VII.

807 67 17
                                    

media: Elvenking - Draugen's Maelstorm


Dziś od rana w restauracji był taki zapieprz, że to aż było normalne, że w końcu coś się stanie. Oczywiście mnie wiecznie prześladuje jakieś fatum, to oczywiście mi się oberwało.

– Zdejmij tę koszulę – odzywa się Nox. Staram się nie kłócić z nim, bo wiem, że nic to nie da. Zresztą... Och, nieważne.

Ostrożnie rozpinam koszulę, która jest cała brudna od zupy, ponieważ przez ten cały zapierdziel, Ray wpadł na mnie, a może to bardziej ja na niego? Nieważne, po prostu wpadł i wylał na mnie talerz gorącej zupy. Oczywiście Nox, żeby nie tracić specjalnie czasu, Raya oddelegował do sprzątania i zajmowania się gośćmi.

– Trzymaj – podaje mi chłodny kompres, który przykładam sobie do poparzonego miejsca. Liczyłem, że Nox sobie pójdzie, ale gdzie tam. Stanął pod przeciwległą ścianą i gapił się w jakiś punkt na ścianie.

– Masz zapasową koszulę, prawda? – pyta.

– Tak – po tym jak mnie opierdolił za odrobinę niewyprasowaną koszulę i uznał, że powinienem mieć tutaj zapasowe ubrania, to przyniosłem je kolejnego dnia. Jak widać... Nox miał rację i prędzej czy później mi się przydała. Nawet nie chciałbym sobie wyobrazić złości Hadriana, gdyby odpowiedź na jego pytanie byłaby przecząca. Zabiłby mnie na miejscu jak nic.

Do szatni wpadł Hot i poprosił Noxa, by wrócił do kuchni, bo oni sobie nie dają rady.

A skoro Nox wraca, to pewnie i ja muszę wrócić, zamierzałem wstać, ale Nox oczywiście musiał obdarzyć mnie swoim chłodnym spojrzeniem.

– Siedź – rozkazuje mi – Pół godziny i wracasz do roboty – dodaje, widząc mój szok wymalowany na twarzy.

    Dziwnie się tak czułem siedząc i nic nie robiąc, właściwie to odkąd pracuję nie miałem jako tako dłuższej przerwy. Nox zawsze znajdował mi jakieś zajęcie, nawet jeśli było ono totalnie bezsensu.

– Żyjesz? – do szatni przychodzi Ray – Bo Hadrian zrobił mi taką aferę jakbyś właśnie kończył swój żywot – żartuje sobie.

– Raczej nic mi nie jest – odpowiadam.

– Wiesz, przepraszam, jest taki kocioł, że...

– Luz, możliwe, że to nawet moja wina i sam się nawinąłem – wzruszam ramionami. Nie ma sensu szukać winnego.

– Nawet jeśli, to i tak powinienem bardziej uważać. Jesteś nowy, więc masz prawo popełniać błędy. Mogłem cię wyminąć, czy coś, bo widziałem, że idziesz w moją stronę – przyznaje, bierze głęboki wdech – Jeszcze raz przepraszam... A teraz, jeśli wybaczysz, zostawię cię samego, bo Hadrian łeb mi urwie jeśli nie wrócę zaraz do pracy – śmieje się.

– Twój, pusty, łeb powinien już dawno robić jako stylowa dekoracja kuchni – odzywa się Nox. Czy tylko mnie to dziwi, że kiedy tylko Ray wspomni no Noxie i ten już się pojawia? To jakiś radar, czy coś?

– No wiesz ty co? – odzywa się Ray.

– Oświeć mnie, panie mądry.

– A idź do diabła! – mówi żartobliwym tonem, a Nox tylko w odpowiedzi się uśmiecha. Ma całkiem ładny uśmiech. I na pewno zdecydowanie mu jest w nim lepiej niż, kiedy kreuje się na zimnego drania. Myślę, że... Po prostu udaje... Przecież Ray wspominał, coś o tym, że po stracie bliskiej dla niego osoby zmienił się... Może niekoniecznie się zmienił, a zaczął udawać? Ten facet to jedna wielka zagadka. Trudno jest dowiedzieć się, co mu tak właściwie w głowie siedzi.

– Pokarz to oparzenie – mówi, zaskakuje mnie to, że odzywa się do mnie z... odrobiną troski w głosie?

Targają mną tak sprzeczne uczucia, że nawet nie wiem, co... Nox widząc, że chyba się zawiesiłem przyklęknął przy mnie i sam zabrał moją dłoń, którą przyciskałem chłodny kompres do oparzenia. Przez chwilę tylko się przyglądał oparzeniu, aż opuszkami palców przesunął, po ledwo co zaróżowionej skórze. Syknąłem cicho, ale nie dlatego, że mnie bolało... Po prostu... To dziwne... I zarazem ekscytujące.

– Wracaj do domu – mówi, odsuwając się ode mnie.

– Co? Ale przecież...

– Wracaj do domu i odpocznij, raczej już dziś nie będzie z ciebie pożytku – oznajmia chłodno. Oczywiście jakiekolwiek zalążki uczuć ponownie zostały stłamszone.

^^^^

W mieszkaniu Adriena nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Właściwie to... Nie byłem przygotowany na taką ewentualność. Co niby teraz mam zrobić? Odpowiedź właściwie przyszła sama, mój żołądek zaczął domagać się jedzenia, więc postanowiłem otworzyć mój obiad, który udało mi się jeszcze zabrać nim Nox wypchnął mnie za drzwi.

Zabrałem się za jedzenie i od razu dostrzegłem zmianę w smaku. Biorąc pod uwagę, że tylko Nox i Hot gotują, a reszta tylko udaje, że to robi, to stawiam, że dzisiejszy posiłek przygotował Nox. Zdążyłem już odrobinę poznać kuchnię Hota... Zresztą... To mi przypomina omleta, którego robił Nox.

Właściwie to... Nie dziwię się, że ludzie uwielbiają jeść w „Under The Sing Of The Black Star" jedzenie gotowane przez Hota jest przepyszne, ale zgaduję, że to, co gotuje Nox jest o niebo lepsze. Ten omlet to najlepszy omlet, jaki jadłem w życiu! Szkoda, że jak się zwolnię zostanę pozbawiony takiego dobrego żarełka... Chociaż nie. Czy ktoś mi zabroni tam przychodzić i jeść? Może nawet po czystej złośliwości przyjdę przed samym zamknięciem?

O tak, chciałbym widzieć to zirytowanie na twarzy Nox'a, kiedy już przyjdę, ale nie wyrzuci mnie.

Zauważyłem, że przyszła mi wiadomość, więc wziąłem telefon i odblokowałem urządzenie. Pisał Adrien. W wiadomości prosił mnie, bym zadzwonił do niego. Skoro mam już wolne, to mogę bez problemu zadzwonić.

Odebrał natychmiastowo.

– Cześć, Fel... Jest pewien problem – mówi od razu, nie zdążyłem nawet nic powiedzieć, a ten kontynuował – Cóż właściciel trochę zagrał nie fair i uznał, że zamierza zerwać ze mną umowę już w przyszłym miesiącu.

– Co?! – burzę się. Ja to jestem jakiś przeklęty, dosłownie. Czy chociaż raz zdarzyło się dla mnie coś dobrego? I nie niosło za sobą żadnych konsekwencji?

Znalazłem pracę, to mój szef okazał się kawałem skurwiela.

Adrien pozwolił mi zatrzymać się w swoim mieszkaniu, bo miał opłacone je w przód? Właściciel to kawał skurwiela.

Myślę, że i Nox i właściciel by się dogadali.

– Słuchaj Fel... Próbowałem go przekonać, ale... Uparł się – wzdycha.

– Ja pierdole – mówię, właściwie to chce mi się płakać. Z bezsilności.

Nic mi nie wychodzi, naprawdę nic.

– Na pewno szybko znajdziesz jakieś mieszkanie, zresztą jak zauważyłem, nie potrzebujesz jakichś luksusów, bo większość dnia jesteś w pracy i tak.

Adrien nigdy nie był dobry w pocieszaniu, ale teraz mnie zdenerwował. Nie chciałem się jednak kłócić z nim, więc tylko podziękowałem mu za informację. 


Wieczorkiem może drugi rozdział? Aczkolwiek nie obiecuję, że będzie, bo później idę na rowery i może fatum Felixa na mnie przejdzie i się Silverthorn cała połamie xD 

Under The Sing Of A Black StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz