Brett:
Obudziłem się z bólem głowy, a obudziłem się dokładniej dlatego, bo telefon Dylana nie wiedzieć skąd znajdował się pod moją poduszką do spania, oprócz tego nie wiem czemu, ale Minho zawinięty w koc spał w najlepsze pod oknem, i nie zbudził go nawet dźwięk przychodzącego połączenia z telefonu Dyla. Mój pokój też wyglądał nieciekawie, jakby przeszło po nim tornado.
Wyjąłem spod poduszki telefon i wyciszyłem, dzwonił tak uparcie, że pierdolca można było dostać. Z racji, że znajdował się pod moją głową pozwoliłem go sobie go odblokować i sprawdzić kto tak uparcie wydzwania, po wiadomościach które przyszły wywnioskowałem, że to kupiec który jest zainteresowany kupnem konia. Zwlokłem się z łóżka i potknąłem o pustą butelkę prawie upadając, w ostatniej chwili przytrzymałem się ściany, która uchroniła mnie przed soczystym wyjebaniem się. Po chwili wszedłem dość głośno do pokoju Dylana, odrzucając wszelkie uprzejmości z uwagi na jego stan. Szarpnąłem z całej siły klamką i podszedłem do niego, swoją drogą było już prawie południe.
- Menelu, wstawaj - powiedziałem i postukałem go w ramię. Brunet przeciągnął się w łóżku i poparzył na mnie przekrwionymi oczami.
- Co jest - burknął, zauważyłem że w jego łóżku walają się jakieś butelki, ubrania, nie mam pojęcia co on tu wyprawiał.
- Kupiec konia wydzwania - powiedziałem i mu wsunąłem do ręki telefon.
- Nie ma kurwa kiedy - powiedział zaspanym głosem - O chuj jak późno.
- No późno, ja idę się myć. Nie wiem co robi Minho u mnie w pokoju, ale śpi sobie w najlepsze - powiedziałem i poszedłem by wykonać czynności w toalecie. Byłem pewien, że czuję się lepiej niż Dyl, który jak zwykle przesadził. Gdy wyszedłem z łazienki ktoś zapukał do drzwi, ujrzałem Scotta który również najlepiej się nie prezentował, miał na sobie szarą bluzę i maksymalnie naciągnięty na głowę kaptur.
- Minho zaginął - zachrypnął.
- Śpi u mnie pod oknem. Nie wiem czemu, ale tak właśnie jest - wyjaśniłem, Scott wszedł do mojego pokoju i zaczął budzić Minho, który nie był chętny do wstania i spal nadal przytulony do poduszki.
Zerknąłem przez uchylone drzwi do pokoju Dyla, który nadal leżał i wyglądał, jakby szukał sensu życia lub wydarzeń z wczorajszego wieczoru.
- Dylan, idź się umyj czy coś. Może uda nam się to zwierzę sprzedać, bo Rooney coraz bardziej wkurwiony - ponagliłem go.
Chłopak głośno westchnął niezadowolony z mojego porannego ględzenia, ale do cholery, trzeba pozbyć się tego konia, nie będzie mieszkał przecież w pomieszczeniu gospodarczym.
Dylan z ogromnym trudem potoczył się do łazienki, a ja po włączeniu internetu zostałem zasypany wiadomościami od mojej dziewczyny, które mnie tylko wkurwiły. Oczywiście czepiała się, że zamiast spać u niej to wolę się szlajać z tym "degeneratem", bardzo nie lubili się z Dylanem. Postanowiłem jej nic nie odpisywać i ignorować, ona zbyt bardzo chciała ingerować w moje życie. Podniosła mi ciśnienie i humor automatycznie mi się zjebał, królowa dram. Dylan wytoczył się z łazienki w samym ręczniku na biodrach po czym usiadł w kuchni i popatrzył na butelki stojące na blacie.
- Ile ja wypiłem? - spytał.
- A ja wiem. Za dużo - stwierdziłem.
- Ah... Pójdę po amiszów, bo kupiec ma być za godzinę po konia - wyjaśnił i beztrosko wyszedł w samym ręczniku poinformować o wszystkim nowych lokatorów. Oprócz tego z włosów kapała mu woda, i tak chodził i chlapał oczywiście nic sobie z tego nie robiąc.
CZYTASZ
Amiszowy chłopiec [DYLMAS, BRIAM]
FanfictionDylan jest beztroskim imprezowym studentem uwielbiającym ozdabiać sobie ciało tatuażami. Pod koniec wakacji zostaje wysłany do wspólnoty amiszów, na których temat ma napisać pracę dyplomową na studia. Poznaje tam Thomasa i Liama - młodych amiszów kt...