42. Tak, lady Black.

199 13 31
                                    

Jest zimny i deszczowy dzień, a ulice Londynu są puste. Panuje atmosfera, jakby właśnie przechadzał się tędy dementor. Większość osób siedzi aktualnie w domach, przy ciepłych kominkach z rodziną i przyjaciółmi. Wszyscy uciekają od zimna, chyba, że akurat pechowo mają coś do załatwienia w tą pogodę. 

Do tych osób zalicza się Severus Snape, który standardowo, jak to gdy w Hogwarcie coś ciekawego się dzieje, ma za zadanie przyjść z tym do Voldemorta, by zdać raport. Dodatkowo zobaczyć się ze znajomymi, Lucjuszem i Narcyzą, oraz przyszłą żoną, Bellatrix. 

Czujnemu oku profesora i mistrza eliksirów, umyka jeden mały, aczkolwiek ważny szczegół. Gdy obraca się w nicość, by pojawić się w innym miejscu, na niebie pojawia się czarny dym. 

Niektórzy z was pomyślą, że to przecież tylko ciemna smuga na niebie, wywołana prawdopodobnie przez jakiś mugolski wynalazek. Jednak, nie, ten o to właśnie dym, którego nie zauważył profesor, a to bardzo widoczny znak pojawienia się Śmierciożerców. 

Mimo, że Snape też jest jednym z nich, to nie wszyscy Śmierciożercy, ba nawet większość, nie są przyjaźnie nastawieni do innych. Są co prawda takie wyjątki, jak pseudo-przyjaźnie i małżeństwa, ale działają one innej zasadzie niż te zawierane przez Jasną Stronę, czy nawet mugoli.

Niestety tym razem pech mistrza eliksirów dał o sobie znać i na jego nieszczęście, byli to przedstawiciele tej pierwszej grupy. On jednak tego nie zobaczył, a co się stanie to się nie odstanie, więc przechodzimy do następnej części naszej historii.

Teleportacja, bo o to z tym obracaniem w nicość chodzi, przebiegła pomyślnie i profesor, zgodnie ze swoimi oczekiwaniami, pojawił się przed bramą Malfoy Manour. 

Niektórzy z was są może zdziwieni, że sam Lord Voldemort przebywa akurat w tym oto budynku, w domu swoich sług, a nie w jakimś wielkim, własnym pałacu. Ja, niestety nie znam jego motywów, a jakoś nie mam ochoty go o to osobiście pytać.

Gdy Snape wchodzi do Malfoy Manour, znikają z niego ostatnie osoby. Było wezwanie na zebranie Wewnętrznego Kręgu, do którego taki zaufany śmierciożera jak Severus naturalnie należy. Jednak z powodu tylko znanemu Voldemortowi, nie wezwał wszystkich. Jak się później dowiedziałam, było to mini spotkanie z zaledwie garstką Śmierciożerców.

Sam Lord Voldemort, był prawdopodobnie zajęty, bo profesor nie spotyka go wchodząc do sali w której zwykle odbywały się zebrania. 

Wchodzi na piętro i słyszy głośny krzyk, damski, bardzo mu znany głos. I chociaż przez chwilę myśli, że to kolejna ofiara Voldemorta, po kilku sekundach z niepokojem rozpoznaje w nim Bellatrix.

Wspina się po schodach szybkim krokiem, kierując się w stronę komnaty Black. Dotyka różdżką drzwi, a one rozpoznając ją, wpuszczają Snape'a.

"Bellatrix" - krzyczy jednak nikt mu nie odpowiada. Przechodzi przez pokój, służący jako prywatny salon. Ze strachem rozgląda się po zdemolowanym pokoju. Wszystkie rzeczy są porozrzucane, meble poprzewracane, a w ścianach są dziury.

Przechodzi do sypialni Bellatrix. To co tam widzi, powoduje paraliż. Nie potrafi się poruszyć, a po chwili gdy mu się to udaje, z jego ust wydostaje się krzyk.

Upadł na kolana, przytulając do siebie martwe ciało ukochanej. Zaalarmowana krzykiem Narcyza, wbiegła do pokoju. Upadła obok siostry, płacząc...


- Wystarczy mi. Brawo, agentko Miller. Dobrze wykonana misja. Przy czym bardzo... poetycki ten raport.

- Dziękuje. Wrodzona zdolność leglimencji się wreszcie do czegoś przydała.

- Jednak mam do ciebie pewne zastrzeżenia... Ostatnio ZA często myślisz o tym rudym chłopaku. Weasley, prawda? Otóż oświecę cię, Weasley'owie stoją murem po stronie Dumbledore'a, Malfoy'owie Voldemorta, kilka osób Grindevalda. Najlepiej gdybyś się trzymała Thei, Nathaniela, kilku szpiegów których już znasz, oprócz Astorii, rzecz jasna, bo byłoby to podejrzane. 

- Ja... Dobrze Christino... Lady McGonagall... Pani...

- Kiedy rozmawiasz o mnie z innymi, dla braku rozpoznania może być Christina. Jednak kiedy ze mną, lub po prostu tutaj ma być Lady Black. I nie używam już McGonagall, nie cierpię mojej matki, mówiłam. Przyjęłam nazwisko mojego ojca, które poznałam niedawno, a powinnam trzydzieści lat temu, przy urodzeniu. Następną misję dostaniesz niedługo. Bądźmy w kontakcie, Samanto.

- Tak, lady Black.


//////////

Dzisiaj jest #4 w harrypotter, za co bardzo dziękuje i przychodzę z rozdziałem. Trochę namieszałam i utworzyłam kolejną stronę.

Śmierciożercy | MessengerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz