Policzki Harry'ego były bardziej czerwone od dojrzałej wiśni. Kiedy usłyszał rechot Nialla, wiedział, że spieprzył, mówiąc mu o tym, co się wydarzyło. Czuł się upokorzony i zawstydzony, miał łzy w oczach i oczekiwał, że przyjaciel go pocieszy, ale z każdą kolejną sekundą jego śmiech był coraz głośniejszy.
Odwrócił spojrzenie, czując drżenie dłoni. Razem z Niallem siedział w łazience szkolnej, ponieważ chłopak nie był w stanie pójść na matematykę i siedzieć obok Louisa, który najprawdopodobniej by mu docinał.
— Oj, Harry, wyluzuj — powiedział Niall, widząc łzy w jego oczach. — Przecież nic takiego się nie stało. Gwarantuję ci, że każdy nastolatek chociaż raz sobie zwalił, to nic nadzwyczajnego.
— Ale żaden sobie nie wali po bliskim kontakcie z nowym chłopakiem z klasy, nie został przez niego przyłapany, nie została mu zaoferowana pomoc w obciągnięciu i ten cholerny facet nie wie, że się o nim myślało — odparł zirytowany, podciągając kolana pod klatkę piersiową. Schował między nimi twarz, za wszelką cenę chcąc powstrzymać kłujące jego oczy łzy.
To nie tak, że był beksą. Po prostu czuł się okropnie źle z tym co zrobił i było mu cholernie przykro. Czuł również, że jego najlepszy przyjaciel go nie rozumiał, co nie ułatwiało sprawy, a na dodatek się z niego śmiał.
— Spokojnie, myślę, że akurat jemu to schlebia. Nie rozumiem, z czego robisz taką aferę, jestem pewien, że Louis zostawi to dla siebie.
— Kurwa, Niall, to nie o to czy zachowa to dla siebie, czy nie. Jest mi przykro i czuję się upokorzony, dlaczego nie możesz mnie po prostu zrozumieć?
Jeśli teraz Niall go nie zrozumie, to nikt tego nie zrobi. Tylko jemu mógł się z tego zwierzyć, bo poza nim i najbliższej rodziny nikt go nie lubił. Dlaczego życie tak bardzo go nienawidzi?
Niall westchnął głośno i podniósł się z kolan. Najwyraźniej nie zrozumiał, przez co Harry'emu jeszcze bardziej chciało się płakać.
— Okej, Harry, najwyraźniej potrzebujesz pobyć sam. Idę na lekcję.
Po tych słowach, rzucając mu ostatnie spojrzenie, wyszedł z łazienki. Harry mocno zacisnął oczy, czując, jak drżenie z jego dłoni zaczęło przechodzić na całe jego ciało. Zawsze się tak działo, kiedy był bardzo blisko płaczu i był zawstydzony.
Nikt nie potrafił sobie wyobrazić, jak bardzo samotny i skrzywdzony czuł się w tamtym momencie. Nie dość, że miał ochotę zapaść się pod ziemię, to jeszcze jego najlepszy przyjaciel zostawił go w momencie, w którym najbardziej go potrzebował.
Nawet nie wiedział, ile siedział w takiej pozycji. Pozostał w bezruchu również w momencie, gdy usłyszał, że ktoś wszedł do łazienki.
— Wszystko w porządku?
Harry nie ruszył się, nie rozpoznając głosu. Wiedział, że jego oczy były zaczerwienione, a na twarzy miał obrzydliwe plamki, które w chwilach takich jak ta, zawsze mu się pojawiały. Obejmował swoje kolana, wciąż się trzęsąc.
— Wszystko w porządku? — powtórzył nieznajomy, kucając przy nim. — Stary, a co jeśli on umarł.
— Przecież się rusza — odpowiedział drugi głos, który brzmiał na zirytowanego.
— No to może jest głuchy?
— Nie jestem, kurwa, głuchy. Doskonale was słyszę — powiedział twardym głosem Harry, pozostając w tej samej pozycji. — Tak mi jest wygodnie, dzięki za troskę.
— Źle się czujesz? — zapytał z troską pierwszy głos. I wow, Stylesowi zrobiło się miło, że się nim zainteresował. — Wezwać pomoc?
CZYTASZ
daXrk | larry stylinson
FanfictionHarry wiedział, że na świecie istnieją nadnaturalne stworzenia, ale nikt mu nie wierzył - wszyscy uważali, że to po prostu jego bujna wyobraźnia. A co jeśli okaże się, że część z nich istnieje naprawdę i nowy kolega z klasy wcale nie jest tym, za ko...