Mawiają, że "w życiu piękne są tylko chwile". Choć można by uznać te słowa za zwyczajną mądrość, okazały się zupełnym odzwierciedleniem obecnej sytuacji.
Urokliwa scena śpiącego Lan Wangjiego na nieprzytomnym Wei Wuxianie nie trwała zbyt długo, a cieszący się niecodziennym widokiem Lanowie szybko zostali przyłapani na gorącym uczynku.
Lan Wangji w półśnie czując na sobie obcy wzrok, wyprostował się czujnie i rozejrzał dookoła. Widząc dwa uśmiechy, dwie pary rozmarzonych oczu i dwie sylwetki tuż przy miejscu dawniej wiszącej zasłony, policzki Lan Zhana zaróżowiły się znacznie. Poprawiając swoje szaty podjął się próby wstania, jednak odczuwając niemoc w kończynach runął z powrotem na podłogę obijając sobie kość ogonową. Choć końcówki jego brwi drgnęły aż z bólu, blada twarz pozostała w niewzruszonym stanie. Widząc nieporadność brata, Lan Xichen natychmiast wszedł w głąb pokoju.
— Wangji nie ruszaj się, pomogę ci — rzekł i już miał chwytać ramiona młodszego, aby pomóc mu wstać, gdy zatrzymało go gwałtowne machanie głową na boki.
Hanguang-Jun pokiwał przecząco i mruknął spoglądając na leżącego Wei Wuxiana. Lan Xichen doskonale rozumiejąc bez słów intencje brata, poprosił nagle stojącego w progu Lan Sizhuiego o naczynie z czystą wodą.
Junior popatrzył się ze zdziwieniem na swoich seniorów. "Przysięgam, że nie wymienili między sobą ani jednego słowa, a tylko zinterpretowali swoje wyrazy twarzy. Skąd do cholery lider wiedział o potrzebie Hanguang-Juna?!" - pomyślał. Nie mógł zrozumieć tych nadprzyrodzonych, braterskich zdolności porozumiewania się. Tracąc wiarę w normalność tego świata, zasalutował posłusznie mężczyznom, po czym pobiegł jak najszybciej do małej studni za domem.
Gdy tylko młodzieniec zniknął z pokoju, Lan Xichen od razu przybrał poważniejszy wyraz twarzy.
— Wangji, musimy porozmawiać. Najlepiej na osobności — spojrzał dyskretnie na nieprzytomnego patriarchę i niewinnie przekrzywił lekko głowę.
Hanguang-Jun zaborczo chwycił dłoń Wei Yinga i niczym dziecko zacisnął na niej mocno swoje palce.
— Bracie, mów. Tutaj. — rzekł sucho Lan Wangji. Nie miał zamiaru spuszczać Wei Wuxiana z oczu. Nawet podczas poważnej rozmowy z rodziną.
Lan Xichen westchnął, po czym nie udając zaskoczenia decyzją brata, zaczął wygłaszać swoje wszelkie wątpliwości.
— Ach, tak więc... Moim powodem do zmartwień jest niebezpieczeństwo na jakie narażamy siebie nawzajem. Dobrze wiesz, że nie możemy tu dłużej zostać. Nie możemy być tu gdzie jesteśmy.
— Możemy — stwierdził uparcie Wangji, mimo że doskonale zdawał sobie sprawę z słów brata. Sama obecność lidera sekty z dwoma poszukiwanymi buntownikami i dzieciakami z sekty była mocno kontrowersyjna. Gdyby ktokolwiek dowiedział się o ich wspólnym mieszkaniu, wokół ich sekty wybuchłoby sporo problemów co sprawiłoby nieodwracalne zmiany w świecie kultywacyjnym. Obecnie sekta Lan była jedną z najpopularniejszych na świecie. Zepsucie jej reputacji pozbawiłoby zapewne młodych juniorów możliwości dalszego rozwoju, nie mówiąc już o rozpadzie rodziny przez różnice w poglądach.
— Wangji. Wybacz za tę bezpośredniość, ale uważam że ochrona Wei Wuxiana nie powinna wpływać na straty w naszej sekcie. Zrozum moje obawy.
Hanguang-Jun spojrzał w końcu na brata ostrym wzrokiem. W jego jasnych tęczówkach pojawiło się coś na wzór groźnych ogników.
– W takim razie co zamierzasz zrobić, bracie? — spytał cierpliwie i opanowanie, choć w środku czuł ogromną presję i zalewającą serce złość.
CZYTASZ
Powoli Spadam // Mo Dao Zu Shi // The Untamed
FanfictionAresztowanie Patriarchy, które ukaże zawistność świata, pazerność ludzką i kiełkujące uczucie z korzeniami głęboko zaciśniętymi w dwóch duszach. "Powolny niech słyszę jęk łańcuchów i wtedy spadam, spadam głową w dół." - Obywatel G. C. "Powoli Spada...