Rozdział 32

14 2 28
                                    

Akurat w chwili ,gdy chłopcy mieli zabrać Yunseoka i go przesłuchać słyszalny był głośny trzask. Całe towarzystwo zastygło w bezruchu.

-Co to było do cholery?!-kzyknęła przestraszona Julka.

-Nie wiem. Może chodźmy zobaczyć.-powiedziała Kamila.

-Trzymajcie mocno Yunseoka ,nie może uciec.-dodała jeszcze.

Drzwi zostały otwarte ,a chwilę potem rozległ się strzał. Krew rozprysła się po ścianach ,a ciała bezwładnie opadły na podłogę...

(w domu Joe)

-Ale to pyszne! Jesteś mistrzem kuchni Joe.-zachwycałam się.

-Haha dziękuje.-zaśmiał się.

-No dobra już zjadłam ,dziękuje za posiłek. Teraz zadzwonię do Hobiego i dowiem się czegoś więcej.

-Okej w takim razie ja umyje naczynia.-uśmiechnął się i zaczął zbierać puste talerze ze stołu.

-Może ci pomogę?-zapytałam.

-Nie ,dziekuję. Może lepiej bedzie jak teraz zadzwonisz i dowiesz sie potrzebnych informacji.-rzekł

-Dobr...-moją wypowiedź przerwał wibrujący w kieszeni bluzy telefon.

-O, nawet nie musze dzwonić. Sam do mnie zadzwonił.-zachichotałam i nacisnęłam zieloną słuchawkę.

-No cześć Hobi. Właśnie miałam do ciebie dzwonić. Teraz jeśli mógłbyś ,wytłumacz mi to tak jak obiecałeś.-zaczęłam rozmowę. Przez chwilę nikt się nie odzywał ,ale później usłyszałam cichy głos Hobiego:

-Julka ja... przepraszam... ale nie mogę w tej chwili... zadzwonie... później.

-H-Hobi? Co się dzieje? Powiedz natychmiast!-z nerwów zaczęły trząść mi się ręce.

-Nic... po prostu teraz... nie mogę rozmawiać. Zadzwonię później.-słabo powiedział.

-Nie! Nie rozłączaj sie! Masz powiedzieć co się stało!-krzyknęłam.

-Dobra dosyć tego! Pogadałeś sobie i koniec!-usłyszałam obcy głos w słuchawce ,a potem odgłos zakończenia połączenia.

-Cholera! Rozłączył sie!

-C-co sie dzieje?-zapytał przestraszony Joe.

-Nie mam pojęcia! Hobi zadzwonił do mnie i powiedział ,że nie może teraz rozmawiać. Później uslyszalam obcy głos w słuchawce i połączenie się zakończyło!-szybko wytłumaczyłam.

-Może... nie. To nie może być prawda!-przyłożył dłoń do ust.

-Co? Co nie może być prawdą? O co ci chodzi!?

-Może jednak ta mafia ,która miała napaść na was jutro zrobiła to dzisiaj...

-C-co? Nie... żartujesz... Cholera jedziemy tam! Weź kluczyki!-rzuciłam i zaczęłam w pośpiechu zakładać buty. Wybiegliśmy oboje z domu o mało nie przewracając się. Wsiedliśmy i odpaliłam samochód. Pędziłam nie patrząc na to ,że jade za szybko.

-Zwolnij trochę, bo nas wsadzą!-krzyknął Joe.

-Zamknij się! Bedzie dobrze nic się nie stanie!-i wcisnęłam pedał gazu...

Dobri wam. Hehe jednak dzisiaj napisałam rozdział ,bo miałam nagły przypływ weny. Jeszcze dzisiaj będzie jeden rozdział. A teraz nie przedłużając kończe i idę pisać nastepny rozdział.

Królowe MafiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz