osób, które miały do niego cierpliwość i nie dawały się zrazić jego charakterem, toteż kłótnie z nim, nawet te zwycięskie, nie sprawiały żadnej satysfakcji. Prosiły się wręcz o szybkie zakończenie, kłócąc się jednak z dumą, której schowanie do kieszeni zawsze okazywało się zbyt trudne, żeby zniżyć się do przeprosin. Zdawał sobie sprawę, że Harry na jego szczęście o tym wie i wobec faktu, że to on zazwyczaj musiał być tym, który wyciąga rękę na zgodę, zachowywał wyrozumiały spokój. Malfoy bardzo sobie to w nim cenił, naprawdę, ale nawet szczere chęci wybaczenia niektórych słów i sprzeczek nadal bywało czasochłonne. Chciał zapomnieć i o tej, zapomnieć na chwilę o nieufnej naturze i zrobić coś, na co nie pozwalała - przesunął się nieznacznie w bok, zostawiając Harry'emu trochę miejsca, w niemej prośbie o rozmowę. Nie musiał długo czekać, aż Potter zrozumie jego intencje.

- Wczoraj... Słyszałeś? - upewnił się cicho Harry, licząc, że rzeczywiście nie będzie musiał tego powtarzać. Z perspektywy tych kilku godzin mógł stwierdzić, że gdyby ostatniego wieczoru czuł na sobie wyczekujący wzrok Dracona tak, jak teraz, nie wydusiłby z siebie ani słowa. Blondyn skinął głową. - Przepraszam - powtórzył kolejny raz. - I... jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebował pomocy... Wiesz, służę ramieniem - dokończył, uśmiechając się dość niemrawo.

Eridanus || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz