XXV.

638 64 17
                                    

media: Nanowar of Steel - Uranus (ft. Michael Starr)


 – Cześć Ray – witam się z kolegą z pracy – Jeszcze nikogo nie ma? – pytam, kiedy zauważam, że jesteśmy tylko my dwaj.

– A no, na razie jesteśmy my dwaj. Szybko przyszedłeś – zauważa.

– To dziwne? Wolę być szybciej niż znowu zarobić burę od Noxa – tłumaczę mu się.

– Też racja – uśmiecha się – Nie śpiesz się, raczej dziś tłumów nie będzie – mówi – Raczej nikt nie będzie chodzić, więc pewnie przyjdą ci, co mają rezerwację o ile jej nie odwołają – tłumaczy mi – A Hadriana i tak dziś nie będzie, więc nie musimy narzucać żadnego masakrycznego tępa.

– Rozumiem – odpowiadam.

– To zmykaj się ogarnąć, zanim wokół ciebie powstanie kałuża – śmieje się, a ja kiwam głową i sam się śmieje.

Cóż nie powiem, że trochę się zawiodłem, liczyłem, że Hadrian będzie i spędzimy trochę czasu, chociażby na zwykłej rozmowie, bo właściwie to... Nasz wspólny czas... Nie istnieje? Spędzamy go tylko wtedy, kiedy ja sprzątam salę, a Hadrian tylko narzeka, że moje ruchy są powolne. To mógłby wziąć mopa i sam sprzątać, a nie narzeka. Staram się.

– Boże, taka pogoda powinna być zakazana – mówi Hot, który wchodzi do szatni – Odechciewa się wszystkiego, a ty siedź jak ten matoł w robocie, gdzie ilość klientów zależy od tego jaka jest pogoda – marudzi kucharz.

– Zawsze mogło być gorzej i zero chwili dla siebie – mówię.

– No też racja, ale wiesz... Jak coś się dzieje, to przynajmniej czas leci. A tak? Taka pogoda ma się utrzymywać jeszcze przez parę dni. Co niby mamy robić?

– Sprzątać? – podsuwam mu.

– Ale ileż można... Felix... Nie dobrze mi się robi, jak czuję jakikolwiek środek chemiczny. A ostatnio nasza praca, głównie polega na sprzątaniu.

– Była kontrola – przypominam mu – I mogą być kolejne.

– Właśnie, kontrola! Nox nigdy nie popadał w taką manię czystości jak teraz. Wiesz, co to może oznaczać? Że komuś się tutaj nie podoba i nawet wiem, komu – mówi Hot – Gerard wiecznie ma problemy, więc nie zdziwię się, jak on doniósł tym razem i będzie to robić ciągle. Na miejscu Noxa wyjebałbym go na zbity pysk, wiesz, jak działa mi na nerwy?

– Nie tylko tobie – zauważam.

– Nie wiem, po co Nox go trzyma, totalne beztalencie jeśli chodzi o kuchnię.

– Może i beztalencie, ale wiesz... Ja też doświadczenia nie mam, a dostałem pracę – wzruszam ramionami.

– Niby też, ale wiesz, ty możesz co najwyżej zbić zastawę, albo wylać zupę na gościa, a my? Jak coś zjebiemy to kaplica. Pamiętasz, co się działo, kiedy Gerard zjebał zupę krem? – pyta mnie, a ja przytakuje mu. Hadrian wkurwił się niemiłosiernie, że za każdym razem, kiedy ktoś ją zamówił, musieli chodzić i przepraszać gości za swoją pomyłkę. Hot na dobrą sprawę, chciał zrobić to od nowa, ale Hadrian nie pozwolił mu.

Nasze gorące ploteczki, przerwało pojawienie się Gerarda, który zmierzył nas wrogim spojrzeniem.

– Idziemy już? – pyta mnie Hot, a ja przytakuje mu, zostawiając nowo przybyłego samego.

^^^^

– Zawsze macie takie ruchy podczas sprzątania, czy tylko kiedy mnie nie ma? – pyta Hadrian i siada sobie na stoliku jak gdyby nic.

– Tylko kiedy cię nie ma. Nikt nie lubi pracować pod presją – oznajmia Ray – Idź sprawdź, czy nie ma cię w kuchni, czy coś.

– Kto sprząta kuchnie? – pyta Hadrian, zeskakując ze stolika.

– Gerard – mówię.

– To idę tam – oświadcza i kieruje się w stronę kuchni.

Ucieszyłem się, że Hadrian przyszedł, nawet jeśli jesteśmy już po pracy. Jednak zauważyłem, że jeśli ma nie być go cały dzień, to i tak przychodzi na sam koniec. Chyba tylko po to, by sprawdzić, czy restauracja się trzyma i przypadkiem ma do czego wracać.

Ci, którzy pracują tutaj od samego początku, czyli Ray i Hot, twierdzą, że Hadrianowi brakuje tej samej pasji, którą miał na samym początku. I że to będzie kwestia czasu, nim zamknie restaurację na dobre, albo sprzeda ją komuś, kto poprowadzi ją do ruiny. Jakoś nie chcę mi się w to wierzyć, w końcu... Robił to dla Aarona, raczej tak łatwo nie zrezygnowałby z niej.

– Podwieźć was? – pyta Hadrian, kiedy w restauracji zostaliśmy tylko ja i Ray.

– Że się głupio pytasz, nie zamierzam iść w ten deszcz – oświadcza Ray – Dawaj kluczyki do auta – żąda Toro, a Hadrian tylko rzuca mu je.

– Zaraz przyjdę.

– Nie musisz, bierzemy auto i jedziemy stąd, nie Felix?

^^^^

– Chcesz coś do picia? – pyta mnie Hadrian – Specjalnie dla ciebie zaopatrzyłem się w coś więcej niż wino – dodaje.

– Wow, łaskawe to z twoje strony – rzucam z przekąsem.

– Czyli wolisz wino? – upewnia się.

– HADRIAN!

– A to niby ja jestem tym z kijem w dupie – mamrocze do siebie – Siadaj – wskazuje na kanapę.

Po chwili dołącza do mnie i sam Nox, kładąc głowę na moich kolanach.

– Jak minął ci dzień? – pyta.

– Nudno. A tobie?

– Cóż... – urywa.

– Było tak źle?

– Źle? – śmieje się – Było tragicznie – wzdycha – Najpierw pokłóciłem się z mamą, a później Mikey przyszedł i bawił się w moje sumienie... Nie chce o tym gadać – mówi i podnosi się do siadu. Przez chwilę patrzy się na mnie, aż w końcu przyciąga mnie do pocałunku.

– Tęskniłem – mruczy mi do ucha, które przegryza.

– Myhmy... Ja też – odpowiadam. Hadrian obejmuje mnie lekko. Co mogę powiedzieć... Podoba mi się to, że z jednej strony Hadrian jest pewien swoich działać, a z drugiej strony, zachowuje się tak niewinnie. Jak chociażby teraz. Obejmuje mnie z taką niepewnością, nie wiedząc, czy w ogóle może. Wtuliłem się w niego, a ten zaczął głaskać mnie po plecach.

– Nie zasługujesz na mnie – mówi cicho. Odsuwam się od niego i patrzę wprost w jego oczy w stalowym odcieniu.

– Co? Czemu? – pytam, dotykając jego twarzy.

– Po prostu – odpowiada i odwraca wzrok. Ja... Domyślam się, o co może mu chodzić. O Aarona.

– Ja... To mi nie przeszkadza, że kochałeś swojego brata – mówię, a Hadrian łapię moją dłoń i składa na niej delikatny pocałunek. To nie jest prawda, ale... Nie chcę go ranić, albo sprawiać, że może poczuć się źle, przez to, że nie akceptuje tego. Po prostu... To dziwne, mimo wszystko. Nie potrafię tego zrozumieć... I nigdy nie będę w stanie.

– To wiele dla mnie znaczy, Felix – mówi. Gdyby tylko wiedział... Pewnie znienawidziłby mnie za to. Jednak nie potrafię inaczej. Kocham go, ale... Nie sądzę, bym był w stanie to zaakceptować. Nie mogę.


Dziś wcześniej rozdział, bo Silverthorn ma później do pracy, więc nie musi się śpieszyć. Zobaczymy, jak będzie wieczorem, to może kolejny rozdział...?  

Under The Sing Of A Black StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz