Epilog.

1.1K 30 28
                                    

Minęło kilka miesięcy w trakcie których moje życie zmieniło się nawet o 180°, a może i więcej. Przeprowadziłam się do innego domu który jest blisko Mii i Laury więc często spotykamy się u mnie na babskie wieczory. Mamy obecnie kwiecień co oznaczało że były egzaminy które zdałam. Z Mią, Matt'em i Laurą spędzałam bardzo dużo czasu a jak byli oni musiał zjawić się Justin, Rose i Alex bo jakby inaczej mogło być.

Z tym chłopakiem który nauczył mnie jak wygląda prawdziwe życie, nie widywałam się. Nasze drogi się rozeszły. Dużo osob pyta się mnie czy będę żałować że go kiedyś spotkałam? Absolutnie nie. To on mnie wszystkiego nauczył i pokazał. To on mi wytłumaczył że życie to tak na prawdę jeden wielki labirynt. Masz wiele dróg i wybierasz jedną która okazuje się zła więc musisz wrócić. Wracasz z powrotem do przeszłości ale szybko z niej się wydobywasz. Idziesz w kolejną dróżke która znowu okazuje się ślepym zaułkiem. I tak w kółko dopóki nie wyjdziesz na prostą i nie wyjdziesz z tego labiryntu, a wtedy masz wybór. Piekło lub niebo.

Życie masz tylko jedno, życie jest jednym wielkim testem którego nie możesz oblać. Musisz być silna i musisz w siebie wierzyć. Inaczej nigdy nie znajdziesz wyjścia z labiryntu.

- A ta? - zapytała Mia wyrywając mnie z moich myśli.

- Nie, tamta czerwona bardziej ci pasuje. - odpowiedziałam i wskazałam palcem na czerwoną, a właściwie bordową sukienkę która na dekolcie miała srebrne, małe kryształki.

- Dobra super my już mamy sukienki, a ty? - zapytała mnie Laura.

- Ja nie idę. Nie mam z kim więc tam bez sensu by to było. - odpowiedziałam.

W naszym mieście co roku w kwietniu odbywał się bal. Jest to taki bal żegnający zimę. Był on zwykle przeznaczony dla nastolatków. Zawsze przychodzili na niego młodzi ludzie, a najczęściej z naszego liceum. Nie chciało mi się iść na ten bal. Każdy szedł z osobą towarzyszącą a ja nie miałam nikogo.

- Żarty sobie robisz czy jak? A Mattheo? Wiem że kontakty macie jakie macie ale on też nie ma z kim iść. To jest dzisiejszego wieczoru a ty nie masz sukienki, w ogóle ty nie masz niczego. - powiedziała do mnie Mia patrząc się na mnie.

- Ale Mattheo to Mattheo odrazu znajdzie kogoś do tańca, do rozmowy i takie tam. Zresztą i tak całe miasto się w nim buja. - odpowiedziałam. - Już wszystko macie? To możemy iść. - zmieniłam temat.

- Nie możemy iść i nie wymigasz się z tego. Idziesz na bal nie ważne czy sama czy nie. - blondynka prawie że krzyknęła a ja przewróciłam oczami i wstałam z jakże wygodnej kanapy która była przy przebieralniach. Zaczęłam przeglądać sukienki. Wiem że w szafie miałam ich kilkanaście jednak żadna nie pasowała mi na bal.

Przesuwałam powoli każdy wieszak dokładnie patrząc się na każdą sukienkę, dopóki nie ujrzałam tej idealnej. Była ona w kolorze beżowym oraz była bez ramiączek. Góra sukienki  miała satynowy materiał na którym było kilka diamencików. Dół zaś był przykryty wielokrotnie tiulem w tym samym kolorze co cała sukienka i miał też na sobie małe błyszczące diamenty. Wzięłam ją i poszłam do przebieralni. Założyłam ją na siebie i wiedziałam że muszę w niej pójść,nie ważne już czy sama czy nie. Wyszłam z przebieralni, aby pokazać się dziewczynom a one wytrzeszczyły oczy jakby co najmniej pięć duchów za mną ujrzały.

- To nie jest ta sama Anastasia która była tutaj 20 minut temu. - powiedziała z szokiem Laura uważnie przyglądając mi się. Długi materiał sukienki ciągnął się za mną co kompletnie mi nie przeszkadzało. Zakręciłam się dookoła własnej osi i wiedziałam że to jest ta sukienka. Powróciłam do tego małego pomieszczenia i przebrałam się w moje codzienne ciuchy czyli czarne jeansy i zwykły biały top, a na to czarna ramoneska.

Niebezpieczna gra ~ Mattheo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz