Dylan:
Poranek po imprezie nie należał do łatwych. Zwlokłem się z łóżka i od razu poszedłem do łazienki żeby się po prostu wyrzygać, co ani trochę nie polepszyło mojego samopoczucia. Umyłem się i leżałem w łóżku robiąc przeciąg z mojego pokoju do kuchni, nagle drzwi od pokoju Bretta, który znajdował się naprzeciw mojego otworzyły się, Brett wyglądał jakby umarł, był blady i miał podkrążone oczy, włosy powykręcane we wszystkie strony.Leżałem tak i zgonowałem, po chwili przyszedł Brett, położył się obok i westchnął ciężko.
- Pamiętasz jak nieśliśmy cię do pokoju? - spytał. Zawiesiłem się na chwilę próbując sobie w ogóle przypomnieć moment w którym urwał mi się film.
- Nie chyba... Aczkolwiek boli mnie noga... Jakbym się...
- Wyjebałeś się jak szedłeś pół przytomny na dół by wpierdolić kujonowi, a Thomas biegł za tobą i cię dopingował i się zjebaliście. Ciekawe jak Thomas i Liam... Oni też byli pijani i to mocno... Szczególnie Thomas. Mam nadzieję, że u nich w porządku, a jak im się coś stało? Oni nie mieli nigdy kaca, bo nigdy się nie najebali - zastanowił się Brett.
- Racja. Może ostatkiem sił które nam pozostał sprawdźmy czy żyją - zaproponowałem.
Wstaliśmy i z mocno bolącymi głowami i ogólnie ogromnym kacem poszliśmy sprawdzić, czy u amiszów wszystko w porządku. Po korytarzu walały się butelki, jakiś papier toaletowy, resztki jedzenia, czyli poimprezowy standard.
Zapukałem do drzwi amiszów, otworzył mi Thomas który wyglądał... Jak nowonarodzony.
- Hej - powiedział i zaprosił nas gestem do mieszkania, weszliśmy zerkając na siebie z Brettem, bo raczej spodziewaliśmy się, że otworzą nam zwłoki. Do moich nozdrzy uderzył zapach czegoś ładnego, jakiegoś jedzenia.
- Normalnie się czujecie? - spytał Brett.
- No pewnie, patrzcie - powiedział Thomas, przeszliśmy do kuchni gdzie Liam siedział przy starodawnej maselnicy do wyrabiania masła, zrobiliśmy z Brettem wielkie oczy na ten widok.
- Masło robimy, zrobiliśmy też kilka chlebów - wyjaśnił blondyn wskazując na bochenki chleba ułożone na desce.
- Jak... Jak wy wstaliście, skoro u nas kac to codzienność i nie żyjemy, a wy tak po prostu... - zastanowił się Brett. No szokiem było to dla nas, my umieraliśmy, a oni od rana piekli chleby, robili masło i cholera wie co jeszcze.
- Wypiliśmy mieszankę ziół wzmacniających. Chcecie? Faktycznie wyglądacie dość... Wczorajszo - przyznał blondyn.
- Możemy wypić, bo czuję jakbym umierał... Ale to dla mnie szok - przyznałem.
Usiedliśmy przy stoliku w kuchni, Thomas wyjął jakieś zioła i je zaczął ugniatać w moździerzu, a Liam siedział w kącie kuchni i ubijał masło w tym dziwnym drewnianym przyrządzie, poczuliśmy się jak na jakiejś wsi. Obserwowałem zgrabne ruchy Tommy'ego, który przyrządzał nam te zioła, a Brett wyglądał jakby nie ogarniał co się dzieje, to zerkał na Thomasa, to na Liama kręcącego masło.
- Wy... Wy tak często coś tu robicie w kuchni? - spytał w końcu mój przyjaciel.
- Tak, dość często. Zasialiśmy też ziemniaki i marchew - wspomniał Liam.
- Co takiego? - spytałem, rozumiem że może im trochę ciężko odejść od nawyków domowych, ale do cholery, to jest Nowy Jork.
- Tam przed akademikiem kawałek, macie picie - powiedział Thomas i położył przed nami kubki z aromatycznym i mocnym zapachem ziół.
CZYTASZ
Amiszowy chłopiec [DYLMAS, BRIAM]
FanfictionDylan jest beztroskim imprezowym studentem uwielbiającym ozdabiać sobie ciało tatuażami. Pod koniec wakacji zostaje wysłany do wspólnoty amiszów, na których temat ma napisać pracę dyplomową na studia. Poznaje tam Thomasa i Liama - młodych amiszów kt...