media: Elvenking - No Prayer For The Dying (Iron Maiden cover)
Korzystając z wolnej niedzieli i dość ładnej pogody jak na listopad i wybieram się na krótki spacer do parku niedaleko. Oczywiście jeśli mieć pecha to po całości, bo w pewnym momencie natknąłem się na Nox'a, który kłócił się z jakimś facetem, który przerasta go o głowę. Dostrzegłem, że Nox trzyma w dłoniach smycz, a na niej biszkoptowego labradora. Mój szef jest tak zajęty swoim rozmówcą, że nie dostrzega, że pies próbuje mu się wyrwać... Zresztą co mnie to? Moje to zmartwienie będzie jak mu ucieknie? Najlepiej będzie jeśli zawrócę, bo raczej nie zniósłbym tego przypadkowego spotkania. Skoro przyszedł do tego parku, to mieszka tutaj, a może ten gościu, z którym się kłóci tutaj mieszka? Nieważne. Już zamierzałem się odwrócić, kiedy Nox zerknął w moją stronę.
Cholera, by to!
Teraz nie zawrócę, bo pewnie pomyśli, że zobaczyłem go i spanikowałem... Właściwie to, tak jest, ale skoro mnie widzi to... Po prostu udam, że go tutaj nie ma, powiem mu dzień dobry i odejdę bardzo szybko.
Stwierdzenie, że Hadrian Nox to dupek to mało powiedziane. Dosłownie.
Hardian Nox jest chujem nad chujami.
– As! Zostaw pana! – głos chyba należy do tego gościa, z którym kłócił się Nox, albo może to sam Nox? Nieee, jego głos bym rozpoznał. To tamten drugi. Jednak ciężko stwierdzić, kiedy jest się przygniecionym przez wielkiego labradora. Wiem, że Nox celowo puścił smycz, zrobił to, kurwa, specjalnie!
Dopiero kiedy Nox zagwizdał, pies zostawił mnie; chciałem się podnieść, ale Nox był szybszy – podał mi dłoń, którą z dozą niepewności chwyciłem.
– Wszystko gra, Felix? – pyta mnie, a koleś, który z nim był spojrzał na Nox'a pytająco.
– Nie gap się na mnie tak Mikey, wspominałem ci, że zatrudniłem nowego pracownika, a to jest właśnie on – tłumaczy się tamtemu.
– Żyjesz? – zwraca się do mnie. Okej, jestem zaskoczony, bo w pracy raczej robi wszystko, żebym go zabił... czymkolwiek, co miałbym pod ręką. A może ten cały Mikey nie wie, że jego znajomy to totalny dupek?
– Yhym – kiwam głową; marzę tylko o tym, żeby móc już sobie iść.
– To do jutra, Felix – mówi i nawet się uśmiecha, a moje biedne serduszko zabiło odrobinę mocniej. Wyjaśnijmy sobie coś – Hadrian Nox jest totalnie tym facetem, z którym mógłbym się umawiać. Po prostu mój idealny typ. I nie ma co się dziwić, że... Mimo wszystko to wciąż chuj, dlatego nigdy bym się z nim nie umówił nawet gdyby okazał się gejem. Nie i koniec.
– Tak, do jutra, panie Nox – silę się na jakiś uśmiech. Odchodzę w pośpiechu.
^^^^
W poniedziałek szef ma okropny humor. Zgaduję, że tak jest skoro rozstawia po kątach każdego, kto mu się na winie. Na całe szczęście Ray ciągle znajduje mi coś do pracy i zawsze przypadkiem poza zasięgiem wkurwionego wzroku szefa. Wiem, że ten gniew prędzej, czy później mnie dosięgnie, bo Nox uznał, że od tej pory to ja mam sprzątać salę na następny dzień.
Kiedy jesteśmy sami, boję się go jeszcze bardziej, dlatego sprzątam dłużej, bo chcę mieć pewność, że do niczego się nie przyczepi. Potrzebuję tej pracy, chociaż na razie. Jak tylko znajdę sobie mieszkanie, bo muszę pamiętać, że mam tylko cztery miesiące, by mieszkać w mieszkaniu Adriena, a raczej na czynsz nie będzie mnie stać; bo kiedy znajdę mieszkanie, zacznę szukać nowej pracy. Wolę już mniej zarabiać, ale pracować w lepszej atmosferze. Właściwie to... Mógłbym wykorzystać fakt, że jestem spokrewniony z ojcem. Naprawdę mógłbym, ale nie będę się zniżać do jego poziomu.
Zakaszlałem parę razu, przeklinając w myślach, że zawsze wracałem z rozpiętej kurtce... I jeszcze wczoraj ten spacer... Wolę nie chorować, bo Nox... Zabiłby mnie na miejscu za to. Jakby to była moja wina. No dobra, w głównej mierzy byłaby to moja wina, ale bez przesady.
– Nova! – kolejny dowód, że Nox nie jest w humorze, bo o ile zazwyczaj zwraca się do każdego po imieniu, tak teraz każdego woła po nazwisku.
– Sprzątasz, czy bujasz w obłokach?! – warczy. Spoglądam na niego, chociaż nawet bez tego mogę stwierdzić, w jakim grymasie będzie wykrzywiona jego twarz.
– Przepraszam – mówię i opuszczam głowę na dół.
– Nie płacę ci za obijanie się – przypomina mi.
– Wiem.
– To może wracaj do pracy? – sugeruje mi chłodnym tonem.
– Może od razu mnie zwolnij skoro jestem do dupy – mówię cicho do siebie.
– Coś ty powiedział? – powiedział groźnie.
– Nic takiego – odpowiadam.
– Na pewno? – unosi brew. Nawet jeśli słyszał... Mam go już dosyć! Co on sobie myśli?! Właściwie to... Mogłem mu wygarnąć, co o nim myślę! Bo wiem, że traktuje mnie niesprawiedliwe!
– O tutaj jesteś, choć na salę, jakiś gość się awanturuje – zjawia się Ray, który dosłownie ratuje mnie przed powiedzeniem paru słów za dużo.
Narobiłbym sobie tym tylko problemów. Niepotrzebnie. Muszę trzymać się swojego planu, najpierw mieszkanie, później nowa praca. Ewentualnie, jeśli wciąż taki będzie... Przepracuję ten miesiąc i... Zacznę czegoś szukać nowego.
^^^^
Nox zwinął się do domu dwie godziny wcześniej i całą restaurację zostawił dla Toro. Ta wiadomość mnie uszczęśliwiła, bo wiedziałem, że nie będę siedzieć po godzinach, a nawet jeśli... Nie będę musiał sprzątać sam.
– Felix, ty możesz iść – mówi Ray.
– Ale... – zaczynam, to trochę nie fair, że Toro będzie sprzątać sam.
– Idź, ja się z tym uwinę przed kuchnią – uśmiecha się.
– Dzięki! – mówię uradowany, idę na zaplecze, by przebrać się i iść do domu. Jednak ten dzień, wcale nie był taki zły!
– Dlaczego sprzątasz sam?! – co ja mówiłem o dzisiejszym dniu? Że nawet nie był zły? Ha, ha, ha, myliłem się i to srogo! Ale po jaką cholerę wrócił? Nie mógł sobie siedzieć na kanapie, pić piwo... Czy co tam robi wieczorami?
– Bo w tamtym tygodniu Felix sprzątał? Czy teraz nie jest moja kolej na samotne sprzątanie?
– Nie wkurwiaj mnie jeszcze ty, Ray – może... Może nie powinienem podsłuchiwać?
– To weź zejdź z niego, co? Nic ci ten dzieciak nie zrobił, a traktujesz go jak największe gówno... – uznałem, że nie będę podsłuchiwać, dlatego najciszej skierowałem się do tylnego wyjścia... Chyba będzie mi lżej jeśli nie będę znać wszystkich szczegółów z tej rozmowy? Zresztą, co ja mógłbym zrobić znając wszystkie szczegóły? Chyba tylko pozwać Nox'a za mobbing.
Wszystkiego najlepszego z okazji dnia dziecka, Pchełki!
Zauważyliście? Silverthorn zmieniła okładkę! Żeby tylko tutaj, ale no postanowiła odświeżyć swoje okładki, ogólnie to pewnie przy niektórych książkach nie zauważycie, że została zmieniona okładka, bo zmieniło się tylko czcionka, którym pisany był tytuł i umiejscowienie go, ale dwóm książką, poza tą, oberwało się i okładka została zamieniona na całkiem inną.
CZYTASZ
Under The Sing Of A Black Star
ContoW życiu Felixa zawsze było prosto, do czasu, kiedy wyznał rodzicom, że jest gejem. Pozbawiony dachu nad głową zwraca się o pomoc do najbliższej mu osoby, ale nawet tam nie dostał upragnionej pomocy. Kiedy los uśmiechnął się do chłopaka, Felix uznał...