Wędrówka po więzieniu nie trwała długo. Pijany kultywator chwycił przy wejściu jedną z pochodni i oświetlając drogę opowiadał rozmaite, bzdurne historie dwójce zmieszanych młodzieńców. Jego język nieustannie latał, a swoim bełkotem zmęczył by nie jednego pogromcę plotkowych rozterek. Opowiastki o ładnych dziewczynach z domów uciech i libacjach w pobliskich barach, kaleczyły uszy wychowanych w czystości chłopców. Mimo tego z grzeczności wciąż udawali pilnych słuchaczy, rozglądając się przy okazji po pustych celach.
Gdy po kilkunastu minutach wycieczki mieli już zawracać, a fascynacja Lanów więzieniem opadła przy mijaniu dwudziestej pustej celi, usłyszeli głośny krzyk. Był dość znajomy. Znudzone początkowo łebki białych kultywatorów, podniosły się czujnie i wymieniając się wymownymi spojrzeniami stanęli na baczność. Pijany kultywator Jin w panice rozłożył ręce i zaczął czym prędzej pospieszać dwójkę zwiedzających do opuszczenia podziemi. Prawdopodobnie do jego otumanionej głowy dotarło, jaką głupotę uczynił wprowadzając w to miejsce obcych.
Lan Sizhui uparcie stanął w miejscu i odwrócił się w stronę krzyku. Jego przyjaciel także zdawał się zwiększyć swoją czujność.
Kolejny krzyk upewnił ich w działaniu. A-Yuan chcąc ingerować w sprawy więzienne i odnaleźć celę z której dochodziły wrzaski, wyrwał się pijanemu kultywatorowi. Ten jednak złapał go za kołnierz i zaczął sięgać w histerii po broń. Lan Sizhui znokautował go w nagłym napadzie złości i obalił na ziemię. Sięgając po miecz, uniemożliwił wstanie pijanemu mężczyźnie i upewniając się, że ten już ich nie powstrzyma, natychmiast rzucił się w pogoń za znajomym głosem. Lan Jingyi spojrzał na jego brutalny ruch z przerażeniem i niedowierzaniem, lecz nie tracąc ani chwili ruszył jego śladami.
Jeszcze kilku pijanych kultywatorów zaczęło zastępować im drogę. Łamiąc wszelkie zasady, dwóch podopiecznych sekty Lan obalało ich bez trudu. Kilka kopnięć i popchnięć zmusiło upitych mężczyzn do poddania się i spowolnienia ruchów.
Nieznana siła kierowała Lan Sizhuim. Czuł w sercu, że za wszelką cenę musi zbadać źródło cierpiących jęknięć. Wydawały mu się one tak bliskie i ważne...
— Paniczu Wei! — krzyknął w końcu przerażony wybudzając się z transu. Dobiegając do grubych krat, cofnął się o kilka kroków w tył jak gdyby nie wierząc w to co widzi. Po chwili do jego poruszonej postawy dołączył zziajany Lan Jingyi, opierając ręce na kolanach. Zauważając tragiczną postać Wei Wuxiana zawył cicho, uciszając się własną dłonią.
Wei Wuxian siedział skulony w kącie celi. Trzymał się za prawą nogę, trzęsąc się z zimna i bólu. Jego półnaga, poobijana postać wywarła ogromny szok na juniorach. Nigdy nie spodziewaliby się ujrzeć tak zmarniałej postury, jaką obdarzony był teraz były Patriarcha. Jego twarz, cała w sińcach, zadrapaniach i w widocznych mocno worach pod oczami, przypominała raczej wymęczoną zwierzynę aniżeli dziarskiego mężczyznę. Zauważając biel szat i ich właścicieli, mężczyzna uśmiechnął się lekko, po czym poruszył niezgrabnie ciałem chcąc do nich podjeść.
— Paniczu Wei! Paniczu Wei! — zaczął lamentować Lan Sizhui ze łzami w oczach. Widząc jak kulejący ranny podchodzi w jego stronę i opiera się o kraty, instynktownie rzucił się w jego ślady zbliżając się do niego — Paniczu Wei czy oni cię wrobili? Proszę powiedz cokolwiek. Powiedz, dlaczego? Dlaczego tak wyglądasz? — A-Yuan nie potrafił zachować spokoju. Ocierając łzy spoglądał w zmarnowane oczy swojego byłego opiekuna. Przypominał mu teraz ubrudzonego ziemią "tatę", gdy razem bawili się w sadzenie marchewek za młodu na kurhanach. Wciąż pamiętał przebłyski z dzieciństwa. Wciąż czuł rodzicielską więź pomiędzy nim, a Wei Yingiem. Nie mógł znieść widoku jego krzywdy.
— Uciekajcie stąd. Proszę. Niebezpieczeństwo — Wei Wuxian wydusił z siebie kilka losowych słów, przypominając samemu sobie słowotok Lan Zhana. A raczej jego małomówność. Uśmiechnął się z błyskiem w oczach do Lan Sizhuiego i nie chcąc go pobrudzić swoim ciałem, oddalił się lekko od krat.
CZYTASZ
Powoli Spadam // Mo Dao Zu Shi // The Untamed
FanfictionAresztowanie Patriarchy, które ukaże zawistność świata, pazerność ludzką i kiełkujące uczucie z korzeniami głęboko zaciśniętymi w dwóch duszach. "Powolny niech słyszę jęk łańcuchów i wtedy spadam, spadam głową w dół." - Obywatel G. C. "Powoli Spada...