4. Będzie bezpieczna.

2K 45 4
                                    

Pansy nie było przez cały dzień więc w spokoju mogłam się spakować. Mattheo również poszedł się spakować aby wieczorem odrazu móc wyjechać. Ale jak to facet spakował się w nie całą godzinę dlatego później przyszedł do mnie i patrzył jak ja się pakuję. Do jednej, największej walizki spakowałam wszystkie moje ciuchy, które o dziwo się zmieściły do niej, do drugiej trochę mniejszej buty, a w trzeciej były jakieś dodatki naszyjniki, pierścionki, kosmetyki i takie inne rzeczy. Po około trzech godzinach pakowania w końcu zmęczona położyłam się na łóżku gdzie leżał Mattheo i cały czas się na mnie gapił.

- Ty naprawdę cały czas gapiłeś się na mnie jak stoję w za dużych dresach i jakieś za dużej koszulce na dodatek w koku który zrobiłam w pięć sekund i jestem bez grama makijażu? - zapytałam zaciekawiona.

- Dokładnie tak. Gapiłem się na ciebie przez dobre trzy godziny i nie żałuję tych 180 minut spędzonych na tym jakże ciekawym zajęciu. - powiedział po czym mnie pocałował. Zdziwiło mnie to naprawdę. Niby Riddle a tak naprawdę... nie zachowuje się jakby nim był.

- Mattheo - zaczęłam dość delikatnie, moja ciekawość wygrała.

- Hm? - zamruczył coś z głową schowana w poduszkę ale po chwili podniósł ją aby nie mnie spojrzeć.

- Nie musisz odpowiadać ale... czy ty na pewno jesteś Rid... - nie dokończyłam. Przerwał mi.

- Proszę nie poruszajmy tego tematu. - powiedział bardzo chłodnym głosem przez co przeszły mnie ciarki.

- Rozumiem. Nie musisz mówić... w końcu to twoja historia... nie muszę jej znać. - powiedziałam delikatnie po czym wstałam i poszłam do łazienki. - która godzina? - zapytałam aby rozluźnić trochę atmosferę.

- szesnasta trzydzieści dwie. - odpowiedział już milszym głosem.

Ja nie odpowiadając podeszłam do walizki, sięgnęłam ciuchy oraz kosmetyki i zaczęłam się ubierać. Założyłam czarne kabaretki na nie założyłam jeansy z dziurami. Wzięłam czarną oversizową bluzkę której przód wciągnęłam w spodnie. Do tego doszły czarne trampki, złoty naszyjnik i złote kolczyki. Włosy związałam w lekki kok. Zrobiłam delikatny makijaż. Korektor, puder, trochę różu i bronzera. Brwi pomalowałam moją ukochaną pomadą, zrobiłam kreski eyelinerem które później jeszcze poprawiłam czarnym cieniem. Na usta nałożyłam bezbarwny błyszczyk i wyszłam, schowałam kosmetyki spowrotem do walizki. Brunet zaczął na mnie patrzeć, skanował mnie wzrokiem.

- To my już idziemy? - zapytał zdezorientowany a ja się zaśmiałam.

- Nie, wiesz będziemy tu sobie spać. Ruszaj ten swój tyłek. - powiedziałam chłodnym głosem i spojrzałam na zegar. Była nagle równo osiemnasta. Aż tak długo się malowałam i ubierałam? Brunet odrazu wstał. Wzięłam swoje walizki i wyszłam z dormitorium. Zostawiłam też wcześniej na biurku karteczkę z małą wiadomością dla Pansy. - Mattheo ja naprawdę tak długo się ubierałam i malowałam?

- Wiesz jak poprawiałaś te swoje
kreski z dwadzieścia pięć razy bo tak bluźniłaś w tej łazience no to nie dziw się że jest taka godzina. - zaśmiał się.

- Dobra już, idź po swoje walizki pójdziemy innym wyjściem na błonie po czym będziemy musieli jakoś pójść na pe... - chłopak znowu mi przerwał.

- Złotko chyba sobie żartujesz że ja będę jechał tym pociągiem. Magia, dziewczynko magia. Możemy się teleportować.

- Ale ja nie mam... - ponownie mi przerwał. Chyba już trzeba się do tego przyzwyczaić.

- Ja mam. Razem się teleportujemy. - powiedział i poszedł do swojego dormitorium po walizki. W pokoju wspólnym nikogo na szczęście nie było, tak samo jak na korytarzach. Brunet w końcu przyszedł i zaczęliśmy po cichu i ostrożnie iść na błonie. Udało nam się, nikt nas nie złapał czyli się udało.

Niebezpieczna gra ~ Mattheo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz