Rozdział 25

10 1 0
                                    

Rozdział 25:
 

          Gdy Anett zasnęła, Kouyou postanowił zaryzykować i mając nadzieję, że kobieta się w tym czasie nie obudzi, wyszedł. Wiedział, że nie zajmie mu to dużo czasu. Po zaledwie 10 minutach drogi samochodem był pod blokiem, w którym mieszkała Miko. Miał nadzieję, że blondynka jest w mieszkaniu, przecież w razie czego, ze względu na Anett, nie mógł na nią czekać.

Przełknął głośno ślinę i zapukał do jej drzwi. Po chwili zobaczył zaskoczoną blondynkę. -Kouyou? Co ty tu robisz? -Zapytała Miko, ale Uruha bez słowa wszedł do jej mieszkania, tak po prostu ją mijając. -Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? Na imprezie, prawda? Dlatego zamknęłaś Anett na tym cholernym tarasie! -Kouyou się uniósł, mimo, że wiedział, że niepotrzebnie. Miko widząc jego wściekłą twarz zrozumiała, że mężczyzna domyślił się prawdy. -Dokładnie... -Szepnęła kobieta, uciekając wzrokiem w bok. -Wiedziałam, że zaraz do niej polecisz. W końcu to Anett, nic nie jest ważniejsze od niej! Nawet to, że jestem z tobą w ciąży! -Miko w tym momencie chciała to po prostu z siebie wyrzucić. Wyrzucić gniew jaki czuła szczególnie do swojej osoby. Kouyou patrzył na nią przez chwilę, jakby to co blondynka powiedziała usłyszał po raz pierwszy, a przecież wiedział. Tylko dlatego przyjechał, chciał to usłyszeć... Miko jest w ciąży i to jego dziecko. Gitarzysta pozwolił sobie usiąść na kanapie, chowając twarz w dłoniach. -Bo tak jest. -Spojrzał na kobietę, która usiadła właśnie obok niego. -Jak to się w ogóle stało? Za każdym razem byłem pewien... -To moja wina... -Zaczęła Miko. -Pomyślałam, że jeśli zajdę w ciążę zanim mnie zostawisz, to nie odejdziesz. Domyśliłam się, że mnie z nią zdradzałeś. Wszystko dokładnie zaplanowałam, wiedziałam, że nie zrezygnujesz... -Czyś ty zwariowała?!?! -Uruha jej przerwał, od razu stając na równe nogi. Miko nie musiała kończyć, wiedział co zrobiła. -Przekułaś moje prezerwatywy! Skąd wiedziałaś, gdzie je w ogóle trzymam, co? - Patrzył na nią z przerażeniem w oczach. Zaraz w jego głowie zrodziła się jedna myśl... A co, jeśli robiła to regularnie i mógł trafić na felerną sztukę wtedy... Z Anett. Wręcz się w nim coś zagotowało. -Kiedy?! Kiedy to zrobiłaś?! -Nie jestem głupia! Widziałam, gdzie je chowasz! -Krzyknęła Miło, mając już dość wrzasków gitarzysty. -To było na tydzień przed, zanim ty... Zanim mnie zostawiłeś. -Blondynka schowała twarz w dłoniach, ukrywając przed mężczyzną łzy. Kouyou poczuł, jak kamień spadł mu z serca. -I tylko wtedy? -Dopytał do pewności, a kobieta kiwnęła głową twierdząco w odpowiedzi. -No tak, gdyby Anett była w ciąży, było by już widać. -Mężczyzna zamyślił się na chwilę. -Miko, posłuchaj mnie teraz uważnie. Nie usuniesz tego dziecka, nawet o tym nie myśl. Urodzisz je. Ja wiem w jakiej jesteś sytuacji i pomogę Ci na ile to będzie możliwe, ale nie spodziewaj się nie wiadomo czego. Nie ważne co by się działo między mną, a Anett, nie wrócę do Ciebie. Łączy nas tylko to dziecko. -Powiedział chłodnym tonem, podchodząc do drzwi. -A i jeszcze jedno. Nikomu ani słowa o dziecku. Nie chcę by Anett dowiedziała się przypadkiem. Sam jej to powiem w najbardziej odpowiednim momencie, na pewno nie teraz. -Po tych słowach Miko usłyszała trzask drzwi. Od razu się rozpłakała. Od kiedy się rozstali błagała, by to nie wypaliło, żeby nie była w ciąży, ale jak na złość... Nosiła pod sercem dziecko jej ukochanego, który jej nienawidzi.

          Kiedy Kouyou wrócił do mieszkania, Anett krzątała się po kuchni. Będąc niezauważonym podszedł do niej i objął ją od tyłu. Mimo tego wszystkiego co się wokół działo, Ona niesamowicie na niego działała. Boże, jaką On miał teraz ochotę się z nią kochać. Jednak zaraz odrzucił brudne myśli na bok, przecież Anett była chora i na pewno nie miała ochoty na skonsumowanie ich związku. Oby kobieta tylko nie wyczuła wybrzuszenia na wysokości jego krocza.

-Myślałam, że pojechałeś do siebie. -Anett mówiąc to, odłożyła czajnik i wtuliła się w niego plecami. Była zdecydowanie za blisko, a gitarzysta niekontrolowanie zadrżał z podniecenia, przełykając przy tym głośno ślinę. „Cholera. Kobieto, czy ty zdajesz sobie sprawę z tego co właśnie ze mną robisz?" Pomyślał, czując ruch jej tyłka przy swoim kroczu. -Mówiłem, że zostanę u Ciebie, dopóki nie poczujesz się lepiej skarbie. Musiałem po prostu coś załatwić. -Brunet odpowiedział spokojnie, obserwując jak Anett odwraca się do niego przodem i ukradkiem spogląda w dół, tam, gdzie raczej teraz nie powinna. -A to nie przypadkiem tak, że chcesz poczekać, aż poczuję się lepiej, żeby się do mnie dobrać? -Zapytała Anett, posyłając w jego stronę swój wredny uśmieszek numer trzy. -Nie. -Uruha zaśmiał się głupkowato. -Na to poczekam, aż sama będziesz chciała... -Przerwał przykładając usta do jej ucha. -Słodko pojęczeć z rozkoszy, którą z wielką przyjemnością Ci dam. -Wyszeptał kuszącym głosem. Nagle poczuł, jak każdy mięsień kobiety się spiął. No, mówienie jej czegoś takiego do ucha i takim głosem po wydarzeniach na bankiecie nie było dobrym pomysłem. Jeszcze było o wiele za wcześnie. -Przepraszam. -Szepnął, patrząc jej w oczy. Anett uciekła na chwilę wzrokiem. -Kiedyś to przejdzie... Jak przestanę o tym myśleć. -Anett spokojnie odpowiedziała, uśmiechając się do niego. Na siłę chciała go oszukać, że to nic nie zmieniło, ale oboje wiedzieli jaka była prawda. -No to ja się jednak przejdę do łazienki. -Kouyou ponownie głupkowato się zaśmiał, drapiąc po głowie z zakłopotania.           Gdy wyszedł po zimnym prysznicu, ogarnęło go zmęczenie. W końcu nawet kaca nie miał, kiedy wyleczyć. W sumie głowa przestała go boleć, gdy tylko zadzwonili z wytwórni, że ma przyjechać. Czyżby stres był jakimś cudownym lekiem na kaca mordercę? Nie, to raczej nie to. Gdy wszedł do sypialni, Anett już spała. Uśmiechnął się pod nosem, myśląc, że sen jej dobrze zrobi, przynajmniej przesypiając cały ten dzień, nie musiała myśleć o tym, co się wydarzyło. Położył się obok kobiety, jeszcze raz, spokojnie kładąc dłoń na jej czole. Westchnął, mając nadzieję, że za niedługo Anett będzie zdrowa i będzie miała wystarczająco siły, by udźwignąć to wszystko, a przecież Noritoshi to był dopiero początek. Mężczyzna ułożył się wygodnie, obejmując szatynkę, a ta przez sen wtuliła się w niego. Kouyou powoli zamknął oczy i mimo tak wielu myśli, które gromadziły się w jego głowie, udało mu się szybko zasnąć.

"Just a moment to discover your mind..."  /the GazettE FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz