Rozdział 2: Nowe stanowiska

8.6K 280 78
                                    

Blood Quill Consequences

Część 2

Harry westchnął, wpatrując się w sufit w skrzydle szpitalnym. Próbował już przekonać panią Pomfrey, żeby wypuściła go stąd, by mógł wrócić do swojego pokoju. Naprawdę nie było mu nic, przez co musiałby zostać tutaj na noc, przecież wszystko było w porządku, chociaż musiał przyznać, że był nieco zażenowany, tym kłopotem i zamieszaniem, jakiego narobił... znowu. Podniósł do góry dłoń i spojrzał na nią; to była tylko blizna, na dodatek dość mała. Miał ich całe mnóstwo, nie licząc tej sławnej; jedna więcej nie robiła żadnej różnicy.

Hermiona wypchnęła głowę zza zasłony i uśmiechnęła się lekko, widząc z zadowoleniem, że jej przyjaciel w końcu się obudził, zanim wyraz jej twarzy ponownie spoważniał.

- Harry, dlaczego do cholery, nie powiedziałeś nam, jak źle traktowała cię ta krowa, zanim to wszystko się stało?

Zielone oczy przeniosły się z wierzchu dłoni, by spocząć na przyjaciółce.

- Ponieważ to nic wielkiego, Hermiono.

- Nic wielkiego? Kumplu, gdy odlatujesz w klasie Snape'a... Wybacz, ale ja nazwałbym to wielką sprawą. - Ron wyłonił się zza zasłony zaraz przy Hermionie. - Myślałem, że w końcu udało nam się oderwać cię od całego tego samotnego bohaterowania... nie mów mi, że musimy zacząć cały trening od nowa... - długi nos Rona drgnął niezadowolony.

Harry nie mógł się powstrzymać przed wyszczerzeniem.

- Nie, żaden nowy trening nie jest potrzebny. Naprawdę nie sądziłem, żeby coś takiego było powodem zamieszania. Czym jest jakiś drobny szlaban, w porównaniu do Voldemorta, który odzyskał swoje ciało?

Hermiona zmarszczyła brwi.

- Powiedziałabym, że to ogromny problem, jeżeli zabrało ci to tak dużo krwi, że stałeś się poważnym anemikiem. Co więcej, gdy musisz spędzić, według tego, co powiedziała pani Pomfrey, przynajmniej tydzień w łóżku, przyjmując dwie fiolki eliksiru uzupełniającego krew dziennie. Och i nie zapomnijmy o jej zdaniu na temat Quidditcha, hm?

- Tydzień? - jęknął Harry, chciał już teraz wrócić do wieży. - Czekaj... co niby z Quidditchem? - spojrzał na Rona i z powrotem na Hermionę. Ron szurał nogami i unikał jego spojrzenia, co jasno dawało znać, że cokolwiek to było, jemu z pewnością się nie spodoba.

Gryfonka przybrała ten swój wszystkowiedzący wyraz twarzy.

- Masz zakaz gry w Quidditcha na osiem tygodni. - Opuściła głowę, mentalnie odliczając do reakcji Harry'ego. Trzy...dwa...jeden...

-CO!? - Harry cały napiął się i spróbował usiąść. - Osiem tygodni to przecież połowa sezonu, nie mogą tego zrobić! Muszę grać... muszę latać. - Upadł z powrotem na łóżko i zakrył ramieniem oczy. - Jestem kapitanem, co będzie z drużyną?

- Musisz zapytać panią Pomfrey czy ciągle możesz się męczyć i chodzić na treningi. Nie wolno ci latać, dopóki twoje ciało całkowicie nie powróci do właściwego cyklu wymiany krwi, co zajmuje osiem tygodni. - Hermiona wślizgnęła się przez zasłony do osłoniętej części pomieszczenia i usiadła na jego łóżku, przeczesując troskliwie czarne włosy w siostrzanym geście. - Straciłeś bardzo dużo krwi na tych szlabanach, Harry, o wiele więcej niż zdajesz sobie sprawę. Odwołując się do tego, co powiedziała pani Pomfrey, kolejne dwa szlabany i mógłbyś umrzeć przez wykrwawienie. Po prawdzie, twoje omdlenie w klasie Snape'a było jak cud zesłany z niebios. Nie tylko już więcej nie stracisz krwi przez tę krowę, ale na dodatek została wyrzucona! Widziałam, jak profesor McGonagall wyprowadza ją z Hogwartu.

Harry wciąż był nieszczęśliwy z powodu Quidditcha, ale usłyszenie tej nowiny niejako poprawiło mu humor.

- Nie ma jej? Nie ma już puchatych różowych swetrów i miauczących talerzy z kotami?

- Nigdy więcej. - Uśmiechnął się Ron. - Teraz może OPCM już dłużej nie będzie takim czystym gównem.

- Dzięki Bogu. - Westchnęła Hermiona. - Jestem za książkami całą sobą i uczę się tego, co oferują, ale na litość boską, te zajęcia były jakąś parodią. - Zmarszczyła nos z niesmakiem.

Blood Quill Consequences || tłumaczenie SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz