— Kochanie, moja miłości, żabko, słoneczko, misiaczku, cukiereczku, proszę, nie zamykaj drzwi i ze mną porozmawiaj.
Harry przewrócił oczami zirytowany. Była sobota wieczór, kiedy Louis postanowił przestać nękać go telefonami i wiadomościami, a osobiście przyjść i wyjaśnić całą sytuację. Miał nawet ze sobą kwiaty, które niestety były zwiędnięte.
— Ale nie mam ochoty na rozmowę, Louis. Nie dość, że rozmawiasz o mnie za moimi plecami, to jeszcze od jakiegoś czasu jesteś dziwny.
— Wszystko ci wytłumaczę, tylko wpuść mnie i porozmawiajmy — powiedział spokojnie.
Harry przez dłuższy czas zastanawiał się, co zrobić, aż w końcu westchnął cicho i otworzył szerzej drzwi. Louis wszedł do środka, od razu kierując się na kanapę.
— Tylko szybko, dziś leci powtórka Zmierzchu — odparł, starając się udawać obojętnego. Usiadł obok Tomlinsona na kanapie ze skrzyżowanymi ramionami.
— Dobrze — zaczął i obrócił się tak, by móc mu patrzeć prosto w oczy. — Od jakiegoś czasu naprawdę dziwnie się zachowujesz. Oprócz tego, że wygadujesz jakieś bzdury o zmianach kolorów, to jeszcze ta cała sytuacja z babcią Nialla i jego pobytem u ciebie. To nie jest żaden skutek uboczny tego, co się stało na imprezie i nigdy się z czymś takim nie spotkałem, dlatego porozmawiałem o tym z chłopakami. Zależy mi na tobie, więc to proste, że się martwię.
Nie wiedział, jak mu na to odpowiedzieć, ponieważ sam nie bardzo rozumiał, co się z nim działo. Wszystkie fakty zaczęły mu się mieszać i nie miał pojęcia, co tak naprawdę było prawdziwe. Nie czuł się bezpiecznie we własnej skórze, a poza tym ludzie bardzo często sobie z niego żartowali, więc to nie było dziwne, że miał problemy z zaufaniem. Zresztą już raz Louis go okłamał, dlaczego miałby nie zrobić tego po raz drugi.
— Nie wiem. To jest dziwne i nic nie rozumiem. Trochę się boję — wyznał szczerze, a szatyn pogłaskał go delikatnie po ramieniu.
— Rozumiem, Hazz i wierz mi, że nie chcę dla ciebie niczego złego. Dlatego poradziłem się chłopaków, bo zależy mi na twoim zdrowiu — wytłumaczył powoli. — Pomogę ci i razem dojdziemy do przyczyny tych dziwnych zmian.
Harry westchnął cicho, czując, jak pod wpływem dotyku Louisa zaczął się rozluźniać. Nienawidził tego, jak bardzo potrafił mu ulegać.
— Ale obiecujesz, że mnie już nie okłamiesz?
— Obiecuję, kochanie. To były najgorsze dwa dni w moim życiu, zwłaszcza jak mnie zablokowałeś — odparł, po czym pochylił się, by go przytulić, ale Harry wystawił rękę, by go zatrzymać. — No co znowu?
— Jeszcze jedna sprawa. Dlaczego nie chcesz, żebym sprawił ci przyjemność? Uważasz, że nie jestem wystarczająco dobry?
Louis wyglądał na zmieszanego. Wpatrywał się w niego bez słowa, kiedy Harry czuł bardzo szybkie bicie serca.
— Ja... O mój Boże, nie — powiedział i Harry nie mógł oprzeć się wrażeniu, że brzmiał na winnego. — Nigdy w życiu, na pewno jesteś dobry!
— To dlaczego sam mnie zadowalasz, a kiedy ja chcę zrobić to samo, to zawsze uciekasz?
Szatyn położył dłonie na jego policzkach i mocno go pocałował. Z uśmiechem zaczął składać delikatne buziaki na całej jego twarzy, aż w końcu popchnął go delikatnie i nad nim zawisł.
— Może jest jeszcze wcześnie, ale kocham cię — wyznał i złożył kolejny pocałunek na jego czole. — Sam nie bardzo wiem dlaczego. Po prostu poczułem się odpowiedzialny za sprawienie tobie przyjemności i nie chciałem, by wyglądało to, jakbym tego od ciebie oczekiwał. Wiesz, jak wyglądała nasza znajomość na początku. Bałem się, że pomyślisz, że zależy mi tylko na tym.
CZYTASZ
daXrk | larry stylinson
FanfictionHarry wiedział, że na świecie istnieją nadnaturalne stworzenia, ale nikt mu nie wierzył - wszyscy uważali, że to po prostu jego bujna wyobraźnia. A co jeśli okaże się, że część z nich istnieje naprawdę i nowy kolega z klasy wcale nie jest tym, za ko...