<<<19>>>

833 85 18
                                    

Zgniły zapach wilgoci zmieszał się z piwnicznym swędem. Widok potężnych krat i wypełnionych zakrwawionymi szmatami podłóg przyprawiał o dreszcze. Oblepione brudem ściany i różnego gatunku robactwo były stałym towarzyszem ciemnych wnęk. Ludzie, którzy byli tutaj karani nie mieli łatwego życia - o ile walkę o każdą sekundę oddechu można było nazwać w ogóle żywotem. W tak mrocznych warunkach prezentowało się więzienie sekty Jin, do którego przez czystą ciekawość dostał się Lan Xichen.

Idąc śladami dwójki juniorów, lider sekty Lan dotarł w zdecydowanie gorsze, nikczemne strony zaprzyjaźnionego klanu. Prezentująca się zawsze na bogato sekta Jin, najwyraźniej nie marnowała pieniędzy na przestępców, nawet w najmniejszym stopniu. Właściwie wydawałoby się, że nie ma w tym nic kontrowersyjnego - bo w końcu kto utrzymywałby za cenne monety wyrzutki społeczeństwa? Jednak sprawa komplikowała się dużo bardziej. 

Największym problemem było to, że większość więźniów owej sekty było niewinnych, albo ich wykroczenia nie przekraczały moralnych norm ludzkich. Sądzono bowiem tutaj nawet dzieci kradnące buraka z targu czy kobiety żebrzące o jedzenie dla swoich niemowląt na ulicach. W dodatku na ich nieszczęście, wśród osób odbywających karę pozbawienia wolności, znajdował się tu także postrach całego świata. Nie trzeba wspominać, ile osób ucierpiało psychicznie i fizycznie na wieść, że tuż obok nich w więzieniu ma znaleźć się żywy trup, zabijający setkę ludzi jednym ruchem. Upiorny Generał. Więźniowie byli śmiertelnie przerażeni.

Dzisiejszy dzień był jednak nieco inny. Więzienie było wyjątkowo puste. Nie było słychać w nim żadnych jęków, krzyków czy błagań. Nie widać było ani jednej skulonej osoby na końcu celi, ba, nawet nie znajdował się tu żaden strażnik. 

Wyjątek stanowiła oświetlona pochodnią, mała cela w najobrzydliwszym miejscu - tuż obok wychodku dla służby. Rzucała się w oczy od samego wejścia i jak na celę, wyglądała na najbardziej strzeżoną. Oprócz krat, znajdowały się dookoła niej grube łańcuchy i sieci rozstawione dookoła, na wypadek ucieczki przestępcy.

Nieco obrzydzony odorem moczu Zewu-Jun przyłożył nadgarstek do nosa, lekko go zatykając. Nie był przyzwyczajony do takich warunków, jednak nie robiąc z siebie nie wiadomo kogo, spiął się i przezwyciężył odruch wymiotny. Podszedł bliżej zaniedbanej celi i gdy tylko wyostrzył wzrok, po jego kręgosłupie przeszła fala dreszczy. Postać w środku okazała się być doskonale znajoma. Zewu-Jun odchrząknął cicho.

Wen Ning stał na samym środku celi. Jego stopy zalane były czymś na wzór mocnej gliny, tworząc twarde buty uniemożliwiające ruchy. Cała jego postać związana była dodatkowymi łańcuchami, a w jego klatce piersiowej znajdował się mały pręt, przypominający gwóźdź. Nie wyglądał na rannego, w niczym nie przypominał żałosnej formy Wei Wuxiana. 

Lan Xichen był przekonany, że sekta Jin dawno przejęła kontrolę nad jego umysłem. Ich techniki były na tyle brutalnie zaawansowane, że nie mieliby problemu w zniszczeniu psychiki wytworowi Patriarchy. Bardzo możliwe było, że dobry stan Generała wynikał jedynie ze złych zamiarów Jin GuangYao. 

Jednak po chwili, ku zdumieniu Lan Xichena, Wen Ning otworzył bystro oczy i mimo oporu jego mięśni, wysilił się na nikły uśmiech.

— Zewu-Jun? Zewu...

Ciche "szsz" przerwało jego nawoływania. Lan Xichen podchodząc bliżej krat z palcem na ustach, rozejrzał się dookoła. Korytarze wydawały się puste, a dwóch strażników dzięki którym się tu dostał, najwyraźniej udało się gdzie indziej.

Oczy Wen Ninga błyszczały prawdziwym szczęściem, wpatrując się w smukłą twarz kogoś znajomego. Zwłaszcza, że tym znajomym był sam lider jednej z najpotężniejszych sekt. Generał miał nadzieję, że mimo dawnych sporów, Lan Xichen stanie po jego stronie, tak jak zrobił to w stosunku do Wei Wuxiana.

Powoli Spadam // Mo Dao Zu Shi // The UntamedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz