28.

393 42 29
                                    

Thomas:

Dziś była sobota. Nieco lepiej znosiłem towarzystwo Dylana, starałem się nie myśleć o tej sytuacji między nami, albo raczej odpychałem to od siebie bo gdy leżałem wieczorami sam w łóżku wszystko powracało do mnie ze zdwojoną siłą.

Na dziś oczywiście była zapowiedziana impreza, na którą ochoty nie miałem w ogóle i od samego rana biłem się z myślami czy się jakoś z niej nie wykręcić.

Od rana siedziałem, piłem zioła i gapiłem się bezsensownie przed siebie, byłem sam w mieszkaniu, bo Liam nocował u Bretta, oczywiście pytał mnie wielokrotnie czy mi to nie przeszkadza, i zapewniał że czuje się z tym źle że zostawia mnie samego. Nie było w tym nic złego, miał chłopaka, wiadomo że chciał z nim spędzać czas. Nie miałem żadnych pretensji, cieszyłem się bo Liam wyglądał na zakochanego, a nasze mieszkanie wypełniały bukiety kwiatów, które regularnie dostawał od Bretta, co było bardzo urocze. Zazdrościłem mu tego, nawet bardzo - też bym chciał mieć kogoś takiego. Ale nie była to ta negatywna zazdrość, w końcu to mój przyjaciel.

Koło dziesiątej usłyszałem drzwi otwierające się do naszego mieszkania.

- Jestem - powiedział Liam i od razu zajrzał do kuchni gdzie siedziałem i smętnie patrzyłem przed siebie, ale od razu przybrałem wymuszony uśmiech by nie pomyślał, że jest coś nie tak.

- Jak było? - spytałem i odłożyłem na bok kubek z ziołami po czym zwróciłem niewyspane spojrzenie na Liama, który zarumienił się na twarzy po czym nalał sobie soku.

- Było super. Oglądaliśmy film, jedliśmy pizzę i w ogóle - powiedział zachwycony.

Ile bym dał by spędzić tak z pozoru zwykły ale romantyczny i leniwy wieczór z kimś kto się tak stara jak Brett o Liama.

- Cieszę się - powiedziałem.

- A ty jak się czujesz, co robiłeś? - spytał.

- W porządku. Położyłem się wcześniej spać - skłamałem.

Nie musi wiedzieć, że pół wieczoru przepłakałem dobijając się oglądaniem zdjęć Dylana, który mnie nigdy nie zechce i zabawił się mną na jeden wieczór. Starałem się udawać, tak by Liam się nie martwił, i żeby się nie krępował spotkaniami ze swoim chłopakiem, widziałem że dla niego to było nieco kłopotliwe.

- Nie wiem czy dziś będę na imprezie. Nie mam ochoty, możliwe że zostanę w mieszkaniu lub gdzieś się przejdę - uprzedziłem. Liam na moment zaniemówił i zapewne zaczął szukać w głowie argumentów jak mnie przekonać bym się dziś pojawił na wspomnianej imprezie.

- Thomas, no co ty... Może ci się polepszy, posiedzimy sobie i będzie fajnie - zaczął mnie namawiać Liam.

- Nie mam siły jakoś, chyba nie w moim stylu jest imprezowanie kilka razy w tygodniu - wyjaśniłem i się lekko uśmiechnąłem.

Jednak Liam zaczął mnie znowu namawiać i prosić bym poszedł, nie umiałem mu odmówić, i finalnie postanowiłem się tam pojawić, najwyżej wcześniej wyjdę.

Przed imprezą chciałem się ładnie ubrać, ogólnie Liam mnie do tego zmotywował i zapewnił że gdy się ładnie ubiorę to polepszy mi się humor. Średnio byłem do tego przekonany, ale postanowiłem nie skreślać wszystkiego już na starcie i dać szansę temu pomysłowi.

Li pomógł mi ułożyć włosy na żel, tak że były zaczesane do góry i wyglądały naprawdę w porządku. Wybraliśmy mi koszulę, którą chłopak mi doradził bym trochę rozpiął. Pożyczył mi też jakiś wisiorek, który ładnie wyglądał na mojej odsłoniętej klatce piersiowej.

Amiszowy chłopiec [DYLMAS, BRIAM]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz