rozdział 5

1.2K 122 220
                                    


Harry stał przy barze, obserwując trójkę nowych uczniów. Jedli te obrzydliwe krwiste steki, pili piwo, którego de facto legalnie pić nie mogli i śmiali się tak głośno, że chłopaka bolała głowa. Wiedział, że to nie jest pięciogwiazdkowa, wykwintna restauracja, ale spodziewał się po nich kultury, a nie zachowywania się niczym banda rozkapryszonych pięciolatków.

— Najchętniej to bym ich stąd wyrzucił — powiedział Roman, który był na zmianie razem z Harrym. — Śmieją się i plują tym mięchem na około. Klienci się skarżą.

— Znam ich, pójdę ich uspokoić.

— Tylko zrób to kulturalnie, Harry, chyba nie chcesz mieć problemów u szefa.

— Gwarantuję ci, że nie nakablowali by na mnie.

A już szczególnie nie Louis — dodał w myślach, podchodząc do ich stolika. Na początku stał w ciszy i się im przyglądał, jednak kiedy nie zareagowali, chrząknął głośno. Trzy pary oczu spojrzały na niego i o dziwo Harry nie poczuł się skrępowany jak zawsze. Pewnie gdyby to byli zwykli klienci, nawet by do nich nie podszedł, ale skoro byli równolatkami, czuł się nadzwyczaj pewny siebie.

— Co jest, Hazz? — zapytał Louis, wycierając kąciki ust serwetką.

— Nie mów tak do mnie — upomniał go zirytowany. — Zachowujecie się jak zwierzęta i wszyscy mają was dość. Siedzicie tu od półtorej godziny i tylko mnie wkurwiacie, jeśli się nie uspokoicie, będziecie musieli wyjść.

Nie chciał przeklinać, ale pewny siebie wzrok Louisa go zirytował. Na dodatek delikatnie się uśmiechnął i wyciągnął rękę, by objąć stojącego obok niego Harry'ego w talii, ale chłopak niczym poparzony się odsunął.

— Przepraszamy, już będziemy cicho — mruknął Liam. — Faktycznie zachowujemy się nieodpowiednio, więcej się to nie powtórzy.

— Dziękuję, ja, mój kolega i inni klienci na pewno to docenią.

— Możemy jeszcze coś zamówić? — zapytał Zayn, który od dłuższego czasu wywiercał dziurę w głowie Harry'ego.

— Wszystko, tylko nie piwo. Więcej wam nie dam — ostrzegł ich, na co Louis się zaśmiał. — No i z czego ty się znowu śmiejesz, nic nie robisz tylko się szczerzysz. Co jest takiego zabawnego w tym, że nie sprzedam wam piwa i dlaczego za każdym razem starasz się mnie zdenerwować?

Louis posłał mu rozczulony uśmiech i gdyby nie okoliczności oraz paskudny charakter chłopaka, Harry'emu na pewno zmiękłyby kolana. W tamtym momencie jedynie zmarszczył brwi, nie rozumiejąc jego zachowania.

— Drażnię się z tobą, bo wyglądasz uroczo, kiedy się złościsz. Robisz się cały czerwony i marszczysz nosek w zabawny sposób.

Harry oblał się rumieńcem, czując ogarniające go zażenowanie. Nienawidził, kiedy ktoś wypominał mu jego naturalne odruchy.

— Wcale nie — zaprzeczył zły i jak na złość zmarszczył nos. Westchnął zirytowany i spojrzał na Zayna. — Na co masz ochotę?

— Ten stek był naprawdę dobry, ale mógłby być bardziej krwisty. Czy to problem?

Harry mrugnął szybko i ledwo powstrzymał obrzydzony wyraz twarzy. Nie jadał mięsa, a co dopiero krwistego, na samą myśl miał odruchy wymiotne.

— Żaden problem — mruknął i schylił się, by wziąć brudne talerze. — Dla każdego?

— Ja dziękuję — odparł Louis, wpatrując się w kelnera. — Chciałbym jedynie lemoniadę.

— W porządku, zaraz przyniosę.

daXrk | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz