IX.

827 70 38
                                    

media: Nightwish - Wishmaster


Moje nowe mieszkanie nie było jakieś specjalnie ekstra, właściwie to... Było okropne. Jednak czynsz był niski, a na razie nie mogłem sobie pozwolić na coś droższego. Zresztą jak coś znalazłem w miarę dobrej cenie i w przyzwoitych warunkach, to... Mógłbym je wynająć dopiero za dwa miesiące, a mi zależało na jak najszybszym opuszczeniu mieszkania Adriena. Skąd mogłem mieć pewność, że właściciel nie postanowi mnie wyrzucić stamtąd szybciej? Miałem zagwarantowane cztery miesiące mieszkania, które skróciły się do półtora miesiąca.

Wolałem dmuchać na zimne.

Oczywiście przeszło mi raz przez myśl, że mógłbym poprosić Raya o pomoc... Chyba pozwoliłby mi zostać na te parę dni, pomiędzy wyprowadzką z mieszkania Adriena a wprowadzeniem się do nowego. Jednak... Nie chciałem się narzucać i... jakoś bałem się go o to zapytać. A skoro trafiła mi się taka okazja...

    Najemca chyba zrozumiał, że ma do czynienia z naiwną osobą, bo nawet nie raczył mnie poinformować o kilku – moim zdaniem – istotnych szczegółach; chociażby o tym, że okna są nieszczelne, a ogrzewanie nie działa.

Obiecał zająć się tym jak najszybciej, więc... Myślę, że te parę dni wytrzymam. Jednak to nie zmienia faktu, że jest okropne. Wygląda bardziej jak melina, a nie jak mieszkanie.

     Znajdę lepszą pracę i znajdę lepsze mieszkanie. Właściwie to... Gdyby nie umowa, którą podpisałem na pół roku, zacząłbym szukać czegoś nowego. Jednak do tego czasu, moja sytuacja nie powinna być już taka kryzysowa.

^^^^

– NOVA! – Nox kolejny dzień z rzędu nie jest w dobrym humorze, a ja niezbyt dobrze się czuję, przez co obrywa mi się za wszystko.

– Tak? – pytam, próbując utrzymać równowagę, ale za cholerę mi to nie szło. Jest mi słabo. I kręci mi się w głowie.

– Czy możesz mi wyjaśnić... – niedane było mi usłyszeć całej jego wypowiedzi, bo straciłem przytomność.

Obudziłem się, jak zgaduję, w szpitalu.

Przy moim łóżku siedział Nox, który dosłownie wyglądał jakby siedział tutaj za karę.

– Świetnie się urządziłeś, Felix. Zapalenie płuc – mówi chłodnym głosem.

– Mam przeprosić? – pytam, a Nox marszczy brwi i zaciska usta w wąską kreskę.

– Masz więcej szczęścia niż rozumu, bo zgaduję, że gdyby nie to omdlenie, to nie raczyłbyś poinformować, że źle się czujesz? – pyta mnie.

– Po co? – no dobra po części to może być moja wina, ale... Nox też nie jest święty. Nie musiał czepiać się mnie o wszystko. Wtedy powiedziałbym mu, że źle się czuję i muszę iść do lekarza. A tak... Bałem się, że prędzej mnie wyśmieje niż pozwoli iść do lekarza...

– Nieważne – Nox musiał dojść do identycznych wniosków, co ja, bo dziwnie zamilkł.

– Tu jest twoja recepta, na dole jest apteka, więc wykupisz leki, a ja odwiozę cię do domu – mówi.

– Nie ma takiej potrzeby – odmawiam.

– Nie wygłupiaj się. Zemdlałeś mi na moich oczach i wszystkich innych gości, daj się, chociaż odwieźć do domu – upiera się. Wzruszam tylko ramionami, a Nox wygina usta w uśmiechu.

Za niemalże ostatnie pieniądze, wykupuje receptę, ciesząc się, że niedługo na moje konto wpadnie druga wypłata. Chociaż pewnie nie mam pojęcia jak sobie teraz dam radę. Nie, żeby Nox płacił jakieś marne pieniądze. Właściwie to... Zapłacił mi chyba nawet więcej niż się umawialiśmy. Jednak i tak większość pensji wydałem na... mieszkanie. Najemca wciąż nie naprawił ogrzewania ani uszczelnił okien, więc... Raczej panuje tam ziąb. Pewnie to jest jedną z przyczyn tego, że dopadło mnie zapalenie płuc.

– To gdzie mam jechać? – pyta mnie, kiedy wsiadamy do auta.

^^^^

– Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że mieszkasz w takich warunkach – rzuca z przekąsem, kiedy odprowadza mnie do samego mieszkania. Upierałem się, że nie musi i dam sobie radę, ale... Cholernego Noxa nie da się przegadać! Irytujący dupek i tyle!

– Nawet jeśli to, co? To nie jest pański interes – warczę w jego stronę. Opieram się o ścianę, a Nox doskakuje do mnie i obejmuje mnie.

– W tej chwili już jest. Ogrzewanie działa?

– Nie, właściciel obiecał je naprawić, tak samo jak uszczelnić okna – mówię, przeklinając siebie. Mówię mu zdecydowanie za wiele.

– W takich warunkach nie ma szans, byś szybko wrócił do zdrowia – oznajmia – Pakuj się. Zatrzymasz się na czas swojego powrotu do zdrowia u mnie – oświadcza.

– Nie potrzebuję pańskiej łaski.

– Po części to moja wina, że jesteś chory. Byłem zbyt surowy, więc logiczne, że bałeś się mi powiedzieć, że źle się czujesz – mówi.

Woah, w końcu doszedł do takich wniosków? Mnie to zajęło całkiem mniej czasu.

– I mówi mi Hadrian – dodaje – Poza pracą możesz mi mówić po imieniu... A i nie licz, że jak wrócisz do zdrowia, to będę cię traktować ulgowo – oświadcza. Raczej nie liczyłem na to, że będzie dla mnie nagle bardzo dobry, bo po części rozumiałem go... Właściwie to Ray mi wytłumaczył, że po części traktował mnie źle, żebym mógł się przyzwyczaić do tempa ich pracy, a po części traktował mnie źle, bo jest pierdolonym chujem. Dobra, tego ostatniego mi nie powiedział, ale mam rację przecież.

Chciałem się sprzeciwić jego pomysłowi, ale kiedy posłał mi to swoje zimne i mordercze spojrzenie, uznałem, że nie ma co się z nim kłócić. Jeszcze mnie siłą wyciągnie z mieszkania.

Właściwie to... Mam obawy. Jeszcze mnie zamknie w piwnicy i będzie torturował? Skąd mam wiedzieć, co mu siedzi w głowie? Dla mnie nie jest on normalną osobą. To jakiś furiat! I jeszcze mam mieszkać z nim?!

Przez chwilę, ale to nie zmienia faktu, że...

– Zamierzasz się spakować, czy to, co masz na sobie ci wystarczy? – pyta mnie. Posyłam mu mordercze spojrzenie.

– No dalej Felix, nie marnuj już tego dnia. O co chodzi? – pyta mnie, spoglądając mi prosto w oczy.

– Czyżby chodzi ci o to, że to u mnie się zatrzymasz? A czego ty się niby boisz? Przez pół dnia będę w pracy, więc raczej będziemy się mijać. Zostaje ci tylko niedziela, kiedy będziesz musiał znosić moje towarzystwo, to wcale nie tak dużo – mówi – Poprosiłbym Raya, ale ma małe mieszkanie, które dzieli z dziewczyną. No, chyba że masz jakichś innych znajomych, którzy cię przygarną... Może wrócisz do rodziny? – proponuje z błyskiem w oczach.

Znajomych nie mam, a do rodziców nie wrócę, bo to by oznaczało, że... Musiałbym udawać przed nimi kogoś, kim nie jestem. A tego nie chcę.

Chcę być sobą.


Dziś raczej nie powinno być rozdziału, bo... Pewnie dopiero o tej godzinie byłabym dopiero wolna, ale z racji, że szefowa w środę zachowała się nie fair, to mnie puściła dziś szybciej do domu, stąd ten rozdział. 

Under The Sing Of A Black StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz