XV.

750 71 29
                                    

media:  Firkin - Bread And Games (cover Brot und Spiele od Saltatio Mortis)


Mój telefon dzwonił, ale nie odbierałem; nawet nie sprawdziłem, kto dzwoni. Nie miałem ochoty nawet dziś gdziekolwiek wychodzić. Nie interesowało mnie, że wkurwię tym Noxa i nie będę miał już po co tam wracać.

Z jednej strony czułem żal, ogromny żal do rodziców, że nie raczyli nigdy mi o tym powiedzieć, a z drugiej strony... Czuję ulgę, że nie łączą mnie nic z ojcem. Nie jestem jego synem, więc... Nie muszę mu być nic winien. Niby co? To, że przez cały czas traktował mnie surowo? Wcześniej myślałem, że robi to tylko po to, bo jest burmistrzem i nie chcę się skompromitować, ale teraz... Wiem, że nie robił tego, by zachować swój wizerunek, po części tak, ale... Nie byłem jego synem, więc... Nie czuł nic, co czuje rodzic do swojego dziecka. Zaakceptował mnie, bo... Musiało mu zależeć mimo wszystko na mamie. Innego wytłumaczenia nie widzę. Przecież... Mógł ją zostawić, odejść od niej, ale... Wybaczył jej i... zaakceptował mnie jako swojego syna, chociaż nic mnie z nim nie łączyło.

Cokolwiek co łączyło moich rodziców, przestało już istnieć, więc... Wciąż nie rozumiem, dlaczego byli ze sobą.

Telefon dzwonił co chwilę, więc w końcu musiałem odebrać. Nawet się nie zdziwiłem, że dzwoni Hadrian, bo kto inny mógłby dzwonić? Szczególnie że od godziny powinienem być w pracy.

– NOVA! – krzyknął, a ja musiałem odłożyć telefon na bok, żeby nie ogłuchnąć – Gdzie ty, do kurwy nędzy, jesteś? – zapytał groźnie.

– Źle się czuję, nie będzie mnie dziś... – darowałem sobie dodawanie czegoś głupiego jak ani nigdy więcej.

– Doprawdy? – mówi, po czym się rozłącza.

Cóż chyba właśnie straciłem pracę. I tak miałem ją rzucić, więc nie jest mi jakoś szkoda.

Po jakiejś godzinie ktoś zaczął się dobijać do drzwi, więc niezbyt chętnie je otworzyłem. Zaskoczyło mnie pojawienie się Hadriana, który... Sam nie wiem, wyglądał, jakby miał mnie siłą zaciągnąć do pracy, ale... Spoglądał na mnie z jakąś troską... A może to jakiś zabójczy błysk? Zamknie mnie w piwnicy i będzie kroił na małe kawałeczki?

– Nie idę do pracy – mówię od razu i wracam na kanapę – Możesz nawet mnie zwolnić, nie zależy mi już na tym – mówię zrezygnowany.

Liczyłem, że ciemnowłosy właściciel restauracji zrobi mi jakąś awanturę, ale ten tylko przysiadł na kanapie obok i objął mnie. Nic dziwnego, że odrobinę mnie to wybiło.

– Co się stało? – pyta mnie.

– Nic, co musiałbyś wiedzieć – mam jakieś dziwne wrażenie, że tak nie powinna wyglądać relacja szefa i pracownika poza zakładem pracy.

– Nie uważasz, że na to już trochę za późno? Przyjechałem tutaj, więc oczekuję wyjaśnień – powiedział chłodno, a ja rozpłakałem się jak małe dziecko.

– Bo ja... Bo on... Powiedział... – nie potrafiłem ubrać tego w słowa, a przez to, że ciągle płakałem, niezbyt wychodziło mi poprawne wysławianie się.

– No już, spokojnie – pogłaskał mnie po plecach.

Zabawne, że człowiek, którego brałem, za jakiegoś jebanego sadystę bez uczuć, ma ich więcej niż człowiek, który wychowywał mnie przez całe moje osiemnaście lat.

– Mów powoli i spokojnie – radzi mi.
– Dzwonił mój tata... – dziwnie było go tak nazywać, wiedząc, że nim nie jest. Ciekawe czy mama wie, kto jest moim biologicznym ojcem?

– I on pozwolił mi wrócić, ale tylko jeśli się zwolnię z pracy – kończę swoją wypowiedź, czekając na to, co powie Nox.

– I zgaduję, że się zgodziłeś, co? Tylko nie rozumiem, po co ta cała szopka – NIE! – krzyczę i wyrywam się z jego objęć – Zresztą, po co ja ci to mówię? – pytam bardziej sam siebie niż jego.

– Felix, uspokój się... Dobra, nie zgodziłeś się na propozycję ojca... Co dalej? Bo raczej to cię z równowagi nie wyprowadziło – mówi, totalnie ignorując moje wcześniejsze słowa skierowane do siebie.

Zamierzałem milczeć, ale kiedy spojrzał na mnie w ten swój chłodny sposób, uznałem, że nie zamierzam więcej testować jego cierpliwości.

– Powiedział, że nie jestem jego synem, a bękartem, którego zgodził się zaakceptować i wychowywać jak swoje.

– Rozumiem – powiedział i wstał. I co? To tyle? Przyjechał tutaj, by tylko wyciągnąć ode mnie prawdę? Żałosne.

Po chwili jednak usiadł znowu na kanapie i znowu mnie objął.

– I bardzo dobrze, że nie jesteś z nim spokrewniony. Nie musisz się martwić, że cokolwiek cię z nim łączy. I... Że pewnego dnia będziesz taki jak on.

– To miało być pocieszenie? – pytam.

– Staram się, okej?

Nie mówię już nic, tylko uśmiecham się lekko. Nox poza restauracją jest totalnie innym człowiekiem i takiego go lubię. Czy to właściwie dobrze?

To wciąż mój szef... I czy to będzie w ogóle okej... Jeśli... Zacząłbym się o niego starać? Ray wspominał, że z nikim się nie związał i raczej nie będzie próbował, ale... Próbować mogę, tak? Nawet jeśli mnie odrzuci?

Nie... Tylko się ośmieszę... Nawet jeśli wygląda tak jak mój ideał to... Na pewno nie będzie do zdobycia, skoro do tej pory się z nikim nie związał, to pewnie nie zrobi żadnego wyjątku.

– Dobra – odsuwa się ode mnie – Ja wracam do restauracji, a ty... – spojrzał na mnie – Poukładaj to sobie, tak byś jutro mógł w stanie pracować.

– Dziękuję.

– Nie myśl sobie, że będziesz ciągle wykorzystywać moją słabość – mówi groźnym tonem, a ja kiwam głową. Lubi jak innym życie się pierdoli?

Dziwne ma hobby.

^^^^

W pracy dziwnie się na mnie patrzyli, jakbym... Sam nie wiem... Dosłownie jakby przyłapali mnie na uprawianiu seksu w restauracji. W końcu nie wytrzymałem i zaczepiłem Raya, prosząc go o wyjaśnienia.

– O co wszystkim chodzi? Gapią się tak, jakbym zrobił coś niemoralnego... Wczoraj źle się czułem – mówię.

– Podobno źle się czułeś – poprawia mnie – Bo Hadrian się wkurwiał, że nie odbierałeś, a kiedy już łaskawie odebrałeś, to skończyło się to nie w jego stylu. Żadnego opierdolu, żadnych wrzasków, tak spokojnie, a po chwil chwycił płaszcz i wyszedł z restauracji... Dodaj sobie dwa do dwóch.

– Oni chyba nie myślą, że ja i... – nawet nie kończę, bo Ray kiwa głową.

– Właśnie tak to wygląda.

– Żartujesz sobie ze mnie?

– Ja? Nigdy w życiu. Co się dziwisz?

– Między nami nic nie ma – mówię twardo.

– Wiem, że nic nie ma, znam Hadriana i prędzej związałby się z Asem niż z żywym człowiekiem – mówi widocznie rozbawiony, ale wiem, że nie żartuje sobie. To zdecydowanie byłaby prawda. Dlatego Hadrian Nox dla mnie zawsze będzie poza zasięgiem.


Dziś rozdział wcześniej, ale no... wieczorem raczej nie zdążę napisać, a później chyba nie będzie kiedy pisać, bo najprawdopodobniej do niedzieli (i to nie powiem, czy w niedzielę będzie rozdział), bo mnie nie będzie i nie mam pojęcia kiedy wrócę xD

Under The Sing Of A Black StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz