3. Wiedz, że taki nie jestem.

2.2K 53 20
                                    

Czwartek, lubię ten dzień. Naprawdę go lubię. Pozostaje wtedy tylko jeden dzień nauki i weekend. W nocy nie mogłam zbytnio spać, rozmyślałam nad tym wszystkim. Nad moim życiem. Nad wszystkim co zrobiłam i co miałam w planach zrobić. I zdecydowałam. Wyjeżdżam stąd. Nie obchodzi mnie nic po prostu wyjeżdżam. Jutro jak Pansy będzie spała zacznę się pakować następnie nad ranem wyjadę i zacznę żyć jak normalny, szczęśliwy nastolatek.

Myślałam jeszcze nad tym co ja zrobiłam wczoraj wieczorem. Pocałowałam i wyznałam miłość chłopakowi którego znam zaledwie kilka dni. Ale i tak mnie to nie obchodzi. Myślę o nim całe dnie i noce i po poprostu nie potrafię przestać. Musiałam to zrobić. Zresztą i tak kiedyś wszyscy umrzemy więc pieprzyć to.

Po tych namysłach wstałam i zaczęłam sie ogarniać na lekcje. Światło w łazience znowu nie działało ale na szczęście mieliśmy te lampki które zdecydowanie ratują  życie. Zrobiłam delikatny makijaż. Ubrałam się w białą koszulę, czarne długie spodnie, buty na lekkim podwyższeniu które były tego samego koloru co spodnie. Założyłam tą wstrętną szatę, zapiełam jeszcze złoty łańcuszek na szyij i obudziłam naszą śpiącą królewnę, Panią Parkinson co było nie lada wyzwaniem. Jednak po moich kilkunastu minutowych namowach i gadania jej nad uchem aby się obudziła w końcu wstała i zaczęła się ogarniać a ja patrząc na zegar i orientując się że do śniadania pozostało 20 minut, wyszłam jak najszybciej z dormitorium i skierowałam się w stronę Wielkiej Sali.

***
Zajęcia skończone, zero pracy domowej i tak właśnie mogę żyć. Poszłam zjeść szybki obiad i powróciłam do dormitorium. Po drodze spotkałam Draco z którym ostatnio nie miałam kontaktu, nie rozmawialiśmy, unikaliśmy siebie jak ognia. Popatrzył się na mnie i parschnął śmiechem a ja popatrzyłam się na niego pytającym wzrokiem.

- Jak ja mogłem się z tym czymś zadawać? Kurwa jaki ja głupi byłem. - zaczął się śmiać.

Zabolało.

- Tak. Ja też nie wiem jak ty mogłeś się z nią zadawać. Ja jestem teraz najlepsza, prawda kochanie? - nagle u jego boku pojawiła się Astoria Greenagras. Nienawidziłam tego babsztyla i najchętniej wydłubałabym jej oczy tym widelcem na wielkiej sali.

- Ta super. Też nie wiem jak mogłam się z takim czymś zadawać. Marnowałam się tylko przy tobie Malfoy. I życzę powodzenia z nową zabawką. - powiedziałam po czym się zaśmiałam. - W sobotę już mnie tu nie będzie i już nigdy tu nie przyjdę. Nie interesujecie mnie. Wasze życie a ja totalnie z niego znikam. - po raz kolejny się zaśmiałam i odeszłam lecz zatrzymał mnie głos blondyna.

- Jak to znikasz? Co ty zamierzasz zrobić? - niby był z Astorią ale martwił się, a to nowość u niego.

- Nie twoja sprawa Malfoy masz nową zabawkę więc się nią ciesz. - po raz kolejny zakpiłam i tym razem naprawdę poszłam do dormitorium pozostawiając ich na myśleniu.

***
Godzina dwudziesta druga i tradycyjnie poszłam na wieże gdzie nie było jeszcze bruneta. Wyciągnęłam papierosy z kieszeni moich spodni i zapaliłam jednego. Tradycja. Oparłam się o barierkę i w spokoju zaczęłam palić papierosa kiedy po chwili usłyszałam czyjeś kroki. Brunet z kręconymi lekko włosami i brązowymi oczami które mnie pochłaniają jak tylko na mnie patrzą nagle znalazł się u mojego boku.

- O proszę jesteś wcześniej ode mnie, a to nie spodziewane. - zakpił śmiejąc się przy tym.

- Tak się jakoś złożyło... muszę przemyśleć kilka spraw a to miejsce jest do tego idealne. - zaśmiałam się lekko.

- Cuż a nad jakimi sprawami tak pilnie rozmyślasz? - podszedł do mnie i również odpalił swojego papierosa patrząc cały czas na mnie.

- W sobotę już mnie tu nie będzie. Wyjeżdżam na stałe. Źle się tu czuje. Potrzebuję zaczerpnąć prawdziwego życia... takiego jak ma większość nastolatków. Więc Mattheo... - nagle chłopak przerwał mi.

Niebezpieczna gra ~ Mattheo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz