rozdział 14

1.2K 113 168
                                    


Dwudziestego ósmego października Harry stwierdził, że się poddał. To, co się wydarzyło złamało mu serce i sprawiło, że miał ochotę ze sobą skończyć.

Dzień zapowiadał się jako jeden z tych lepszych. Była sobota i jako że poprzedniego dnia miał zmianę, cały wolny czas miał dla siebie. Odkąd zrobił Louisowi dobrze, ich relacja znacznie się poprawiła — rozmawiali jeszcze więcej, jeszcze więcej się przytulali i całowali. Z każdym kolejnym dniem ich związku, Louis stawał się coraz bardziej opiekuńczy i słodki. Odprowadzał go pod same drzwi, nosił go, kiedy brunet nie miał ochoty już chodzić, a kiedy się przeziębił, skakał wokół niego gorzej niż mama, kiedy miał cztery lata. Harry'emu to nie przeszkadzało, opiekuńczość Louisa była bardzo miła, ale czuł, że coś było nie tak. Od samego początku wiedział, że wampir miał tajemnice, ale wszystko zaczynało go przerastać. Wszystkie fakty zaczynały mu się mieszać, przez co sam miał wątpliwość, czy był prawdziwy.

— Harreh, wstawaj — powiedział Louis, wchodząc do jego pokoju. Harry jeszcze smacznie spał, ponieważ była jedenasta i miał wolne. — Już, wstajemy.

Brunet mruknął coś niezrozumiałego, po czym przewrócił się na drugi bok. Louis westchnął głośno i rzucił się na łóżko, obsypując ukochanego pocałunkami na całej twarzy.

— Zostaw mnie, nie widzisz, że śpię? — zapytał, mając wciąż zamknięte oczy. Jego głos był zachrypnięty, na twarzy miał odciśniętą poduszkę i według Louisa wyglądał uroczo. — Lou, jestem zmęczony — dodał, kiedy chłopak nie przestał.

— Umówiliśmy się, że ci dzisiaj pokażę, jak biegam. Chodź, weźmiesz prysznic, zjesz pyszne śniadanie i pójdziemy.

— Proszę, chcę jeszcze pospać. Połóż się koło mnie i daj mi jeszcze chwilę — mruknął zmęczonym głosem.

— No dobrze, to pójdę do twojej mamy i zrobię ci kanapki i kawę. Zjesz w łóżku, umyjesz się i wyjdziemy, może być? — zapytał, odgarniając włosy z jego twarzy, by lepiej mu się spało.

Harry mruknął coś niezrozumiałego, a Louis wstał i wyszedł z jego pokoju.

Swoich rodziców poznali niespełna tydzień wcześniej. Anne i Robin bardzo polubili Tomlinsona, czego niestety nie można było powiedzieć o Jay. Kobieta nie była zbyt zadowolona, że Harry wiedział o ich rodzinie dosłownie wszystko. Zagroziła mu jedynie, by nikomu nic nie powiedział na temat świata nadprzyrodzonego, bo inaczej znajdzie go i urwie mu głowę. Żaden z nich nie wiedział, czy żartowała czy mówiła całkiem poważnie.

Louis ponownie przywitał się z Anne i Robinem, którzy siedzieli razem w kuchni.

— Nie udało ci się go obudzić? — zapytała kobieta.

— Dałem mu czas, dopóki nie zrobię mu śniadania. Potem mamy pójść pobiegać — powiedział, po czym wyciągnął świeże bułki i otworzył lodówkę. Cóż, czuł się bardzo swobodnie w domu swojego ukochanego.

— Harry i bieganie? — zaśmiał się Robin znad czytanej gazety. — Jak udało ci się go do tego namówić? Jest zupełnie przeciwny jakiejkolwiek aktywności fizycznej.

— Nie było łatwo, ale obiecałem mu, że jakoś mu to wynagrodzę. Miałem nadzieję, że na sylwestra pozwolą państwo nam pojechać do domku mojej rodziny pięćdziesiąt kilometrów stąd — odparł odrobinę niepewnie, wyciągając z lodówki masło, ser, pomidora i ogórka.

— Myślę, że nie będziemy mieli nic przeciwko. Harry jest już prawie dorosły, tylko chciałabym się upewnić, że będziecie mieli czym wrócić i się na pewno nie zgubicie.

daXrk | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz