Rozdział 19

3.9K 183 60
                                    

-wężomowa-

Blood Quill Consequences

Część dziewiętnasta.

Snape skrzywił się i wygonił grupę łobuzów z klasy, po tym, jak spędzili czas na ręcznym szorowaniu kociołków. No naprawdę, czego się spodziewali po tym, jak rzucali w siebie swoimi gumochłonami i spowodowali wybuch eliksiru. Idioci, był otoczony przez idiotów. Dlaczego wciąż tu był?

Harry napotkał grupę trzecioroczniaków o bladych twarzach, biegnących obok niego w drodze z lochów, jakby byli ścigani przez psy piekielne depczące im po piętach. Uśmiech rozprzestrzenił się na jego twarzy i ruszył dalej korytarzem, aż mógł oprzeć się o framugę drzwi do klasy eliksirów, obserwując, jak Snape za pomocą różdżki układa czyste kociołki na podłodze.

– Dobrze się bawiłeś Severusie?

Starszy mężczyzna obrzucił go gniewnym spojrzeniem.

– Wątpliwie. Tak bardzo, jak lubię wzbudzać strach w studentach z tej grupy – potrząsnął głową – bezpowrotnie głupich i absolutnie nie mają przywileju uzasadnienia w braku doświadczenia. Oni są po prostu durni. Rzucanie gumochłonami na lekcji Eliksirów. – Prychnął z pogardą. – Przyszli Knoci bez wątpienia.

– Aww, biedactwo. – Harry podszedł i owinął ramiona wokół Snape'a, opierając głowę o jego klatkę piersiową na minutę. – Oooh hej, mam ci coś do pokazania. – Odsunął się od Snape'a i przesunął tak, że siedział na blacie biurka. Harry zamknął oczy i skoncentrował się, po czym zamigotał, a gdy ponownie otworzył oczy, spojrzał na Snape'a swoimi ptasimi oczami.

Czarne brwi uniosły się do góry. Wiedział, że Harry i trójka jego przyjaciół pracowali, by stać się animagami, ale nie chciał się nad tym rozwodzić, bo Harry nie wspomniał nic konkretnego o formach i obawiał się, że młodzieniec będzie, jak jego ojciec jeleniem. Powinien był wiedzieć lepiej. Jego usta rozchyliły się tylko odrobinę i przysunął się do królewskiego ptaka siedzącego na biurku, głaszcząc jego dumną głowę.

– Muszę przyznać, że pasuje. Jakie to uczucie wznieść się na własnych skrzydłach?

Harry zamigotał z powrotem i uśmiechnął się szeroko.

– To niesamowite Severusie, nie do opisania, sposób, w jaki wiatr unosi cię wyżej i wyżej... nie potrafię tego wyjaśnić.

Profesor uśmiechnął się i pochylił, by złożyć krótki pocałunek na ustach Harry'ego.

– Nie musisz. Widzę wszystko w twoich oczach. – Odsunął się. – Powiedziałem Draco, żeby nie schodził dziś wieczorem, bo mamy coś ważniejszego do załatwienia niż planowanie lekcji i takie tam.

– Och nie przypuszczam, żeby tą ważną sprawą było całowanie się, prawda? – Harry zapytał, mimo że wiedział, że Severus nigdy nie odłożyłby planowania lekcji przez coś takiego. Po prostu Harry nie mógł teraz patrzeć na Snape'a, nie mając ochoty położyć na nim swoich rąk... i ust.

Ostre prychnięcie wydobyło się z ust starszego mężczyzny.

– Nie, choć przypuszczam, że można by nad tym popracować. – Odciągnął Harry'ego od biurka i ruszył w stronę swojej kwatery. – Jajo dzisiaj zaczęło pękać. Wierzę, że wykluje się dziś wieczorem.

Oczy Harry'ego rozszerzyły się i szybko podążył za Snape'em, opadając na kolana przed jajkiem.

– Nie mogę w to uwierzyć; w końcu ją spotkamy. – Harry poklepał jajo i zaczął syczeć uspokajająco w języku węży, nie chciał, żeby mały bazyliszek bał się opuścić skorupę.

Blood Quill Consequences || tłumaczenie SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz