9. Mamusia się znalazła.

1K 34 5
                                    

Minął tydzień, minęło siedem pieprzonych dni a ja nie mam kontaktu z Phillip'em. Nie chodzi o to że ja się nie staram, bo się staram. Dzwonię do niego, wysyłam milion wiadomości ale on... nic. Zachowuj się jakby go nie było. Całe dnie siedzę i płaczę, nie wychodzę z pokoju, nie jem, a moim napojem jest na przemiennie piwo albo whisky. Nie mam po prostu na nic ochoty. Mattheo też cały dzień wychodzi z domu a wraca po obijany, wali mi w drzwi od pokoju które od niechcenia mu otwieram. Próbuje mnie pocieszyć ale na marnę, to nie ma sensu. Straciłam mojego przyjaciela z którym przyjaźniłam się od małego, przyjaciela który był kiedy go potrzebowałam, pocieszał mnie, doprowadzał do takiego śmiechu że aż płakałam. On był moją rodziną, a teraz? Tak nagle znikł. Część mojego małego, jebanego serca znikła.

Przez te siedem dni które spędziłam na słuchaniu smutnej muzyki, spalaniu co najmniej jednej paczki papierosów dziennie, płakaniu, uświadomiłam sobie że ludzie są skomplikowani.

Życie jest skomplikowane.

I to nie tak że ja tego nie wiedziałam. Dowiedziałam się już o tym dawno, ale nigdy do mnie to nie docierało. A teraz? Wszystko zaczynam rozumieć, przez co wszystko jest skomplikowane.

Mimo że to nie odzywanie się z Phillip'em nie jest moją winą to i tak ja się obwiniam. Tak mam zawsze. Mogłam nie iść tam do parku, albo wrócić do domu jak oni dzwonili. Jednak z drugiej strony to Phillip obraził się bo Mattheo powiedział że jestem jego dziewczyna, chociaż nią nie jestem.

Kurwa.

Tak bardzo chciałabym cofnąć czas kiedy moim największym problemem była zgubiona zabawka, papierosy dla mnie były obrzydliwe i mówiłam że nigdy nie będę palić, a alkohol to była rzecz nie tykalna. A teraz? Upijam się, palę jedną lub dwie paczki dziennie, płaczę bo wszystko zjebałam.

Siedziałam na łóżku z słuchawkami w uszach, łzami w oczach i papierosem w ręce kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. No tak godzina 20:30, kontrola przyszła.

- Wejdź. - powiedziałam z lekką chrypą i osłabionym głosem, a chłopak odrazu wszedł do pokoju i usiadł na łóżku a ja dokończyłam palić papierosa.

- Ktoś chce z tobą porozmawiać, czeka na dole. - powiedział tym delikatnym  głosem, który kochałam u niego.

- Kto? Nie mam siły teraz na żadne spotkania. - powiedziałam po cichu i upilam kolejny łyk piwa.

- Anastasia, nie możesz tak żyć. Pijesz, palisz, nic nie jesz, nie wychodzisz z domu. Wiem że łatwo ci nie jest ale przeżyłaś stratę rodziców a teraz płaczesz za przyjacielem? - odparł już lekko zdenerowany.

- Ale wtedy kurwa byłam mała i nic nie rozumiałam. Tlumaczone  mi było że rodzice wyjechali i do mnie wrócą. A teraz jestem dorosła i rozumiem wszystko, straciłam człowieka który był dla mnie jak rodzony brat. - powiedziałam wypuszczając kolejne łzy z moich oczu.

- Dziewczyno. Wiem trudne to dla ciebie ale proszę cię zejdź na dół i zobacz przynajmniej kto przyszedł.

- Zejdę tylko dlatego że skończyło mi się piwo, a nie dla tej osoby. - powiedziałam od niechcenia, rzuciłam telefon na łóżko i wstałam. Chwialam się ale próbowałam utrzymać równowagę. Poprawiłam moją dużą szarą bluzę i dresy i zeszłam na dół. Zobaczyłam Phillip'a. Na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech ale nie chciałam go pokazać. Poszłam do kuchni nie zważając na niego i sięgnęłam z szafki piwo które otworzyłam pierścionkiem. Mam chyba w domu z pięć otwieraczy do piwa a i tak zawsze otwieram pierścionkiem. Tego to ja już nie zmienię, za bardzo się do tego przyzwyczaiłam. Wzięłam łyka i poczułam natychmiastową ulgę. Chciałam iść na górę kiedy zatrzymał mnie głos chłopaka.

- Możemy porozmawiać? - powiedział bardzo delikatnym i załamanym głosem. - mama mi wszystko opowiedziała... ja cie przep... - nie dokończył. Przerwałam mu.

- Tęskniłam, kurwa tęskniłam, wypłakałam się w tym tygodniu więcej niż nie jedno niemowlę, nie spałam bo kurde nie raczyłeś odebrać czy odpisać na jebane wiadomości a teraz przychodzisz do domu i przepraszasz mnie jak gdyby nigdy nic? - zapytałam a chłopak przybliżył się do mnie, jednak momentalnie się odsunął kiedy poczuł mocny zapach alkoholu ode mnie.

-Anastasia proszę. Matka mi powiedziała wszystko. - tak. Dzwoniłam do mamy Phillip'a aby chociaż mi powiedziała czy wszystko z nim dobrze. Mówiłam jej wszystko bo była dla mnie... jak własna matka. - Mattheo też mi opowiadał, wiem że nic nie jesz, palisz, płaczesz, nie wychodzisz z pokoju a jedyne co pijesz to piwo czy inne alkohole, obwiniasz siebie mimo że ja to zepsułem. Wiem że postąpiłem źle, wiem że zachowałem się jak ostatni kretyn, wiem że byłem dla ciebie ważny a ja to spieprzyłem. Wiem. Ale daj mi to teraz naprawić. Chcesz zakończyć naszą przyjaźń od jebanego pampersa? Chcesz zakończyć te wszystkie wspomnienia? - zobaczyłam w jego oczach łzy, a często się to nie zdarza, czyli na prawdę musiało go to boleć. - zalezy mi kurwa na tobie zrozum Anastasia. Jesteś dla mnie jak siostra. Przesadziłem tam w tym parku fakt ale daj mi to naprawić. Pamiętasz co zawsze mówiłem? - zapytał mnie.

- Nieważne z kim będziesz, może mi się on nie podobać czy coś ale będę cię wspierał. Twoje szczęście jest moim szczęściem. - powiedziałam po cichu jego formułkę którą bardzo często mi powtarzał.

- Dasz mi szanse? - zapytał z łzami w oczach. W mojej głowie zaczęłam myśleć. Nie chciałam tego zrobić bo jednak unikał mnie cały jebany tydzień ale z drugiej strony nie potrafię żyć bez niego. Była cisza przez dobre kilka minut kiedy w końcu coś powiedziałam.

- Dam głupku. - powiedziałam szeptem, odstawiłam piwo na stolik i ze łzami go przytuliłam a on odwzajemnił mój uścisk. Przytulaliśmy się tak  dobre dziesięć minut kiedy usłyszałam klaskanie. Odwróciłam głowę i ujrzałam Mattheo ktory klaskał z wielkim uśmiechem na ustach.

- Dobra Phillip lubię cię ale ona jest moja. - powiedział już chłodniejszym głosem. - a ty karaluchu jutro sprzątasz w pokoju bo wali tam jak chuj. Tak samo jak się myjesz bo śmierdzisz. I jesz coś w końcu a jak nie to sam ci to wepchne.

- Mamusia się znalazła. - prychnęłam.

- Już humor się poprawił jaśnie pani? - zapytał a ja tylko pokiwałam głową na znak "tak".

- Wybaczcie ale muszę już iść. Spotkamy się jutro. - powiedział z uśmiechem i pocałował mnie w czoło. - tylko mi tu już nie płacz. - uśmiechnął się i  spojrzał na mnie,  przybił męską piątkę z Mattheo i opuścił nasz dom.

- Mattheo... wiem, jestem pijana ale o co ci chodzi? Czemu mówisz że jestem twoja? - skierowałam się w jego stronę popijając łyk piwa.

- Bo skarbie jesteś, tylko nie chcesz tego przyznać. A teraz myślę że powinnaś iść spać bo wyglądasz jak trup. - zaśmiał się i napił się łyka piwa. A ja się do niego przytuliłam. A dalej? Nie wiedziałam co się działo bo odpłynęłam w krainę pięknych snów.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny rozdział. Mam nadzieję że wam się podoba... <33

Możecie napisać czy wolicie krótkie czy długie rozdziały?

1101 słów...

Niebezpieczna gra ~ Mattheo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz