32. Jest jeszcze nadzieja...

257 16 12
                                    

- Mamusiu, ciociu, zobaczcie!

Niziutka czterolatka, nagle pojawiła się przed Natalie i Andromedą. Miała krótkie brązowe włosy i szare oczy. Ubrana była w niebieską sukienkę.

- Nalysowałam was i tatusia! I Dolę! I wujka Teda!

Pokazała kartkę, którą trzymała w dłoni. Rzeczywiście, było tam sześć postaci, które można było rozpoznać, mimo że były to raczej bazgroły. Nimfadora z różowymi włosami, Andromeda z brązowymi lokami, obok niej Ted, Natalie z bardzo długimi włosami i Regulus. Przed wszystkimi, jak można było wywnioskować, stała autorka rysunku, w kolorowej sukience.

- Śliczne! Masz talent do rysowania po mamie - stwierdziła Andromeda. - Kiedyś zostaniesz wielką artystką!

Natalie tylko się uśmiechnęła do córki. Dziewczynka cała w skowronkach pobiegła do swojego pokoju, prawdopodobnie żeby narysować kolejny rysunek. Andromeda i Natalie wróciły do rozmowy.

- Tak, słyszałam o tym. Moja matka podejrzewała że może chodzić o Narcyzę - zaczęła Andromeda. - Ale dalej nie rozumiem kim, czy raczej czym, ty jesteś? - po chwili zrozumiała jak bardzo źle to zabrzmiało. - Przepraszam, źle to brzmi.

- Nie szkodzi. Jestem czymś na wzór... Nie wiem sama czego. Mam w sobie moc otwierania przejść z zaświatów do naszego świata. Sama nie wiem jak to dokładnie działa. Gdy czuję do kogoś mocne przywiązanie, mogę sprowadzić jego duszę z powrotem do ciała, i ją w tym ciele uwięzić. Początkowo dusza się opiera, ale później osoba w tym ciele nic nie pamięta. To tak jakby zamiast umrzeć, osoba zasnęła i obudziła się po dłuższym czasie. Są tez minusy, daje wtedy tej osobie nieśmiertelność, do czasu zabicia Avadą Kedavrą, Szatańską Pogrożą, jadem Bazyliszka, najsilniejszymi truciznami i podobnymi... Dodatkowo ciało się nie starzeje, jest na wieczność takie jak w momencie śmierci. Przynajmniej tak jest w teorii. 

-Rozumiem, ale...

***

-Mamusiu, co się dzieje! Gdzie jesteś!?

- Posłuchaj mnie kochanie. Teraz weźmiesz tą butelkę, to jest świstoklik. Jego moc odpali się za równe dziesięć minut. Nie mam innego, więc do tego czasu schowasz się gdzieś i nie będziesz stamtąd wychodzić. Cokolwiek by się nie działo, obiecaj mi że przeniesiesz się cioci Andromedy. Obiecujesz?

- Obiecuje. 

- Uciekaj kochanie. - przytuliła pięcioletnią córkę i pocałowała ją w czoło.

Dziewczynka wbiegła po schodach.

***

- NIEEE!!! Lacerta! - brunetka zaniosła się płaczem, i przyklęknęła żeby przytulić martwe ciało córki.

Świstoklik odleciał sam. Dziesięć minut to za długo.

Szaleńczy śmiech Bellatrix rozniósł się po okolicy.

- Morsmorde! Uuu... Zdrajczyni straciła swoją córeczkę... Wiesz co? Wcale mi was nie szkoda. Zabiłabym cię, ale to bez sensu. I tak się odrodzisz prawda? Zostawimy cię, bo i tak musimy przecież znaleźć ojczulka twojej kochanej martwej córeczki... Jaka szkoda że to mój kochany kuzyneczek Syriusz...

- To... to ni-nie on... Zos-zostaw moich przy-przyjaciół.

- Nie kłam! Przecież brałaś z nim ślub! Rudolf, Rabastan, idziemy!

Rozległ się trzask deportacji.

- Fatalna pomyłka Bellatrix... Lacerta... Lacerta... Obudź się proszę!

***

- Natalie... Natalie...

- Ona nie żyje... Nie żyje! 

- To była Bellatrix, prawda?

- Tak... To była twoja siostra. Gdzie Regulus?  - wyszeptała.

***

- To nie działa! Dumbledore, mówiłeś, do cholery, że ona może się odrodzić! W przypadku Rega tak było, a ona to co! To jest moja córka!

- Spokojnie...

- Spokojnie, Natalie. - Regulus wszedł do pomieszczenia. Pomógł wstać dziewczynie i ją do siebie przytulił. - Jest jeszcze nadzieja...

I mimo to po jakimś czasie wszyscy zaczęli ją tracić...


/////////////

Dziękuje za wszystkie gwiazdki, wyświetlenia, a najbardziej za komentarze :)

Śmierciożercy | MessengerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz