Rozdział 2

1.3K 132 264
                                    

autorka: zrobiłam update w tamtym rozdziale iiii chcę powiedzieć, jeśli nie widzieliście, to zrobiłam playlistę na spotify do tego opowiadania nazwa: daXrk - XneivilX piosenki: She Looks So Perfect i Diamonds


W porze lunchu Harry wreszcie spotkał się ze swoim przyjacielem Niallem. Nie widzieli się dwa tygodnie, ponieważ blondyn poleciał do Irlandii spędzić czas ze swoją babcią, która bardzo ciężko chorowała. Zostało jej niewiele czasu, więc blondyn bardzo chciał się z nią pożegnać, wiedząc, że w roku szkolnym nie będzie miał czasu na podróże.

Przywitali się ze sobą mocnym uściskiem. Harry uśmiechnął się szeroko, wciskając twarz w jego szyję, czując jednocześnie przyjacielskie klepanie po plecach.

— Jak to jest, że znamy się już tyle lat, a ja dalej nie jestem w stanie wytrzymać bez ciebie dwóch tygodni? — zapytał Niall, czym wywołał szeroki uśmiech na twarzy przyjaciela.

— To po prostu mój urok.

Usiedli przy stole, na którym czekało jedzenie, które wcześniej odebrał Niall i zaczęli rozmawiać. Oczywiście nie dowiedzieli się niczego nowego, ponieważ pisali ze sobą praktycznie cały czas, ale zawsze znaleźli sobie temat do rozmowy.

Na pierwszy ogień poszedł temat Louisa.

— Mówię ci, ten koleś jest jakiś dziwny — powiedział Harry, po czym wepchnął widelec z makaronem do ust. — Sposób jego mówienia, poruszania się, to jak na mnie patrzył. Chociaż muszę przyznać, że bardzo przystojny.

— Nowa sympatia? — zaśmiał się Niall.

— Nie, to raczej nie to. Ale jest cholernym geniuszem i z francuskiego, i z matmy. O ile z francuskiego jestem w stanie zrozumieć, bo mówił, że ma tam rodzinę, ale matma? Braliśmy całkiem nowy temat, więc skąd on to umiał?

Pomieszczenie ponownie wypełnił śmiech Nialla. Cóż, w jednym przynajmniej był podobny z Louisem — cały czas się śmiali, chociaż w rozmowie nie było nic śmiesznego. Harry tego nie rozumiał, ale zwalał to na to, że on po prostu nie czuł potrzeby bezsensownego rechotania i należał do poważnych osób. W ten sposób z blondynem się dopełniali — mimo że pod wieloma względami byli kompletnymi przeciwieństwami, potrafili dać dużą część siebie dla drugiego, a dzięki temu byli duetem idealnym.

— Niektórzy to po prostu mają we krwi, Hazz. Ty umiesz angielski, on matmę.

— Ale ja umiem angielski, bo się tym interesuję — zaprzeczył niemal od razu. — Kto normalny interesuje się matmą? Czy on w domu jak się nudzi to rozwiązuje sobie jakieś cholernie trudne zadania? — zapytał, czując przerażenie na samą myśl, że ktoś tak spędzał czas. — Dostaliśmy kartę pracy, ja siedziałem, męczyłem się, pociłem, a on przez większość czasu siedział i się gapił w ścianę. Zapisał kilka linijek i oddał nieskazitelnie czystą kartkę Śwince.

— A dał ci chociaż spisać? — zapytał Niall. Jego taca z jedzeniem była już pusta, dlatego podbierał trochę od Harry'ego, który zajęty opowiadaniem nawet tego nie zauważył.

— No dał i wyglądało to, jakby zrobił wszystko dobrze, bo wyniki wychodziły takie, jak w odpowiedziach — westchnął. — Ale dobra, póki daje mi spisywać, jest okej, może zdam. Przydałby mi się jeszcze na przyrodniczych.

Odwrócił spojrzenie na wejście do stołówki i zamarł. Do pomieszczenia weszło trzech bogów greckich — wśród nich był oczywiście Louis — i trzy cholerne boginie. Harry zamrugał szybko, chcąc upewnić się, że mu się to nie wydawało, ale ci ludzie okazali się być w stu procentach prawdziwi.

daXrk | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz