49.

484 33 32
                                    

Dylan:

Nadszedł dzień naszej wyprowadzki z akademika. Sytuacja była obserwowana przez wiele osób, w końcu się wyprowadzaliśmy. Dużo znajomych mówiło, że będzie im mnie brakowało, i szczerze mówiąc takie słowa mnie cholernie wzruszały. Scott i Minho ze łzami w oczach pomagali nam zanosić torby do auta.

- My się nie wyprowadzamy na koniec świata, przecież urządzimy jakąś parapetówkę na którą was zaprosimy - pocieszałem chłopaków.

- Tylko nie przynoście nic dziwnego do picia, bo i z mieszkania wylecimy - zaśmiał się Thomas.

- Mam dożywotnią nauczkę - przyznał Scott.

Nasze mieszkanie opustoszało, mój pokój był czysty jak nigdy. Czysty i pusty. Stanąłem w nim i rozejrzałem się, na myśl ile osób się przewinęło przez to mieszkanie i mój pokój, ile rzeczy się tu wydarzyło, ile alkoholu się przepiło i ile razy spałem tu najebany.

- Co, nostalgia? - spytał Brett. 

- Żebyś wiedział... Nie wierzę, że się stąd wynosimy. To mój dom...

- Wyjdzie nam to na dobre. Pamiętasz, jak na pierwszym roku rozlałeś wino na ścianę i musieliśmy malować? Albo gdy wyjebaliśmy drzwi od kabiny prysznicowej, bo tam kogoś zamknęliśmy... Piękne czasy - wspomniał Brett.

- Do końca życia zapamiętam ten akademik. Dzięki mojej pracy dyplomowej poznaliśmy naszych chłopaków. Czaisz, gdybym nie pojechał to byśmy ich tu nie sprowadzili. Ale to wszystko dziwne... 

- Co dziwne? Twój pokój, że w końcu jest przejrzysty? Tak Dylan, racja - zaśmiał się Thomas, który stanął koło mnie.

- Tak, to też Tommy. Będę musiał się nauczyć sprzątać dzieląc z tobą pokój... Jak ja to zrobię...

- Będę cię szantażował, że jeśli nie posprzątasz trochę, to... - powiedział i puścił oczko. 

- O, no to już widzę jak Dylan z prędkością światła zapierdala po mieszaniu na mopie jak go tym zaszantażujesz - powiedział Brett. 

- Chłopaki - powiedział Liam, odwróciliśmy się - Bo przypomniało mi się, że mieliśmy z Thomasem grządki za akademikiem, i one zmarły przez to, że staliśmy się typowymi mieszczuchami jak wy i zapomnieliśmy o nich. 

- Jezu, nasze grządki! Może da się je zabrać i uratować! - krzyknął Thomas, wyglądał jakby się wydarzyło coś naprawdę strasznego.

- Wątpię skarbie, były już niskie temperatury więc prawdopodobnie zmarły. Ale jeśli na wiosnę odbiją, to zostawicie coś po sobie w akademiku. A propos zostawiania czegoś po sobie - powiedziałem i podszedłem do szafy w swoim pokoju i ją odsunąłem - Zostawiłem też miejsce dla was.

Na tyle szafy złożyłem swój podpis, uznałem że wiadomo, że musi po nas zostać tu ślad, napisałem też datę. Podałem chłopakom marker i zaczęli się podpisywać na tyle szafy.

- Ja wiedziałem, że coś takiego zrobisz, kiedyś mówiłeś że jeśli cię stąd wyrzucą to gdzieś się podpiszesz - wspomniał Liam.

- Tak? Nie pamiętam tego... No tak, jak połowy mojego życia. Ale jak widać był to pomysł poważny, skoro mi się przypomniał.

Ostatnie spojrzenie na mieszkanie, Brett zamknął drzwi na klucz. Chłopaki swoje mieszkanie zamknęli również. Minho i Scott żegnali nas i przytulali jakbyśmy mieli udać się na koniec świata, mimo tego że już na przyszłą sobotę byli zaproszeni na parapetówkę. Wiadomo, że parapetówka nie będzie tak głośna i szalona jakby była w akademiku, bo jednak w bloku wszystko jest słychać i ostatnia rzecz jakiej potrzebujemy, to problemy z sąsiadami.

Amiszowy chłopiec [DYLMAS, BRIAM]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz