26|Epilog

550 30 8
                                    

Lata rozłąki nie powstrzymają prawdziwej miłości,
Każda droga prowadzi do ciebie,
Pomimo tylu przeciwności,
Odnaleźliśmy siebie.

Każdemu złu stawiliśmy czoło,
Nie będzie już smutnych dni,
Nikt nie będzie nam niszczył życia wkoło,
Jesteśmy już bezpieczni.

Po twojej cudownej twarzy nie spłynie już ani jedna łza,
Tego dopilnuję osobiście tylko ja.

𝓑𝓮𝔃𝓲𝓪

✧༺♥༻✧

I saw you in another's arms
Until a four years we've been apart
You look happier
...
Ain't nobody hurt you like I hurt you
But ain't nobody love you like I do?
Promise that I will not take it personal, baby...
Ed Sheeran 'Happier'  troszku zmienione ;)

✧༺♥༻✧

Minęło pięć lat od kiedy Adrien oświadczył się Marinette - już tak naprawdę. Była to w sumie ich piąta rocznica ale prawdę mówiąc szósta rocznica ich związku. Trochę pokręcone... W sumie jak sama rodzinka Agreste.

Emma Agreste, utalentowana sześciolatka pod kątem sztuk walk. Odbicie swojego taty. Każdy zresztą uważa, że jest jego damską i młodszą wersją. Uprawia szermierkę, judo i boks. Może wydaje się, że trochę zbyt mały wiek na takie rodzaje sportu ale prawda jest taka, że od dawna to kochała a jej rodzice nie chcieli tego jej zabraniać.

Chcieli by ich dzieci robiły to co kochają.

To zdanie oboje rozumieli. Przez kilka lat zabroniono im miłości. Odebrano im ją a mimo to los splótł ich ze sobą na nowo.

Louis i Hugo Agreste, dwoje bliźniaków, którzy byli zupełnie inni pod względem charakteru. Dwa przeciwieństwa niemal identyczne. Było to wręcz sprzeczne z naturą. Każdy kto ich poznał mógł sądzić, że Louis jest tym grzeczniejszym, a Hugo jest raczej tym przeciwieństwem. Dwoje pięciolatków potrafiło wywrócić dom do góry nogami.

Przed pięcioma laty gdy Marinette dowiedziała się o swojej drugiej ciąży razem z Adrienem zdecydowali sprzedać mieszkanie i kupić dom prywatny, w którym mięli wychować swoje dzieci i poświęcić im cenny czas. Patrzyli przez ten czas jak Emma rośnie i staje się niesamowicie mądrą i odważną dziewczynką. Gdy ujrzała w dawnym pokoju Adriena w rezydencji Agreste'ów maskę do szermierki od razu się zakochała (to miejsce + ona) i tak właśnie zaczęła się jej miłość do sztuk walki.

Natomiast Hugo i Louis. Louis wydaje się być tym spokojniejszym. Zazwyczaj czas spędzał na oglądaniu obrazków i "nauce", co mu nie wychodziło bo jakby nie patrząc nie umiał jeszcze czytać, dlatego jego mama rozpoczęła z nim intensywną naukę czytania. Pozory mylą. Teraz może wydawać się grzecznym i spokojnym ale gdy dorośnie to przecież się zmieni. Oczywiste jest, że dopiero wtedy będzie można wiedzieć jaki jest Louis Agreste.

Hugo jest wszędzie pełno. Jest bardzo ruchliwym i energicznym pięciolatkiem. Interesuje go kilka rzeczy na dzień. Nieraz jest tak, że robi dwie rzeczy na raz. Rodzice nie mięli pojęcia skąd wziął się taki urwis. Nawet gdy siedzi za karę za to, że znów coś rozbił lub stukł to nie może wytrzymać z powodu zbyt dużej ilości energii. Hugo biegał po niemal całym domu udając, że lata i wydając z siebie dziwaczne odgłosy. Był takim małym promyczkiem, który rozgrzewał swoją energią cały dom.

Bliźniaki miały gęste blond włosy po tacie i fiołkowe oczy po mamie. Rysy twarzy mięli dziecięce, więc ciężko było stwierdzić do którego z rodziców byli bardziej podobni. W każdym razie Emma była damską wersją swojego taty.

— Mamo! — zawołała radośnie Emma gdy otworzyła drzwi korytarza i weszła nareszcie do domu.

Adrien przywiózł ją z przedszkola a że była godzina szesnasta to mogła jeszcze sporo czasu spędzić z rodzicami. Oczywiście nie liczyła braci łobuzów, których już miała serdecznie dość.

— Co się stało, córeczko?

— Nic, zupełnie nic. Tylko chciałam ci powiedzieć, że wróciłam.

Stanęła na przeciwko niej z niewielkim plecaczkiem przedszkolnym w ręku. Na przodzie miał nadrukowane postacie z jakiejś ulubionej bajki.

— Przecież zawsze wiem kiedy wracasz.

Marinette uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco. Na sercu małej Agreste zrobiło się cieplej. Przyspieszyła kroku i znalazła się w objęciach rodzicielki.

— Kocham cię, mamusiu — wyszeptała a w drzwiach stanął Adrien, który jak zwykle uśmiechnięty promował swoje bielusieńkie zęby.

— Co tam kochanie? Łobuziaki tak rozrabiały, że musiałaś ich wcześniej odebrać?

Posłała mu pogardliwe spojrzenie, które wychwycił i jego mina się zupełnie zmieniła. Emma na szczęście była zbyt mała by to zauważyć. Miękł pod jej spojrzeniem jak za każdym razem.

— René przyznała, że Louis był grzeczny za to Hugo rozrabiał z podwójną siłą.

Zbliżył się do niej obejmując ją ramieniem a potem wtulając się w nią. Poczuł jej rozkoszny zapach. Westchnął. Przez te kilka godzin brakowało mu jej obecności. Emma stała na przeciwko nich wzburzona, że została odtrącona a para przytulała się do siebie. Kasznęła. Spojrzeli na nią zaskoczeni.

—Dlaczego nie idziesz do pokoju? — zapytał Adrien, co było ogromnym błędem.

Na twarzy dziewczynki malowała się złość. Coś musiało się stać.

— Coś się stało — bardziej stwierdziła niż zapytała granatowowłosa.

Blondynka kiwnęła głową.

— Ktoś ci dokucza? — pokiwała przecząco głową — Źle się czujesz? — znów przecząco. Przez chwilę się zastanawiała co mogło być powodem nagłego smutku u jej córeczki. Skoro żadna z tych rzeczy to ciężko było jej stwierdzić przyczynę ale... — Jesteś zazdrosna? — pokiwała twierdząco głową — O kogo?

— O was — odpowiedziała jąkając się z płaczu.

— O nas? — zapytali oboje w jednym czasie.

Przytulili ją do siebie tak by czuła się bezpieczna i doceniona. Prawdę mówiąc, wzruszyło ich to dogłębnie... Nawet nie tyle same łzy co wyznanie.

— Tak. Wwy caały czaas ssię pprzytuulaciee i myślę, żee juuuż mniee niee koochacie.

Oboje wybuchli śmiechem w tym samym czasie. Nie mogli się powstrzymać. Wiedzieli dobrze, że robią źle ale cóż było poradzić jak dziewczynka robiła takie miny, które nie zgadzały się z jej wersją zdarzeń.

— To nie jest śmieszne.

Jeszcze bardziej sprowokowała ich do śmiechu. Nie mogli wytrzymać jak taka mała rozkoszna dziewczynka niewinnie wprowadziła ich w taki dobry humor.

— Kochanie, to, że my okazujemy sobie miłość nie oznacza, że cię nie kochamy — odpowiedziała Marinette posyłając jej na nosek buziaka — Powinnaś się cieszyć, że twoi rodzice się kochają. Wiele rodziców bierze rozwód i się rozstają bo przestają się kochać a wtedy dzieci stają się smutne.

Otarła łzy malutkimi piąstkami. Wciąż były wilgotne.

— Ale wy nie przestaniecie się kochać? — zapytała nagle co zaskoczyło ich oboje. Odpowiedź była prosta.

— Oczywiście, że nie.

Tyle lat łączyła ich już miłość, że dziwnym by było gdyby przestali się kochać.

***
Zapraszam do odrębnej notki❤

*Sorki, że tak późno (patrząc na to, że rozdziały dodawałam zawsze rano xD) ale od rana nie było mnie w domu. Gdy spojrzałam na wattpada ilość powiadomień mnie zatkała XD

Always & Forever | MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz