Następny dzień
Chloe i Lucifer wstali dosyć wcześnie bo musieli iść do pracy, więc około godziny 9:00 byli już na miejscu.
Chloe- hej Ella co mamy dzisiaj?
Ella- o hej Decker, wystraszyłaś mnie- powiedziała niepewnie.
Chloe- coś się stało?
Ella- nie, nie spokojnie. To tak dzisiaj mamy jakieś porwanie, w hotelu. Gość nazywa się Johnny Hanson, 39 lat, około 1,80 ma brązowe włosy i ciemne oczy. Nic więcej nie wiemy. Tam siedzi jego rozstrzęsiona matka, biedna. To jej jedyne dziecko. Ale najpierw jedziecie na miejsce a potem ją przesłuchacie. Twój mąż, to znaczy BYŁY mąż, Dan ma dla was adres przyszykowany.
Lucifer- czyżby pomiędzy panną Lopez i Detektywem dupkiem, to znaczy Danielem, było coś więcej.- uśmiechną się
Ella- nie, jasne że nie, my się tylko przyjaźnimy.
Chloe- ale wiesz że to jest mój były mąż i zdecydowanie nie mam nic przeciwko. Poza tym bardzo was lubię i jak dla mnie pasowali byście do siebie- uśmiechnęła się
Ella- naprawdę? Bo jest takie prawdopodobieństwo że spędziliśmy ze sobą ostatnią noc.
Chloe- wow, okej, szybko, ale nie przeszkadza mi to.
Znam Dana wiec wiem że ci nic nie zrobi i tak samo na odwrót, zasługujecie by być szczęśliwi.Ella- ale my chyba nie jesteśmy razem, to znaczy chciała bym.
Dan- chciała być?- Dan wszedł do pokoju
Ella- od kiedy tu stoisz?
Dan- chyba wystarczająco długo, wiesz Ella ja też cie naprawdę bardzo lubie, i mogli byśmy spróbować-uśmiechną się do elli co ona odrazu odwzajemniła
Chloe- Oooo uroczo
Lucifer- aż mnie mdli
Chloe- może ty też byś nie doglądał z danem?
Lucifer- mam się z nim przespać?
Chloe- chodziło o to żebyś może przestał byś mu dogryzać? .
Lucifer- ale tym wyglądem on sam się prowokuje.
Dan- ja tu jednak dalej stoję.
Lucifer- widzę
Dan- dobra to tak tu macie adres i zobaczcie co tam się stało a może Po prostu ja przesłucham jego mamę?
Chloe- okej, to pa Ella, pa Dan. Lucifer, zostaw te kulki i chodź
Lucifer- ideeeeee detektyyyywwwww
chloe i Lucifer pojechali na dany adres i zaczęli się rozglądać po pokoju.
Chloe- jest tu dużo krwi- mam nadziej że chłopak żyje.
Lucifer- chyba wyszli drugimi drzwiami bo wyglada jakby ktoś ciągnął go po ziemi ale w kierunku bocznych drzwi.
Chloe- tak to bardzo możliwe, nie wyglada to na coś przypadkowego. Wyglada jakby ktoś ich wynajął, żeby go porwano. Może czegoś nie spłacił ?
Lucifer- to by miało sens, ale jak tak to nie mamy dużo czasu. Raczej go po prostu zabiją
Chloe- Lucifer, patrz, to jakaś plakietka? Jakby wejścia do jakiegoś klubu? Zobacz, ty się na tym znasz.
Lucifer- tak wiem z kąd to, czyli to nie jest wynajęte przez kogoś porwanie. To należy do takiego gościa, wielki Joe ? Nie pamietam do końca, pożycza on komuś kasę a potem jak go się nie spłaci w terminie, to potrafi się mocno zemścić, gościa bardzo ciężko znaleźć. Jakby rozpływał się w powietrzu.
Chloe- to chodź, powiemy co wiemy ma komisariacie, i na dziś mamy wolne.
Lucifer i chloe pojechali na komisariat i powiedzieli wszystko czego się dowiedzieli elli.
Lucifer- to jak dzisiaj wolne, to może dzisiaj coś bardziej romantycznego ?
Chloe- chętnie- uśmiechnęła się. Tylko się przebiorę. Podwieziesz mnie pod dom? A ja sobie za godzinę dojadę do luxu?
Lucifer- z radością detektyw.
Skip
Chloe była już gotowa na spotkanie z Lucyferem, wiec wyszła z domu i chciała wsiąść do auta ale nagle ktoś zza jej pleców uderzył ją w tył głowy i straciła przytomność.
Obudziła się w dosyć ciemnym pomieszczeniu cała obolała. I zza drzwi usłyszał czyjeś kroki więc przytuliła się w róg ściany. I nagle dwójka mocno zbudowanych ludzi weszła do pokoju.
Chloe- kim jesteście? Gdzie ja jestem ?
Porywacz 1- Jesteś tutaj, bo nie chcemy trafić do widzenia a ty słodka, badasz naszą sprawę.-uśmiechną się podle
Chloe- wypuścić mnie z tąd
Wielki Joe- niestety złotko nic z tego, teraz ty trochę pocierpisz, ten drugi typ nam się już znudził.
Chociaż te twoje kości to od jednego uderzenia się rozlecą. Ale spokojnie nie zabijemy się odrazu, dostaniesz raz, potem jeszcze raz, i jeszcze. Żebyś pocierpiała a za którymś razem się po prostu wykrwawisz- uśmiechaną się
