9|Napalony.

488 32 18
                                    

Marinette jak co rano siadła przy swoim niewielkim biurku. Chwyciła swój niewielki notesik i ołówek do szkicowania. Zaczęła sobie wyobrażać wczorajszy dzień, który spowodował powrót weny ze zwiększoną siłą. Wreszcie mogła stworzyć idealną suknię ślubną dla swojej najlepszej przyjaciółki.

Pierwsza kreska spowodowała niemały rozgardiasz na niewielkim kawałku papieru. Jedna ciągła za drugą. Przyspieszyła. Chwyciła gumkę marząc jedną z kresek. Musiała poprawić to co zaczęła. Nagle poczuła na swoich plecach jakiś miły dotyk, który był jej doskonale znajomy. Ten dotyk przeszkadzał jej w dalszym tworzeniu. Poczuła że czyjeś dłonie zjechały z pleców na brzuch i były coraz niżej.

Chciała kontynuować swoją wenę twórczą ale te dłonie chwyciły ją mocno i okręciły tak, że była noszona jak panna młoda. Niestety projekt sukni dla Alyi musiał poczekać. Namolny blondyn wszystko zepsuł!

— Jeszcze jest trochę czasu żebyś mnie tak dźwigał — stwierdziła wzburzona.

— Mogę cię tak nosić całe życie jeśli ci to nie przeszkadza — rzekł z zawadiackim uśmiechem.

|16+|

Delikatnie ułożył ją na łóżku. Jej ciemne jak wieczorne niebo włosy wyplątały się z koku tworząc burzę na łóżku. Wszystkie leżały tuż obok jej głowy, co sprawiało, że wyglądem przypominały promyki słońca. Kucnął nad nią tak, że jego kolana  były tuż przy jej nogach. Pochylił się nad nią próbując pocałować jej blady policzek. Niestety chybił. Dziewczyna obróciła głowę na bok gdy jego usta pragnęły zetknąć się z jej polikiem.

— Coś ty taka dzisiaj buntownicza? — wyszeptał jej do ucha. Próbowała się znów obrócić ale nadaremnie.

Zaczęła się kręcić i wiercić co zdenerwowało blondyna. Przyszpilił jej ręce chwytając je swoimi. Wciąż wierciła głową ale nie dała rady uciec przed jego namiętnymi pocałunkami. Wpił się w jej usta. Namiętnie i stanowczo całował jej wargi. Coraz bardziej przeciskał do jej ciała. Wiedział, że przeszkodził jej w wenie twórczej ale miał nadzieję, że później będzie mieć jeszcze więcej pomysłów na suknie idealną.

Z ust zjechał na żuchwę. Delikatnie całował wierzch jej skóry jakby był cieniutkim arkuszem papieru, który pod wpływem jego ust miałby się rozedrzeć lub poplamić. Jego usta zjechały na szyję. Dziewczyna pod wpływem dotyku wygięła się czym sprawiła satysfakcję zielonookiego. Uśmiechnął się zalotnie pod nosem i kontynuował.

— Coraz częściej chcesz... — zaczęła dysząc lecz przeszkodził jej kończyć kładąc na jej ustach swój palec wskazujący.

— Coraz bardziej jestem spragniony ciebie, Marinette — wyszeptał jej do ucha tak jak miał to w zwyczaju a po jej ciele przeszedł dreszczyk emocji. Zawsze tak działała na jego szepty. Musiała się jej już najwyraźniej do tego przyzwyczaić. Skutki uboczne bycia z Adrienem Agreste.

Przestała się opierać. Mógł puścić jej ręce i kontynuować swoje dzieło. Z szyi zjechał na jej piersi. Zaborczo ją całował co powodowało, że z jej gardła wydobywały się ciche jęki. Obrócił ich tak, że leżał obok niej i mogła spokojnie badać jego umięśnione ciało. Jej ręce błądziły po jego sześciopaku analizując każdy mięsień. Jego dłonie jak natchnione sunęły po jej krągłościach. Jego palce kreśliły gdzieniegdzie okręgi na jej ciele.

Prawą dłoń wplątała w jego złociste włosy wdychając zapach jego ulubionego szamponu. Nagle ich oczy się spotkały sprawiając, iż zaparło im dech. Powietrze się elektryzowało. Fiołkowe tęczówki na przeciw szmaragdowych. Przez chwilę tak wpatrywali się w siebie.
Po czym Adrien znów złączył ich usta tak szybko, że granatowowłosa nie zdążyła nabrać powietrza. Oddała pocałunek. Coraz bardziej napierał na jej ciało. Nadgryzł płatek jej ucha. Westchnęła. Uwielbiała gdy to robił. Był to ich taki mały rytuał, który kontynuowali za każdym razem gdy byli w takiej sytuacji.

Always & Forever | MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz