rozdział 19

1.1K 98 60
                                    


Harry stanął razem z Jay przed jej domem. Ogromna burza zamieniła się w delikatny deszczyk, ale z uwagi na to, że był listopad, już zrobiło się ciemno. Dom prezentował się naprawdę pięknie, otoczony był aurą tajemniczości i powagi, przez co Harry poczuł przechodzące przez jego ciało dreszcze. Z tyłu głowy cały czas miał myśl, że w środku znajdował się jego gnijący trup, co sprawiało, że ciężko było mu oddychać.

Wypełniające go zimno jednak przezwyciężyło strach przed zobaczeniem Louisa i siedzeniu w domu z ciałem na strychu. Potrzebował się ogrzać, gdyż czuł się znacznie gorzej niż poprzednim razem, kiedy umarł.

Jay otworzyła dom i razem z nią wszedł do środka. Na dole nie było nikogo i panowała głucha cisza. Harry poczuł ścisk w klatce piersiowej i z jakiegoś powodu zrobiło mu się bardzo smutno. Nie minęło kilka sekund, a on już chciał stamtąd wybiec.

— Koc masz na kanapie przed kominkiem, zaraz przyniosę ci herbatę — powiedziała kobieta, na co Harry kiwnął delikatnie głową i poszedł w wyznaczone miejsce.

Na kanapie leżał puchaty czerwony kocyk. Brunet wziął poduszkę, po czym rzucił ją na ziemię, by siąść sobie bliżej ciepła, a następnie otoczył się materiałem, wzdychając z ulgą. Zrobiło mu się stanowczo cieplej, chociaż czuł, że wargi wciąż miał sine.

Niedługo później Jay przyniosła mu herbatę, ale zamiast jej wypić, Harry otoczył ją zmarzniętymi dłońmi, chcąc dać sobie więcej ciepła. Kobieta bez słowa wyszła ponownie z domu, przez co Harry poczuł się odrobinę niezręcznie i niebezpiecznie. Przez głowę przeszła mu myśl, że może Jay chciała zrobić mu krzywdę, ale starał się uspokoić siebie myślą, że Louis na pewno by na to nie pozwolił.

Nie miał pojęcia, ile tak siedział, wpatrując się w kominek, ale jego herbata zrobiła się całkowicie zimna. Z westchnieniem odłożył ją obok siebie, by szczelniej otoczyć swoje ciało kocem. Tak właściwie widać było jedynie jego włosy i czoło, ponieważ twarz wcisnął między kolana.

— Cześć, Hazz — przywitał się Zayn, schodząc razem z Liamem ze schodów. Harry uniósł głowę, by na nich spojrzeć i uśmiechnął się delikatnie. — Cieszę się, że zdecydowałeś się do nas wprowadzić. Tutaj na pewno będziesz czuł się raźniej.

— I nie będziesz się tak nudził. W sumie od kilku lat mamy tradycję, że całym rodzeństwem w piątki gramy w różne planszówki, w soboty mamy maratony filmowe lub chodzimy na imprezy, a w niedzielę przeważnie chodzimy biegać — dodał Liam, kiedy obydwoje usiedli na kanapie. — Próbowałeś się zabić? — zapytał, spoglądając na jego bladą twarz.

Harry powstrzymał głośne westchnienie. Dodał to pytanie do listy najbardziej niezręcznych pytań, jakie otrzymywał. Pierwszym było myślałeś o mnie? od Louisa, kiedy masturbował się w szkolnej łazience. Chciał o tym zapomnieć, bo na samo wspomnienie robił się cały czerwony na twarzy.

— Upewniałem się tylko — mruknął i odwrócił się w ich stronę. Płomień zaczął przyjemnie ogrzewać jego plecy. — Jak się macie?

— Niedługo mamy kolejny mecz — powiedział Zayn. — Tym razem w przeciwnej drużynie nie ma żadnych wilkołaków. W sumie szkoda, w październiku była niezła zabawa na boisku. Trener prawie wyrwał sobie wszystkie włosy z nerwów.

— Zjebany jest — odparł Liam ze wzruszeniem ramionami. — Średnio mi się chce grać w tej drużynie, nic ciekawego się nie dzieje. Żadnych kłótni między zawodnikami, szybkiego seksu w szatni z cheerleaderkami, ani zupełnie nic. Ta szkoła jest nudna, a ludzie jeszcze nudniejsi.

— A co z Niallem? — zapytał cicho Harry. Ostatnio myślał o swoim przyjacielu i martwił się o to, jak wyglądało jego życie. — Jest szczęśliwy?

daXrk | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz