XVIII

210 13 13
                                    

Do pokoju wróciłam dopiero nad ranem. Jednak jak się okazało, mojej siostry w nim nie było. Poszła do Landona, czego mogłam się spodziewać. Jednak to dobrze. Przynajmniej nie musiałam się jej z niczego tłumaczyć, a tego nienawidziłam. W ogóle nie lubiłam rozkazów i nienawidziłam musieć prosić o pozwolenie. A jednak robiłam to bardzo często. Pełna nadziei, że będę nieco mniejszym rozczarowaniem.

Przespałam się dosłownie trzy godziny, po czym wstałam świadoma tego, że będę musiała iść na zajęcia. Jednak potwór, który po raz kolejny próbował wszystkich zabić, pokrzyżował moje plany. Bo drużyna niezawodnych obrońców szkoły z Hope na czele i Landonem jako zbędny bagaż musiała wyjechać na jeden dzień. Nie dopytywałam, dlaczego bo mnie to nie obchodziło a darowanemu wolnemu, nie zagląda się w przyczynę. Zadowolona położyłam się i odespałam. Obudziłam się dopiero po południu. I wtedy doszły mnie słuchy o tym, że po raz kolejny uczniowie postanowili zrobić imprezę w starym młynie. A ja z kompletnego braku lepszego zajęcia postanowiłam tam pójść.

Nie miałam ochoty na jakieś wielkie strojenie się. Dlatego ubrałam na siebie zwykły podkoszulek i bluzkę z czarnej siatki. Do tego spodnie z przetarciami na kolanach i botki licząc, że się na nich nie zabije. Nałożyłam lekki makijaż tylko tak by nie wyglądać, jak śmierć.

Chociaż jako po części wampir czysto teoretycznie byłam martwa, ale to tylko szczegół.

Na miejscu byłam szybko. W końcu młyn znajdował się niedaleko szkoły i był ważna jego częścią. Nastolatkowie już pili i widocznie dobrze się bawili, korzystając ze swoich mocy. Tylko kiedy dyrektora nie było w pobliżu, mogli z nich tak korzystać. W kompletnie nieodpowiedzialny i głupi sposób. Dlatego korzystali z okazji, a ja kompletnie nic nie mówiąc weszłam do młyna wiedząc, że pewnie tam znajdę alkohol.

I nie tylko alkohol.

Spojrzałam na hybrydy, które w stadzie zgromadziły się przy stoliku z alkoholem. Żywo o czymś rozmawiały ignorując  nawet moją obecność. Do momentu, w którym Sed spojrzał na mnie nieco krzywo.

— Coś się stało? — Spytałam, licząc na to, że ktoś udzieli mi odpowiedzi na to pytanie.

Wzięłam worek z krwią, który otworzyłam i przelałam jego zawartość do plastikowego kubeczka, który wzięłam z ułożonego stosu. Dolałam do tego wódkę i wsypałam lodu. To byłby idealny drink dla wampira, gdyby nie jeden szczegół. Krew pochodziła od królika.

— Sed widział jak wczoraj wychodzisz z tym wampirem i się obraził. — Wyjaśnił Tom, przez co brunet zmierzył go morderczym spojrzeniem. Takim, które u nie jednego zmroziłoby krew w żyłach.

— Dlaczego? — Spytałam patrząc na hybrydę, o którą się rozchodziło. Zresztą przez większość czasu rozchodziło się właśnie o niego. — Po prostu powiedz  mi co ci nie pasuje.

— Będą kłopoty z tej twojej znajomości... Po prostu on wydaje mi się podejrzany. — Wyjaśnił, obdarzając mnie swoim spojrzeniem jedynie przez krótki moment.

— Wiem. — Przyznałam zgodnie z prawdą. — Jednak wiedz, że panuje nad sytuacją. Więc nie musisz się tym martwić. — Zapewniłam, popijając swojego krwawego drinka. — Więc po prostu dobrze się baw a końcem świata, zajmiemy się kiedy indziej.

— Stara chodź zajarać. — Zwróciła się do mnie Joanne. Zwykle nie paliłam. Jednak na imprezach, kiedy ona mnie o to prosiła, robiłam to często. Może nawet częściej niż powinnam. Jednak w duchu liczyłam, że rak mnie nie zeżre.

Dlatego złapałam ją za rękę i pociągam w stronę kanapy która stała pod ścianą. Usiadłam na jej oparciu, przyjmując papierosa od hybrydy. Szybko dołączyła do nas reszta, korzystając z dobroci dziewczyny. Siedziałam i paliłam obserwując resztę, zgromadzonych nastolatków. Większość raczej trzymała się w swoich paczkach. Jednak im więcej wypitego alkoholu tym granice mocniej się zacierały. I tym lepiej wszyscy się bawili. W tym nawet ja.

Piłam drinka za drinkiem, rozmawiając z hybrydami. Raczej nie wychodziłam z tego kręgu. Bo to w nim czułam się najbezpieczniej. Poza tym hybrydy mi wystarczyły.

— Ale serio. — Uparł się Tom, który zdecydowanie po alkoholu był jeszcze większym idiotą niż na trzeźwo. — Zresztą pokaże wam. — Rzucił, kierując się do wyjścia.

— Kurwa. — Mruknęłam, nie znajdując lepszego komentarza dla jego głupoty. — Alice. Wiem, że nie kręcą cię takie rzeczy, ale czy możesz iść przypilnować tych debili? — Poprosiłam, zerkając na dziewczynę o ciemnych blond włosach. Ta poprawiła grzywkę, która opadała jej do oczu i wstała z miejsca, idąc za tym idotą i reszta, która zamierzała podziwiać, jak ten robi sobie krzywdę. — Mogłam przemienić każdego, a trafiłam akurat na nich. — Rzuciłam zrezygnowana, zjeżdżając z oparcia kanapy. Mój tyłek wylądował na siedzisku, a ja stwierdziłam, że nie chce myśleć o tym, ile nastolatków utraciło na niej cnotę. — To na pewno kara za moje grzechy.

— Uwierz mi, nikt nie zasłużył na taką karę. — Zapewnił Sed, na co posłałam w jego stronę lekki uśmiech. — Nawet twoje wredne dupsko.

— Jesteś czasem taki wredny. — Warknęłam, szturchając go łokciem w żebra. — Mam czasem ochotę zrobić ci krzywdę a fakt, że mało prawdopodobne bym cię omyłkowo zabiła, jest motywujący. — Stwierdziłam, na co ten prychnął oburzony.

W tle leciała piosenka Marina Diamandis "oh no!". Ja powoli popijałam drinka i modliłam się w duchu, by hybrydy nie zrobiły sobie krzywdy. Chociaż marna szansa, że się wykończą to ci debile, są zdolni do wszystkiego. Zwłaszcza Victoria, która będzie jedynie zachęcała Thomasa do robienia głupot. A ten podkochujący się w niej idiota na pewno się zgodzi.

— Ta piosenka strasznie mi do ciebie pasuje. — Stwierdził Sed obracając się bardziej do mnie. Posłał w moja stronę lekki uśmiech, a ja popatrzyłam na niego pytająco. W czarnej niedopiętej koszuli wyglądał naprawdę zjawiskowo. Na szyi miał żemyk, na którym wisiał srebrny wilczy kieł. Pamiętka jego rodziny. Do tego przecierane ciemny dżinsy i czarne buty. Sed zawsze miał nieco bardziej elegancji styl co cholernie mi się w nim podobało.

Czekaj co?

— Niby dlaczego? — Spytałam, odganiając od siebie niepokojące myśli.

Cause I feel like I'm the worst /Bo czuję, że jestem najgorszy
So I always act like I'm the best/Więc zawsze zachowuję się, jakbym była najlepsza. — Wyśpiewał lekko pijanym głosem, a ja przewróciłam oczami zrezygnowana.

— Nie robię tak. — Zaprotestowałam, wypijając drinka do końca. — Idę na górę. Pewnie tam trzymają lepszy alkohol. — Stwierdziłam i wstałam z kanały, kierując się w stronę schodów które wcale nie były w najlepszym stanie.

Pokonałam schody i od razu zrozumiałam, że miałam rację. Uśmiechnęłam się mimowolnie i podeszłam do przodu. Sed jak się okazało szedł za mną, co wcale mi nie przeszkadzało. Złapałam jedna z butelek alkoholu i usiadłam na parapecie, otwierając ją. Sed usiadł przede mną, z jakiego powodu nie odrywając ode mnie wzroku.

— Wiele straciłaś. Wewnętrznie cierpisz i masz skłonności do bycia atencjuszką i wredną suką. Jednocześnie unosisz wysoko głową, kiedy ktoś próbuje zrównać cię z ziemią. Mylę się? — Spytał nie pozwalając, by zapadła między nami chociaż chwilą ciszy.

— Gadasz głupoty jak zawsze. — Zapewniłam, chociaż wiedziałam, że ma rację. Nie wiedziałam jedynie, dlaczego to znosi.

Wypiłam kilka łyków alkoholu i podałam mu butelkę. Oparłam się plecami o framugę okna i przyglądałam się reszcie uczniów, która bawiła się na zewnątrz. Wygłupiali się przy ognisku. Jedna czarownica ziała ogień za pomocą specjalnego zaklęcia. Zresztą nie tylko ona się tak bawiła. Byli szczęśliwi. Gdzieś daleko od tych wszystkich potworów, które nawiedzały nas regularnie. Dalecy od ryzyka. Oni byli nastolatkami. A zawaliło się na nich tyle zła tego świata. I to wszystko przez Landona który nawet nigdy nie miał tutaj trafić. Kto by pomyślał?

— Czemu tak na mnie patrzysz? — Spytałam, spoglądając kątem oka na hybrydę.

— Bo jesteś chyba najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu widziałem. - Oświadczył w akompaniamencie utworu Why Don't We - "Falling".

Hopeless ・ LegaciesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz